Ponad 26 tys. kandydatów ubiega się w czwartek o blisko 9 tys. mandatów w Anglii i Irlandii Północnej w wyborach samorządowych. Eksperci spodziewają się niskiej frekwencji oraz słabych wyników rządzącej Partii Konserwatywnej.

Wybór władz lokalnych w Wielkiej Brytanii odbywa się w różnych cyklach wyborczych dla poszczególnych części kraju. W czwartek nie będą głosować m.in. Szkoci i Walijczycy, a także mieszkańcy Londynu (poza uzupełnieniem rad w dwóch okręgach), Birmingham i Kornwalii.

Większość rad miejskich i gminnych wymieni wszystkich radnych, ale niektóre, jak np. 36 rad gmin i miast, w tym Manchesteru i Liverpoolu, będą wymieniały tylko jedną trzecią samorządów.

W sześciu miastach, w tym w Leicester i Middlesborough oraz w regionie North of Tyne w północno-wschodniej Anglii, wybrani zostaną nowi burmistrzowie.

Większość z mandatów, których los rozstrzygnie się w czwartek, ostatni raz odnowiono w 2015 roku. Wybory samorządowe odbyły się wtedy tego samego dnia, co wybory parlamentarne, w których rządząca od 2010 roku (w koalicji z Liberalnymi Demokratami) Partia Konserwatywna niespodziewanie uzyskała pierwszą od 23 lat samodzielną większość głosów w Izbie Gmin.

Torysi zdobyli też wówczas ponad 500 nowych mandatów w samorządach (w sumie ok. 5,5 tys. radnych), przejmując miejsca od liberałów i laburzystów. Dobry wynik zanotowała także Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP), która zdobyła 176 mandatów, co sprawiło, że jej stan posiadania w okręgach objętych wyborami w tym roku wzrósł do 202 radnych.

Ze względu na skomplikowaną strukturę i różne terminy głosowania trudno jest wyciągać wnioski dotyczące poparcia dla poszczególnych partii, ale telewizja BBC przygotowuje każdorazowo specjalną prognozę, w której próbuje przełożyć poparcie, jakie ugrupowania zyskały lokalnie na poziom ogólnokrajowy.

Inaczej niż w planowanych na 23 maja wyborach do Parlamentu Europejskiego, Brytyjczycy mają w czwartek wybór jedynie pomiędzy głównymi partiami oraz lokalnymi ruchami obywatelskimi. W wyborach samorządowych nie biorą bowiem udziału dwie nowe inicjatywy: eurosceptyczna Partia Brexitu byłego lidera UKIP Nigela Farage'a oraz proeuropejska formacja Change UK.

Komentatorzy spodziewają się spadku frekwencji poniżej zwyczajowych dla wyborów samorządowych 35 proc. przede wszystkim w związku z frustracją wywołaną impasem dotyczącym brexitu.

Sondaże przed majowymi wyborami do PE sugerują, że torysi uplasują się dopiero na trzecim miejscu za Partią Brexitu (około 28 proc. głosów) i opozycyjną Partią Pracy (około 22 proc.) i mogą liczyć tylko na kilkanaście procent głosów.

W sondażach badających preferencje w wyborach do Izby Gmin torysi, z poparciem rzędu 28 proc., plasują się za laburzystami, na których głosować chce około 32 proc. Brytyjczyków, ale przed nowym ugrupowaniem Farage'a popieranym przez 17 proc. ankietowanych.

Większość przedwyborczych prognoz wskazuje na słaby wynik Partii Konserwatywnej w wyborach samorządowych.

W około 150 okręgach wyborczych zgłosił się wyłącznie jeden kandydat, który automatycznie uzyska mandat.

Pomimo planowanego wyjścia Wielkiej Brytanii z UE, obywatele pozostałych 27 państw członkowskich Wspólnoty mieszkający na stałe w Wielkiej Brytanii, w tym blisko milion Polaków, mają prawo głosu, a także kandydowania w wyborach samorządowych.

Wybory rozpoczęły się o godz. 7 rano czasu lokalnego (godz. 8 w Polsce) i potrwają do godz. 22 czasu lokalnego (godz. 23 w Polsce). Część samorządów od razu rozpocznie liczenie głosów i ogłosi wyniki już w nocy, a pozostałe otworzą urny dopiero w piątek rano.

Z Londynu Jakub Krupa (PAP)