Europejscy liderzy nauczyli się zarządzania strachem. Trudno zliczyć, ile razy bankrutowała Grecja i wszystkie pogrzeby wspólnej waluty i europejskiego projektu. Brexit może być kolejnym etapem pompowania czarnych scenariuszy
– Och, Europa zawsze znajduje się w kryzysie – tak były niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble w niedawnym wywiadzie dla CNBC odpowiedział na pytanie o to, czy nie martwi go brexit i sytuacja gospodarcza w niektórych krajach członkowskich.
Kryzys to słowo klucz ostatniej dekady w Europie. Wszystko zaczęło się wraz z zapaścią w 2008 r. za oceanem, która przyniosła UE potężną recesję. Ale na europejskiej scenie politycznej prawdziwy dramat rozpoczął się nieco później, kiedy przystąpiono do szukania działań naprawczych dla greckiego długu. Tę tragedię rozgrywano w kilku aktach, często pisząc najczarniejsze scenariusze.
– Europa stoi na skraju przepaści, mierząc się z najgorszym kryzysem w swojej historii – bił wtedy na alarm francuski prezydent Nicolas Sarkozy. Ówczesny lokator Pałacu Elizejskiego uważał, że „Europejczycy siedzą na wulkanie, który może rozsadzić kontynent”. „Jedność UE nie była nigdy równie zagrożona jak teraz”, „Europa jest najpiękniejszą budowlą ludzką, jaką kiedykolwiek stworzono. Nie pozwolę zniszczyć tego dziedzictwa” – to tylko niektóre z wypowiedzi Sarkozy’ego sprzed dekady.
Chociaż rozmowy na temat programów ratunkowych Aten odbywały się za zamkniętymi drzwiami, to na zewnątrz przeciekały historie o dramatycznych scenach zrywania rozmów i szantażach. Podobno w pewnym momencie przewodniczący RE Donald Tusk zasłonił drzwi szykującym się do wyjścia negocjatorom, apelując o rozsądek.
By zmobilizować Niemców do zgody na kolejne programy pomocowe dla Aten, kanclerz Niemiec Angela Merkel przekonywała, że „świat patrzy na Niemcy i Europę, czy jesteśmy gotowi i czy możemy sprostać odpowiedzialności”. – Jeśli upadnie euro, upadnie Europa. Tak nie może się zdarzyć – alarmowała. Szefowa niemieckiego rządu mówiła też o historycznym obowiązku obrony dzieła integracji europejskiej.
Napięcie wokół greckiego długu rosło i nawet rzadko udzielający się w debacie publicznej były niemiecki kanclerz Helmut Kohl zaczął przestrzegać przed „powrotem złych duchów przeszłości”. „One zawsze mogą wrócić” – pisał w niemieckim „Bildzie”.
Mobilizował do działania również ówczesny szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso, zapowiadając, że w przeciwnym razie „konsekwencje odczują wszyscy w każdym zakątku Europy”. Nawet najbardziej prestiżowe media nie wytrzymywały napięcia. Brytyjski „The Economist” pisał, że „strefa euro weszła w spiralę śmierci”.
Kolejnym testem dla Europy był kryzys migracyjny. Dramatyczne obrazy ze szlaków migracyjnych oglądaliśmy przeplatane apokaliptycznymi wypowiedziami polityków, którzy wieszczyli, że Europa może już nigdy nie być taka sama. – Kryzys migracyjny wystawia europejską tożsamość na próbę – mówiła szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini w europarlamencie. – On może położyć kres europejskiemu projektowi. Nie możemy stać z założonymi rękami – wtórował przewodniczący europarlamentu Antonio Tajani na łamach dziennika „The Guardian”.
Z kolei szef KE Jean-Claude Juncker diagnozował, że Unia Europejska staje się coraz bardziej krucha, a pęknięcia są coraz głębsze. – Te wyrwy w europejskiej solidarności pozostawiają trwałe rany – mówił, gdy europejscy liderzy nie mogli dojść do porozumienia, w jaki sposób odpowiedzieć na kryzys migracyjny.
W snuciu apokaliptycznych wizji na temat migracji przodował węgierski premier Viktor Orbán. To właśnie przez Węgry prowadził jeden ze szlaków migracyjnych, co do dzisiaj dostarcza politycznej amunicji Orbánowi. W 2016 r. – w szczycie kryzysu migracyjnego – węgierski premier wieścił kres chrześcijańskiej Europy, migrację nazywając „koniem trojańskim terroryzmu”. – Albo utrzymamy naszą ojczyznę i Europę taką, jaką ją kochamy, albo je stracimy – zapowiadał. A po budowie muru na granicy Orbán ogłosił, że bez Węgier Europa by upadła, bo nie powstrzymałaby własnej kapitulacji.
Dzisiaj Europa radzi sobie z kolejnym kryzysem. Przez dwa lata Londyn i Bruksela przygotowywały się do rozwodu, ale pomimo olbrzymich negocjacyjnych wysiłków scenariusza wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej nie udało się napisać na czas. Teraz alternatywne rozwiązanie jest poszukiwane w chaosie i pośpiechu. W tym tygodniu na szczycie w Brukseli spotkają się szefowie 28 krajów członkowskich, by przedłużyć tymczasowo członkostwo Brytyjczyków. Niewykluczone są znowu dyskusje do świtu.
W swojej wypowiedzi o kryzysach europejskich Schaeuble podkreślił, że otwierają one przed Europą nowe możliwości. – Spoglądając na historię UE, widzimy, że kryzysy zawsze napędzały integrację europejską. Oczywiście wiążą się one z wyzwaniami, ale generalnie nasz zachodni system demokracji ustanowiony po drugiej wojnie światowej jest nieuchronnie związany z pewnego rodzaju stresem – podsumował niemiecki polityk.