Ugrupowanie liczy, że nowy szef Komisji ograniczy jej rolę w sporach o praworządność.
28 przywódców rozpocznie dzisiaj w Brukseli negocjacje na temat tego, kto będzie kierować najważniejszymi urzędami europejskimi. W rozmowach udział weźmie premier Mateusz Morawiecki. Źródła DGP przekonują, że szybkie tempo rozmów narzucił szef Rady Europejskiej Donald Tusk. Chce, by szefowie państw i rządów po zaprzysiężeniu nowego Parlamentu Europejskiego na początku lipca mieli już gotową listę nazwisk przygotowaną przez europejskich przywódców. Tusk dąży do uniknięcia sytuacji sprzed pięciu lat, gdy przeciąganie rozmów doprowadziło do tego, że to europarlament podjął decyzję, narzucając stolicom swoje nominacje.
W Brukseli do obsadzenia są cztery ważne stanowiska: przewodniczących KE, Parlamentu, Rady Europejskiej oraz szefa unijnej dyplomacji. Natomiast kryteriów, które przy tej okazji trzeba pogodzić, jest o wiele więcej. Liczą się interesy regionalne i państwowe. Na dodatek spełnić trzeba też warunki dotyczące równości płci – przynajmniej jedno z ważnych stanowisk ma objąć kobieta.
Podziały partyjne liczą się mniej, o czym świadczy deklaracja poparcia francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona dla Michela Barniera w wyścigu o najważniejszy fotel w Brukseli. Barnier jest republikaninem, natomiast Macron zaczynał karierę polityczną w rządzie socjalistów, a założone przez niego ugrupowanie Naprzód Francjo jest liberalne.
O Francuzie mówią dzisiaj wszyscy. PiS również nie wyklucza poparcia go. – Wszystko jest możliwe i wszystko zależy od oferty. My chcemy zakończenia arbitralnych procedur Komisji i jej rozpychania się, dążenia do bycia superrządem udzielającym rad państwom narodowym – powiedział Zdzisław Krasnodębski, eurodeputowany PiS i wiceprzewodniczący PE w tej kadencji. To zgadzałoby się z tym, co Barnier podkreślał, wygłaszając wykład w warszawskim Natolinie. Mówił, że Unia powinna respektować rolę państw narodowych. Polski rząd bardzo dobrze oceniał również pracę Barniera jako unijnego negocjatora. Francuz odwiedził Polskę trzykrotnie w ciągu ostatnich dwóch lat, ostatnio – pod koniec marca.
Nawet europarlament, który zapowiadał odrzucenie kandydata niebiorącego udziału w oficjalnym wyścigu, patrzy na Francuza przychylnie. – Trudno byłoby PE odrzucić tę kandydaturę, bo jego rola w procesie brexitu była bardzo pozytywnie oceniana przez stronę europejską. Ale może się pojawić ktoś inny, już się tak w historii zdarzało – mówi Danuta Hübner, europosłanka PO wybrana właśnie na kolejną kadencję.
Z nominacją Barniera jest jednak kilka problemów – nie został on wyłoniony w ramach procedury wiodących kandydatów, nie ma poparcia Berlina, a wspierający go Macron przegrał z Le Pen wybory.
Chadecy, którzy wygrali batalię o PE, forsują Niemca Manfreda Webera. Wspiera go również Angela Merkel, szefowa rządzącej CDU Annegret Kramp-Karrenbauer oraz lider bawarskiej CSU Markus Söder. Merkel unikała zaangażowania w europejską kampanię. Pomimo tego wystąpiła razem z Weberem na ostatnim wyborczym wiecu w piątek w Monachium. Jak mówiła, nadaje się on na tę funkcję, ponieważ jest „budowniczym mostów” – chce łączyć, a nie dzielić. Na dodatek cieszy się dużym poparciem samych chadeków, co w ocenie Merkel pokazuje, że jest „właściwym człowiekiem na nasze czasy”.
Również PiS długo doceniał otwartość Webera na współpracę z europejską prawicą. Niemiec w czasie kampanii wyborczej mocno postawił jednak na praworządność. W czasie wizyty w Warszawie ocenił sytuację w Polsce jako niepokojącą, co nie zostało dobrze odebrane przez Prawo i Sprawiedliwość. – Wyobrażacie sobie państwo, że polski polityk jedzie do Niemiec i mówi coś takiego. Spojrzą na niego jak na człowieka niespełna rozumu. Manfred Weber nie jest od definiowania polskich interesów w Polsce. To jest niebywała arogancja. To fatalnie nastawia do jakiejkolwiek współpracy – mówił DGP po tamtej wizycie Ryszard Legutko z PiS. W odróżnieniu od Webera Barnier zawsze stronił od oceny polskiej polityki.