Doprowadzić do końca sprawy z tej kadencji, wygrać kampanię i przygotować plan rządów na kolejną – takie będą cele nowych ministrów.
Od wtorku prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński i premier Mateusz Morawiecki ustalali zmiany w składzie rządu. Wczoraj zapoznała się z nimi reszta kierownictwa PiS. Nominacje mają być polityczne, bez ekspertów czy bezpartyjnych fachowców. Jednocześnie ma być zachowany wewnątrzpartyjny balans, by żadna z frakcji nie czuła się skrzywdzona. Opinia publiczna ma poznać nazwiska nowych ministrów na początku przyszłego tygodnia. Wtedy prezydent miałby wręczyć akty powołania nowym szefom resortu i dymisje dotychczasowym, którzy wygrali wybory do Parlamentu Europejskiego.
Najbardziej prawdopodobny termin to wtorek 4 czerwca, czyli 30. rocznica pierwszych częściowo wolnych wyborów. Miałoby to być z jednej strony atrakcyjną cezurą dla nowego rządu. Z drugiej – popsuć szyki opozycji i Donaldowi Tuskowi, którzy szykują obchody rocznicy. – Ludzie raczej będą rozmawiali o rekonstrukcji, a nie o tym, co powiedział Tusk – tłumaczy nasz rozmówca z rządu.
Rekonstrukcja ma mieć dwa cele: stworzenie gabinetu na kampanię wyborczą przed jesiennymi wyborami do Sejmu, ale nowi ministrowie mają myśleć także o tym, co zrobią po wyborach. – Powinni przygotować program na kolejną kadencję, tak aby, jeśli wygramy wybory, ustawy nie spływały z opóźnieniem – mówi nam osoba z rządu.
Jakie zadania stoją przed nowym szefem resortu spraw wewnętrznych i administracji? O to zapytaliśmy ustępującego ministra Joachima Brudzińskiego. – Najważniejsza kwestia to zapewnienie wszystkim obywatelom bezpieczeństwa. Do tego dochodzi współpraca z samorządem terytorialnym i innymi resortami. Program modernizacji służb to już wyzwanie na kolejną perspektywę budżetową, bo 9,2 mld zł to olbrzymi zastrzyk dla służb mundurowych, ale wciąż dalece niewystarczający. Oczywiste jest, że ten program musi być kontynuowany we współpracy z MF. Ale tutaj jest zrozumienie ze strony premiera i na pewno będzie ze strony resortu finansów – komentuje Brudziński.
– Myślimy w dłuższej perspektywie. Przed kilka miesięcy i tak nie uda się niczego większego przeprowadzić. Trzeba tylko pilnować, by nic nie tąpnęło – dodaje inna osoba z resortu.
Sukcesja w MSWiA jeszcze wczoraj była przedmiotem spekulacji. Najczęściej wskazywano na Elżbietę Witek, posłankę PiS i byłą rzeczniczkę partii. Współpracujący z resortem samorządowcy (wczoraj odbyło się tu posiedzenie rządowo-samorządowej Komisji Wspólnej) oceniają, że nominacja wiceszefa MSWiA Pawła Szefernakera, który jednocześnie pełni funkcję pełnomocnika rządu ds. współpracy z samorządami, byłaby dla nich lepszą informacją, choć zdają sobie sprawę, że na przeszkodzie może stanąć jego młody wiek.
Następca Anny Zalewskiej w Ministerstwie Edukacji Narodowej to chyba najbardziej pewny typ z nowych ministrów wymienianych na polityczno-medialnej giełdzie. Dariusz Piontkowski to poseł PiS i wiceszef sejmowej komisji edukacji. Ale przychodzi do resortu, który nadal może być najbardziej zapalnym punktem w rządzie. Wprawdzie do września nauczyciele dostaną kolejną transzę podwyżek, ale jednocześnie do początku roku szkolnego jest zawieszona akcja strajkowa. Już na starcie minister może mieć do czynienia z sytuacją kryzysową. W ciągu kilku tygodni powinna zakończyć się rekrutacja do szkół średnich – tym razem o miejsca walczyli absolwenci gimnazjów i podstawówek. Anna Zalewska i jej resort zapewniali, że miejsce w szkołach będą dla wszystkich, jednak samorządy skarżą się, że może ich zabraknąć.
Nieoczekiwanie pojawił się wakat po Elżbiecie Rafalskiej. Wyborczy start minister rodziny był traktowany jako wsparcie Joachima Brudzińskiego. Ale Rafalska także zdobyła mandat w Parlamencie Europejskim. Jej następca będzie miał za zadanie wdrożyć wypłaty 500 plus na pierwsze dziecko. Ale jak wskazują nasi rozmówcy z rządu, czekają go też poważniejsze wyzwania. – Nasze instytucje rynku pracy zostały przygotowane pod wysokie bezrobocie, tymczasem sytuacja zupełnie się zmieniła. To wymaga nowego spojrzenia i poważnej reformy – podkreśla nasz rozmówca z KPRM. Dziś problemem staje się brak rąk do pracy. Nowe działania muszą kłaść nacisk na aktywizację osób biernych zawodowo. Nowy minister będzie musiał przygotować tak naprawdę strategię resortu na kolejną kadencję. Powinna ona obejmować również podejście do migracji, choć dla PiS to temat politycznie drażliwy.