Od upadku Kaddafiego w 2011 r. sytuacja w kraju jest daleka od stabilnej. Teraz pokojowi w kraju zagraża konflikt między dwoma ośrodkami władzy.
W ostatnim czasie w Libii zmiany w kraju szły w dobrym kierunku. Państwowa firma naftowa przywróciła produkcję na poziomie miliona baryłek ropy, wzmacniając jedyne źródło dochodów budżetowych. Na połowę kwietnia została zaplanowana konferencja pokojowa, podczas której działające równolegle dwa ośrodki władzy miały się porozumieć co do przyszłości kraju.
Jednemu z nich przewodzi generał Khalifa Haftar, który sprawuje kontrolę nad wschodnią częścią Libii. Parę dni temu rozpoczął ofensywę na stolicę kraju Trypolis, w ten sposób starając się stłamsić działający tam Rząd Jedności Narodowej. Wiele wskazuje na to, że ofensywa ma na celu poprawę pozycji negocjacyjnej przed rozmowami, które miały się rozpocząć 14 kwietnia.
Haftar to ponad 70-letni weteran libijskich sił zbrojnych, który zaciągnął się do armii jeszcze za Kaddafiego. Kiedy stracił względy dyktatora, udał się na emigrację, z której wrócił dopiero po jego upadku. Następnie stworzył wokół siebie frakcję, która praktycznie oderwała historyczną krainę Cyrenajkę (bliżej granicy z Egiptem) od reszty kraju. Co więcej, od trzech miesięcy siły lojalne wobec Haftara prowadzą ofensywę, dzięki której generał zdobył kontrolę nad największym polem naftowym kraju, leżącym na południu Szarara. W ten sposób generał kontroluje większość libijskiego wydobycia, ale już nie eksportu. Czarne złoto z Szarary trafia bowiem rurociągiem do portu w pobliżu Trypolisu, gdzie znajduje się terminal naftowy.
Zdobycie Trypolisu i okolic nie będzie jednak proste, ponieważ nawet jeśli siły podporządkowane rządowi w stolicy są słabe, to w mieście i jego przyległościach działa wiele partyzantek niechętnych Haftarowi. Obawa społeczności międzynarodowej jest więc taka, że konflikt między tymi dwiema stronami ponownie wpędzi Libię w trudny do opanowania chaos. Na nim mogą zaś skorzystać strony trzecie, jak chociażby siatki organizujące przerzut ludzi przez Morze Śródziemne czy chociażby terroryści.
Doniesienia o ofensywie na Trypolis zbiegły się z informacją o najwyższych cenach ropy w tym roku. Wczoraj za baryłkę ropy brent z dostawą w czerwcu trzeba było zapłacić ponad 70 dol. Konflikt w Libii nie powinien jednak mieć wielkiego przełożenia na ceny czarnego złota. Kraj wydobywa bowiem niewiele ponad 1 mln baryłek dziennie, podczas gdy globalna produkcja wynosi prawie 100 mln. To o 1,5 mln baryłek więcej, niż wynosiła światowa produkcja w lutym ub.r., co oznacza, że nawet jeśli eksport z Libii załamie się, to światowa gospodarka wciąż ma spory margines bezpieczeństwa.