Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk spodziewa się, że w niedzielnych wyborach do Parlamentu Europejskiego frekwencja w Polsce będzie wyraźnie wyższa niż w poprzednich wyborach europejskich. Jest też pewien, że w PE nie nastąpi radykalna zmiana.

Donald Tusk głosował w niedzielę w wyborach do PE wraz z żoną Małgorzatą w obwodowej komisji wyborczej nr 8 w Sopocie.

"Wszystko na to wskazuje, że po raz pierwszy, tak na serio, tutaj nad Wisłą przejęliśmy się wszyscy wyborami do Parlamentu Europejskiego, ale to jest znak dość czytelny w całej Europie ze względu na pewne krytyczne sytuacje, takie jak wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej i coraz wyraźniejsze antyeuropejskie trendy w niektórych krajach. Ludzie naprawdę przejęli się Europą i uznali, że jest to coś, co warto bronić – ja mam przynajmniej takie wrażenie. I chyba w związku z tym także u nas, w Polsce, frekwencja będzie wyraźnie wyższa niż do tej pory w tego typu wyborach" - powiedział Tusk dziennikarzom po głosowaniu.

Zastrzegł, że to nie znaczy, że "będziemy szczęśliwi z powodu tej frekwencji, bo pewnie to będzie nadal bardzo wyraźnie poniżej 50 procent".

Jak zaznaczył w jego przekonaniu w PE nie nastąpi żadna radykalna zmiana. "Parlament Europejski będzie wyglądał trochę inaczej, będzie sporo nowych twarzy. Ale jeśli chodzi o tę zasadniczą proporcję, tzn. antyeuropejscy politycy i proeuropejscy politycy, będzie wyglądał mniej więcej tak jak przez ostatnich 5 i 10 lat. I dlatego o projekt europejski jako taki jestem spokojny" - powiedział Tusk, pytany o to, jak będzie wyglądać Europa po wyborach do Parlamentu Europejskiego.

Jego zdaniem, dla Europy na "pewno przychodzi bardzo poważne wyzwanie".

"Ale ono nie jest związane tylko z tymi wyborami, tylko obiektywnie z sytuacją globalną. Ale jestem prawie gotów się założyć, że jeśli chodzi o to nastawienie proeuropejskie, że w Parlamencie Europejskim nie zabraknie szabel do obrony Europy jako całości – tutaj jestem dość spokojny" - podkreślił.