Partia Jarosława Kaczyńskiego chce oprzeć strategię wyborczą na trzech filarach: podkreślaniu swojej wiarygodności, nowych zapowiedziach programowych oraz straszeniu wyborców dojściem opozycji do władzy.
DGP
W najbliższą sobotę Prawo i Sprawiedliwość organizuje w Warszawie dużą konwencję. Wystąpią na niej prezes partii Jarosław Kaczyński i premier Mateusz Morawiecki. To tam pojawią się zapowiedzi działań PiS, które mają gwarantować utrzymanie poparcia dotychczasowych zwolenników i przysporzyć partii nowych wyborców.
Dobra sytuacja budżetowa pozwala PiS składać kolejne obietnice, choć nie zapowiada się rozmach podobny do kampanii z 2015 r. Jak wynika z nieoficjalnych rozmów z politykami PiS, ale także oficjalnych sygnałów, nowe obietnice mają mieć mniej socjalny charakter. Chodzi m.in. o obniżenie obciążeń podatkowych dla osób zarabiających najmniej.
Wybór konkretnego wariantu ma być dokonany w drugiej połowie tygodnia przez kierownictwo PiS, a konkretnie lidera formacji Jarosława Kaczyńskiego razem z premierem Morawieckim. Różne koncepcje zmian zostały przygotowane w bezpośrednim otoczeniu premiera. Były oglądane zarówno pod kątem skutków politycznych dla formacji, jak i finansowych dla budżetu.
Premier w wywiadzie, który publikujemy w dzisiejszym wydaniu, mówi o kryteriach, jakie ma spełniać nowe rozwiązanie.
PiS chce też poddać liftingowi własne sztandarowe propozycje. W programie „Rodzina 500 plus” ma być zwiększone kryterium dochodowe dające uprawnienia do otrzymania świadczenia na pierwsze dziecko. Z kolei program „Dobry start”, czyli 300 plus, jak pisaliśmy wczoraj, ma zyskać rangę ustawową.
Niewykluczone, że na konwencji padną też inne zapowiedzi, dotyczące różnych części elektoratu. Już wiadomo, że Jadwiga Emilewicz, minister przedsiębiorczości i technologii, pracuje nad zachętami dla Polaków wracających z zagranicy.
Konwencja ma pozwolić PiS przejąć polityczną inicjatywę i narzucić własną narrację: partii gwarantującej stabilizację i rosnący poziom życia.
Wczoraj premier przez kilkanaście godzin podróżował po Polsce. Odwiedził pięć miejscowości w województwach mazowieckim, świętokrzyskim i małopolskim. Akcja została zorganizowana jako „300 dni piątki Morawieckiego”.
W pięciu miejscach Morawiecki pokazywał wdrożone przez siebie obietnice. W podwarszawskim Raszynie mówił o Funduszu Dróg Samorządowych, w Białobrzegach o małym ZUS, w Jedlance gościł w środowiskowym domu samopomocy, w którym przekonywał do programu „Dostępność plus”. Z kolei w Zagnańsku była mowa o niższym CIT dla mniejszych firm, a w małopolskiej Gołczy o programie „Dobry start”. Do premiera dołączali ministrowie odpowiedzialni za poszczególne rozwiązania. Organizowano spotkania z ich beneficjentami.
Z wyjazdu premiera drwiła opozycja. „Obchody 300 dni «piątki Morawieckiego» w postaci zwiedzania przez premiera autobusem stacji benzynowych pokazują surrealistyczne oderwanie ekipy PiS od rzeczywistości. A tu kryzys goni kryzys. Będą też obchody 20 miesięcy rdzewienia stępki Morawieckiego pod prom w Szczecinie?” – pytał w mediach społecznościowych Tomasz Siemoniak z PO.
Z perspektywy PiS cała operacja miała pokazać z jednej strony efekty podejmowanych działań, a z drugiej, że partia rządząca jest konsekwentna, dotrzymuje słowa i gwarantuje stabilne rządy. Temu służy także takie przeorganizowanie pracy zaplecza premiera, by do rządowych prac legislacyjnych nie trafiały projekty budzące negatywne odczucia elektoratu i mogące przyczynić się do utraty poparcia.
Wczorajsza podróż Morawieckiego to także próba przełamania defensywy, w jakiej jest PiS, m.in. po publikacjach „Gazety Wyborczej” o rozmowach Jarosława Kaczyńskiego na temat budowy wieżowców w centrum Warszawy czy w związku z krytyką w ostatnich dniach związaną ze zorganizowaną w Warszawie konferencją na temat Bliskiego Wschodu i napięciem w stosunkach z Izraelem (choć podróż premiera była planowana, zanim wybuchł kryzys po kontrowersyjnej wypowiedzi premiera Benjamina Netanjahu).
Trzecim filarem strategii partii rządzącej ma być uderzanie w opozycję. Chodzi o pokazywanie, że utrata władzy przez PiS będzie oznaczała niestabilne rządy, bo alternatywę stanowi wielonurtowa koalicja. PiS zamierza też straszyć beneficjentów 500 plus czy obniżenia wieku emerytalnego, że dojście opozycji do władzy oznacza odwrócenie zmian lub co najmniej znaczące korekty. Choć np. PO doskonale zdaje sobie sprawę z tego ostrza krytyki PiS i deklaruje, że nie będzie zmieniać 500 plus. Główny ekonomista PO Andrzej Rzońca w rozmowie z DGP zwracał też uwagę, że po obniżce wieku emerytalnego przez PiS jego ponowne podniesienie nie ma sensu, gdyż przetrwa najwyżej kadencję.