Brytyjski rząd potwierdził w poniedziałek, że ewentualne wybory do Parlamentu Europejskiego, gdyby W. Brytania nadal pozostawała członkiem Unii Europejskiej, odbędą się w czwartek 23 maja. Podkreślono jednak, że intencją władz pozostaje wcześniejsze opuszczenie Wspólnoty.

W liście potwierdzającym podjęcie decyzji administracyjnej w tej sprawie szef Cabinet Office i de facto wicepremier David Lidington podkreślił, że "jeśli wyjdziemy z Unii Europejskiej przed wyborami, to obowiązek ich organizacji przestanie istnieć", ale do tego czasu rząd będzie "realizował wymagania i obowiązki prawne", wynikające z przygotowań na taką ewentualność.

Wyznaczenie terminu pozwala Electoral Commission na rozszerzenie dotychczas prowadzonych przygotowań w razie konieczności organizacji wyborów, w tym m.in. potwierdzanie dostępności lokali wyborczych i przygotowania list kandydatów.

Krótko po rządowej deklaracji w tej sprawie do brytyjskich mediów wyciekł email, wysłany do grupy potencjalnych kandydatów rządzącej Partii Konserwatywnej, w którym napisano, że ugrupowanie "będzie brało udział w wyborach europejskich" i oficjalnie prosząc o przesyłanie swoich aplikacji o miejsce na listach wyborczych.

Wkrótce później, w oddzielnym mailu, przewodniczący ugrupowania Brandon Lewis precyzował jednak, że proces jest jedynie elementem przygotowań na wypadek konieczności przeprowadzenia głosowania, ale strategią rządu pozostaje opuszczenie Unii Europejskiej przed tym terminem i uniknięcie wyborów.

W odpowiedzi opozycyjna, pro-europejska partia Liberalnych Demokratów poinformowała, że także kończy proces wybierania ewentualnych kandydatów, zapowiadając, że ugrupowanie jest gotowe do dalszej walki o to, aby "nie tylko zatrzymać Wielką Brytanię w Unii Europejskiej, ale być liderem we Wspólnocie".

"Wyobraźmy sobie tylko, co moglibyśmy osiągnąć, gdybyśmy zatrzymali brexit i to nie tylko za sprawą możliwości przekierowania pieniędzy, przeznaczonych na przygotowania do niego, na fundusze pozwalające na regenerację miasteczek, miast i społeczności, które tego potrzebują najbardziej" - tłumaczył rzecznik liberałów ds. brexitu, Tom Brake.

Media spekulowały wcześniej, że swoje przygotowania pod kątem ewentualnego wyboru europosłów do Parlamentu Europejskiego prowadzi także główna opozycyjna Partia Pracy. Część ugrupowań łączy je z pracami na kampanią przed zaplanowanymi na 2 maja wyborami samorządowymi.

Wielka Brytania ma czas do 12 kwietnia, by zdecydować się na brexit bez umowy albo uzyskać zgodę UE na przedłużenie członkostwa we Wspólnocie i znalezienie nowego sposobu na wyjście z impasu politycznego. Mogłoby ono na przykład polegać na drugim referendum w sprawie brexitu lub znacznej zmianie proponowanego modelu relacji z UE (np. pozostanie we wspólnym rynku lub w unii celnej) i wymagałoby najprawdopodobniej udziału w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego.

W ubiegły piątek brytyjska premier Theresa May napisała do przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska, prosząc o wydłużenie procesu wyjścia z Unii Europejskiej do 30 czerwca br. z opcją udziału w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego, gdyby Wielkiej Brytanii nie udało się wcześniej sfinalizować umowy ws. opuszczenia Wspólnoty.

Szefowa rządu zaznaczyła, że jej rząd "będzie chciał ustalić harmonogram ratyfikacji, który pozwoli na wyjście ze Wspólnoty przed 23 maja 2019 roku i odwołanie (w Wielkiej Brytanii) wyborów do Parlamentu Europejskiego", ale dodała, że jednocześnie "będzie kontynuował odpowiedzialne przygotowania do ich organizacji, gdyby to okazało się niemożliwe".

Jak zastrzegła jednak, taki scenariusz "nie leżałby ani w interesie Wielkiej Brytanii, ani Unii Europejskiej".

Jej propozycja zostanie rozpatrzona na środowym szczycie UE i wymaga jednogłośnej zgody liderów 27 państw członkowskich. We wtorek, jeszcze przed wyjazdem do Brukseli, brytyjska premier spotka się w Berlinie z kanclerz Niemiec Angelą Merkel i w Paryżu z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem.

Jednocześnie przedstawiciele rządu kontynuowali także negocjacje z opozycyjną Partią Pracy ws. ewentualnej kompromisowego modelu brexitu, która mogłaby uzyskać większość głosów w Izbie Gmin po tym, jak wcześniej posłowie trzykrotnie odrzucili projekt umowy wyjścia przygotowany przez rząd May. Obie strony wciąż jednak nie porozumiały się jeszcze ws. warunków nowej propozycji.