Przewodniczący Rady Europejskiej będzie musiał pogodzić Niemcy i Francję w sporze o szefa KE.
We francusko-niemieckim tandemie zgrzyta nie od dziś. Nieporozumienie w sprawie tego, kto będzie kierował Komisją Europejską, jest kolejną odsłoną tlącego się sporu dwóch najważniejszych graczy w Europie. Wszystko zaczęło się, gdy francuski prezydent zaprezentował swoją wizję przyszłości UE, ale nie doczekał się żadnej reakcji ze strony kanclerz Angeli Merkel. Już w kampanii wyborczej odpowiedziała mu za to w konfrontacyjnym tonie nowa szefowa CDU Annegret Kramp-Karrenbauer, która skrytykowała Macronowski pomysł wzmocnienia unijnych instytucji kosztem państw narodowych.
Teraz to Paryż prowadzi otwartą kampanię przeciwko powołaniu Niemca Manfreda Webera na stanowisko szefa Komisji Europejskiej. Polityk został wysunięty jako kandydat jeszcze przed wyborami przez Europejską Partię Ludową, która elekcję wygrała i ma pierwszeństwo przy obsadzaniu tego stanowiska. Macron mówi jednak stanowcze „nie”.
– Merkel nie będzie umierać za Webera, ale nie ma w tej chwili innego wyjścia jak bronić tej kandydatury – mówi DGP jeden z unijnych dyplomatów. Zadanie pogodzenia Paryża i Berlina przypadło Donaldowi Tuskowi jako przewodniczącemu Rady Europejskiej, który prowadzi negocjacje w sprawie obsady unijnych stołków. Jeden z kluczowych argumentów przeciwko Weberowi jest taki, że Europa nie jest jeszcze gotowa na Niemca. Ale to podobno jest nie do przyjęcia dla Merkel, która odpowiada, że nie po to od 70 lat Niemcy pracują na rzecz europejskiej integracji, by wciąż słyszeć to samo.
Szanse Webera są niewielkie, gdyż za wiele osób chce go „utrącić”
Obecne zaangażowanie się kanclerz w obronę kandydata wynika raczej z lojalności wobec chadeckiego klubu w Parlamencie Europejskim niż prywatnych preferencji. Gdy Manfred Weber ogłaszał, że będzie ubiegał się o to, by Europejska Partia Ludowa wystawiła go jako swojego kandydata na szefa Komisji, niemieckie media podkreślały, że nie konsultował tego z panią kanclerz. Angela Merkel nie była również zwolenniczką tak wczesnego wskazywania potencjalnych kandydatów. Podobnie jak obecnie czyni to Macron, niemiecka polityk wolała zakulisowe negocjacje w gronie głów państw członkowskich.
Jak twierdzi nasz rozmówca, szanse Webera, pomimo wsparcia Merkel, są niewielkie, bo „za dużo jest chętnych, by go utrącić”. Chodzi o to, że w przekonaniu wielu Niemcy, odkładając na bok historię, są dzisiaj zbyt silnym państwem, by objęcie przez nich kluczowego stanowiska w Brukseli nie zostało odebrane jako przejaw dominacji. Zwłaszcza że do tej pory przewodniczącym KE przeważnie był polityk z mniejszego państwa, którego kandydatura była akceptowalna dla wszystkich. – Ale oni nie będą w stanie pójść do Merkel i jej powiedzieć, że się nie zgadzają na Webera, raczej powierzą to Tuskowi. On będzie musiał wziąć na siebie takie zadanie – dodaje informator DGP.
Jeszcze przed wtorkowym szczytem w Brukseli, na którym szefowie państw i rządów 28 krajów członkowskich rozpoczęli rozmowy o obsadzie unijnych stanowisk, uważano, że czarnym koniem wyścigu o fotel szefa KE jest francuski dyplomata i unijny negocjator ds. brexitu Michel Barnier. Tymczasem już w Brukseli prezydent Francji chwalił kompetencje kandydatki liberałów Margrethe Vestager. – Macron w tym sporze nie walczy o Francuza, ale o swojego kandydata – podkreśla nasze źródło. To może być także Dunka, której wsparcia udzielił we wtorek na szczycie premier tego kraju Lars Rasmussen, będący jej politycznym przeciwnikiem na lokalnej scenie politycznej. Szanse na to, że to będzie kobieta, rosną, bo Macronowi zależy na zachowaniu równowagi na stanowiskach – spośród czterech najważniejszych funkcji dwie mają objąć kobiety. We wtorek ten pomysł poparł Tusk.
Mowa jest także o kobiecych kandydaturach z naszego regionu. Pod uwagę brane są prezydent Litwy Dalia Grybauskaitė oraz dyrektor generalna Banku Światowego Bułgarka Kristalina Geor giewa. Jak informuje nas unijne źródło, na Litwinkę nie zgadzają się jednak kraje Grupy Wyszehradzkiej. Geor giewa ma większe szanse.
Z Europy Środkowej duże szanse na objęcie wysokiego stanowiska w Brukseli ma wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej odpowiedzialny za unię energetyczną Maroš Šefčovič. Pochodzący ze Słowacji polityk jest uważany za sprawnego dyplomatę, ale nie jest brany pod uwagę jako szef KE, lecz jego pierwszy zastępca. Tę funkcję obecnie sprawuje odpowiedzialny za praworządność Frans Timmermans. Jest on zresztą bardzo wysoko w wyścigu o fotel szefa KE jako kandydat socjalistów, którzy zajęli drugie po chadekach miejsce w wyborach do europarlamentu. – Problem polega na tym, że jeśli dojdzie do zablokowania kandydatury Webera, to i Europejska Partia Ludowa nie będzie chciała zgodzić się na Timmermansa – mówi nasz rozmówca. Timmermansowi mogłoby więc przypaść stanowisko wysokiego przedstawiciela kierującego unijną dyplomacją. Holenderski polityk ma jednak dzisiaj dużo większe ambicje po niespodziewanym zwycięstwie, jakie jego Partia Pracy odniosła w wyborach europejskich.