Na 13 czerwca Sąd Okręgowy w Warszawie wyznaczył termin ogłoszenia wyroku w procesie b. szefa KPRM Tomasza Arabskiego i czworga innych urzędników ws. organizacji lotu do Smoleńska 10 kwietnia 2010 r. W piątek przed sądem mowy końcowe wygłosili obrońcy.

"Nie jest to na pewno dobra dyskusja, w której oceny są dokonywane nie w oparciu o kodeksy, tylko o to, kto obecnie sprawuje władzę, bo prawo powinno trzymać się jak najdalej od polityki. (...) W tej sprawie apeluję o wyrok sprawiedliwy, o uniewinnienie" - mówił obrońca jednego z urzędników mec. Jacek Dubois. Także wszyscy pozostali obrońcy chcą uniewinnienia swoich klientów.

Prokurator Przemysław Ścibisz w odpowiedzi na słowa obrony podkreślił, że nieprawdzie jest stanowisko obrony, iż "tzw. wiatr historii" wpłynął na stanowisko prokuratury w tej sprawie. "To stanowisko jest niezależne i wynika z oceny zgromadzonego materiału dowodowego" - podkreślił.

Sąd w piątek przez około trzy godziny słuchał końcowych mów obrońców pięciorga oskarżonych. "Na początku chciałbym wyrazić szczere współczucie wszystkim z państwa, którzy w tej katastrofie stracili swoich najbliższych" - rozpoczął piątkowe mowy obrończe inny adwokat, mec. Krzysztof Stępiński.

Poza byłym szefem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z lat 2007-2013 Tomaszem Arabskim na ławie oskarżonych zasiada dwoje urzędników tej instytucji: Monika B. i Miłosław K. oraz dwoje pracowników ambasady RP w Moskwie: Justyna G. i Grzegorz C. Grozi im do 3 lat więzienia.

Ze względu na "zawiłość sprawy" sędzia Hubert Gąsior odroczył w piątek ogłoszenie wyroku do przyszłego czwartku do godz. 12.30.

Wygłaszanie mów końcowych w tej sprawie rozpoczęło się w połowie maja - wówczas wygłosili je prokuratorzy i większość pełnomocników oskarżycieli. Prokurator zawnioskował o karę 1,5 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata dla Arabskiego. Kar w zawieszeniu zażądał także dla pozostałych oskarżonych. Większość pełnomocników wniosła o uznanie winy pięciorga oskarżonych. Mowy kontynuowane były w końcu maja. Wówczas ostatni z przemawiających pełnomocników bliskich ofiar mec. Stefan Hambura zawnioskował o karę trzech lat bezwzględnego więzienia dla Arabskiego. O zbliżone kary zawnioskował dla pozostałych urzędników. "Najwyższej kary" za zarzucane czyny w tej sprawie chcieli też niektórzy z przemawiających bliskich ofiar katastrofy.

"Oskarżeni, a szczególnie Arabski jako koordynator (organizacji lotów VIP - PAP), byli zobligowani do bezwzględnego stosowania postanowień instrukcji HEAD (dot. procedur bezpieczeństwa lotów - PAP)" - mówił w maju przed sądem prok. Ścibisz.

Broniący Arabskiego mec. Andrzej Bednarczyk podkreślił w piątek, że "koordynator nie miał żadnego wpływu na proces związany z organizacją lotu". "Nie przypominam sobie dokumentu Dowództwa Sił Powietrznych, który wskazywałby na obowiązek szefa KPRM uczestniczenia w zabezpieczeniu lotu" - mówił.

Jak zaznaczył, z materiału dowodowego w sprawie wynika, że rolą koordynatora było ustalanie terminów lotów najważniejszych osób w państwie i niedopuszczanie do nakładania się terminów takich lotów, co mogłoby uniemożliwić ich obsługę.

Mec. Bednarczyk wskazał, że zachowanie Arabskiego absolutnie nie miało wpływu na późniejszą organizację i jakąkolwiek sferę bezpieczeństwa lotu 10 kwietnia 2010 r. "Tak naprawdę szef KPRM nie miał wtedy kompetencji, wiedzy, aby się wgłębić, sprawdzić i ocenić, czy lot mógł się odbyć" - dodał.

Obrońca Moniki B. mec. Stępiński ocenił zaś, że "wśród ofiar katastrofy było kilku najwyższych stopniem wojskowych, niektórzy nawet odpowiadali za stan lotnictwa w tym kraju". "W związku z czym, gdybym miał szukać, że ktoś gdzieś czegoś zaniedbał, to powiedziałbym, że środowisko wojskowych" - powiedział.

"Wysoki Sądzie, przez chwilę zastanówmy się nad taką sytuacją: pani B. mówi: +w żadnym wypadku ten lot nie może się odbyć+ (...) Pani B. odmawia realizacji zamówienia na lot. Przecież rwetes w prawicowych mediach byłby niespotykany: +jak to jest, jakiś urzędniczyna z KPRM uniemożliwia najważniejszemu obywatelowi lot do miejsca, do którego chce polecieć+" - mówił mec. Stępiński.

Obrońca Miłosława K. zaznaczył z kolei, że "gdyby Kancelaria Prezydenta stosowała procedury, to ta sytuacja wyglądałaby skrajnie inaczej i należy sobie zadać pytanie, czy ten lot odbyłby się".

Proces rozpoczął się w marcu 2016 r. Podstawą złożonego w 2014 r. prywatnego aktu oskarżenia jest art. 231 Kodeksu karnego, który przewiduje do 3 lat więzienia za niedopełnienie obowiązków funkcjonariusza publicznego. Akt oskarżenia wniesiono po tym, gdy Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga umorzyła prawomocnie śledztwo w sprawie organizacji lotów premiera i prezydenta do Smoleńska 7 i 10 kwietnia 2010 r.

Mec. Stępiński odniósł się także do prok. Józefa Gacka, który zajmował się umorzonym przez praską prokuraturę śledztwem. "To śledztwo zostało przeprowadzone przez jednego z najdokładniejszych prokuratorów, mierzyłem się z nim wielokrotnie na sali sądowej - i chapeau bas" - powiedział, nazywając prok. Gacka "bardzo trudnym przeciwnikiem". Jak wskazywał - mimo to śledztwo zostało umorzone.

"Żeby mówić o odpowiedzialności wynikającej z art. 231, trzeba przede wszystkim wskazać, jaki był obowiązek i z czego on wynikał" - mówił broniący Grzegorza C. mec. Dubois i ocenił, że w tym zakresie od oskarżenia "nie usłyszał wiele". "Obowiązków można nie dopełnić tylko w wypadkach, gdy taki obowiązek jest na daną osobę nałożony" - dodał.

"Wydaje mi się, że trzeba patrzeć na odpowiedzialność czyjąś w ramach realnych zadań, a nie imaginacji oskarżenia, a w tej sprawie przedstawiono imaginacje, a nie rzeczywiste obowiązki" - powiedział mec. Dubois.

Adwokat wskazał przy tym, że jego klient nie miał żadnych informacji na temat prawa lotniczego obowiązującego w Federacji Rosyjskiej, a praska prokuratura, umarzając postępowanie w 2012 r., pochwaliła postępowanie C. "Powiedziała, że jako urzędnik próbował ułatwić działania i współpracę innych organów" - przypomniał.

Mec. Dubois podkreślił też, że dyplomaci w ogóle nie powinni zajmować się sprawami dokumentacji. "Bo to jest rzecz specjalistyczna (...), dyplomata jest pocztylionem, a nie jest kimś, kto ma dokonywać korekt decyzji, które podejmują służby, które są do tego powołane" - wskazywał.

Oskarżycielami w procesie są bliscy kilkunastu ofiar katastrofy, m.in. Anny Walentynowicz, Janusza Kochanowskiego, Andrzeja Przewoźnika, Władysława Stasiaka, Sławomira Skrzypka i Zbigniewa Wassermanna.

Na początku procesu do sprawy - jako "rzecznik praworządności" - przyłączyła się prokuratura. We wrześniu ub.r. w związku ze zmianą stanu prawnego dotyczącego instytucji "rzecznika praworządności" przedstawiciel prokuratury złożył oświadczenie, że udział prokuratorów w tej sprawie opiera się na przepisie Kodeksu postępowania karnego stanowiącego, iż "do sprawy wszczętej na podstawie aktu oskarżenia wniesionego przez oskarżyciela posiłkowego może w każdym czasie wstąpić prokurator, stając się oskarżycielem publicznym".