Głosujący w niedzielnych wyborach parlamentarnych w Mołdawii spotykają w pobliżu lokali licznych agitatorów. Zgodnie ze zmianą prawa nie obowiązuje cisza wyborcza, a jedyne ograniczenie to zakaz agitowania w lokalach i w promieniu stu metrów od nich.

W okolicach punktów wyborczych widać ubranych w jednakowe niebieskie kurtki działaczy rządzącej od 2015 roku Partii Demokratycznej (PMD), a także aktywistów Partii Socjalistycznej (PSRM) i ugrupowania Iliu Sora. Stoją przy partyjnych banerach, rozdają ulotki i kalendarze, zagadują przechodniów. Przed jednym z lokali na obrzeżach Kiszyniowa kilka osób je kiełbaski.

„Właśnie zagłosowałem. Jak zawsze, kiedy idą wybory, obiecali większe zarobki i niższe ceny, a jak już wygrają, to o tym zapomną i zaczną robić swoje interesy” - mówi PAP 50-letni Igor.

"A ja zapomniałam, że wybory są już w tę niedzielę! Myślałam, że więcej się będzie działo w czasie tej kampanii" - mówi dwudziestoparoletnia mieszkanka Kiszyniowa.

O godz. 13 frekwencja wyniosła ok. 27 proc.

O odbywających się wyborach przypominają lektorzy w radiu, na antenie puszczane są też reklamy PMD, PSMR i Sora.

W stolicy Mołdawii co pewien czas rzucają się w oczy billboardy PMD, PSMR i partii Sora, która obiecuje m.in. przywrócenie kołhozów.

Na bijących czerwienią plakatach Socjalistów, których symbolem jest gwiazda, możemy przeczytać hasło w języku rosyjskim: "Nie ufaj nikomu! Głosuj na socjalistów, głosuj na gwiazdę – to logiczne!", a Partia Demokratyczna obiecuje na wielkich reklamach podniesienie średniego wynagrodzenia do 13 tys. lejów (ok. 675 euro), oraz składa obietnicę przyznania 200 lejów (ok. 10 euro) miesięcznie na dziecko. „Czyny, nie słowa” - gwarantują. Po mieście rozklejone są też plakaty z apelem w języku rumuńskim i rosyjskim: "Nie głosuj na oligarchów" i afisze komunistów z sierpem i młotem oraz hasłem: „komuniści u władzy – porządek w kraju!”.

Najwięcej reklam wyborczych wisi jednak poza centrum stolicy. Victoria Bucataru z Mołdawskiego Stowarzyszenia ds. Polityki Zagranicznej zwróciła uwagę w rozmowie z PAP, że kampania billboardowa była zintensyfikowana na prowincji, by wywierać silniejszy wpływ na mieszkańców mniejszych miast i wiosek.

Kampania wyborcza była też obecna w internecie. W ostatnim tygodniu wiele firm zamieściło na swych stronach w serwisach społecznościowych podziękowania dla rządzącej Partii Demokratycznej za "dobre reformy", które nadały biznesowi "impulsu".

"Miło nam zauważyć, że reformy podatkowe przeprowadzone w ostatnim czasie realnie wsparły rozwój naszego biznesu. Mogliśmy podwyższyć naszym pracownikom wypłaty, dać pracownikom talony na żywność i mogliśmy utworzyć nowe miejsca pracy. Doceniamy i popieramy środki, podjęte przez obecny rząd dla wsparcia biznesu" - napisała sieć handlowa Nr 1.

Na portalach społecznościowych internauci udostępniają nagrania z wydarzeń towarzyszących kampanii. W sobotę furorę robił filmik nagrany w miejscowości Costesti na południowy zachód od Kiszyniowa, gdzie przez miasto przejechał korowód niebieskich traktorów z plakatami miejscowego kandydata Partii Demokratycznej. Tego samego dnia osoby w kurtkach z symboliką partii rządzącej jeździły po ulicach Kiszyniowa... na białych koniach. Partyjni działacze wręczali przechodniom róże i materiały promocyjne.

Oznak kampanii wyborczej nie widać na ulicach największego miasta separatystycznej republiki Naddniestrze – Tyraspolu. Mieszkańcy tego nieuznawanego państwa, które niepodległość ogłosiło w 1990 roku, mogą brać udział w niedzielnych wyborach. Głosy mogą oddawać w przygotowanych dla nich lokalach wyborczych, znajdujących się ok. 40 km od de facto granicy, wgłąb terytorium administrowanego przez Kiszyniów.

Korespondent portalu NewsMaker donosi, że z Tyraspolu w niedzielę wyrusza wiele autobusów na mołdawskich tablicach, które zmierzają do lokali wyborczych. Mówi się, że niektóre miejscowe zakłady pracy organizują grupowe wyjazdy na głosowanie.

Przedstawiciele demokratów i socjalistów oskarżają się wzajemnie o zorganizowanie tych wyjazdów. Demokraci złożyli do Centralnej Komisji Wyborczej skargę, w której zarzucają socjalistom kupowanie głosów naddniestrzańskich wyborców. Z kolei prezydent Igor Dodon, wywodzący się z PSRM, powiedział w niedzielę, że posiada informacje o tym, że naddniestrzański holding Sheriff ma zagwarantować transport osobom, które zagłosują na demokratów.

"A jakie to wybory? Prezydenckie? Nie wiedziałam, że mogę głosować. Nigdy wcześniej nie brałam udziału w mołdawskich wyborach" - mówi PAP mieszkanka Tyraspolu, posiadająca paszporty Naddniestrza i Mołdawii.

Sondaże wskazują, że żadnej z partii nie uda się zdobyć większości w parlamencie. W badaniach opinii publicznej prowadzi prorosyjska PSRM. Do parlamentu według sondaży wejdzie też Parta Demokratyczna, proeuropejski blok Acum (rum. „teraz”) oraz określana jako populistyczna i bliska demokratom i określana jako populistyczna partia Sora.