Odroczenie brexitu może spowodować spore zamieszanie. Nasza PKW mówi o konieczności pilnej nowelizacji kodeksu wyborczego.
Z punktu widzenia majowych wyborów do Parlamentu Europejskiego najmniej byłoby kłopotów, gdyby Wielka Brytania opuściła Wspólnotę zgodnie z zaplanowanym, marcowym terminem. Zagospodarowano już bowiem mandaty po brytyjskich europarlamentarzystach, którzy osierocą w izbie 73 miejsca. Część z nich przypadnie 14 krajom członkowskim, które były w izbie niedoreprezentowane. Polska otrzyma jeden mandat więcej. Decydenci w Brukseli postanowili odchudzić europarlament, zmniejszając ogólną liczbę europosłów – z 751 do 705.
Możliwe jednak, że moment rozwodu Londynu z Brukselą się opóźni. W takiej sytuacji Wielka Brytania jako kraj członkowski powinna zachować reprezentację w strukturach unijnych.
Jest to jedna z opcji, ale jak wynika z wczorajszych słów przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej Wojciecha Hermelińskiego, trzeba się na nią przygotować. W jego ocenie polski parlament powinien przeprowadzić nowelizację kodeksu wyborczego. I to jak najszybciej. Dlatego z takim wnioskiem PKW w przyszłym tygodniu zwróci się do marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego.
Polska w europarlamencie bez Wielkiej Brytanii ma mieć 52 mandaty. Gdyby jednak Brytyjczycy mieli pozostać w UE, musielibyśmy oddać Wyspiarzom to jedno miejsce. Według Hermelińskiego nie trzeba czekać na decyzję Londynu odraczającą brexit, lecz już teraz w kodeksie wyborczym ten jeden „mandat oczekujący” zapisać warunkowo.
U nas ta operacja będzie łatwa do przeprowadzenia, bo mandaty w wyborach europejskich, w odróżnieniu od parlamentarnych, nie są przypisane do poszczególnych okręgów. – W przypadku Parlamentu Europejskiego jest to akurat najprostsze. Normalnie trzeba by określić, w którym okręgu ten mandat ubywa, natomiast w tych wyborach nie ma to znaczenia, ponieważ rozdysponowanie mandatów wśród okręgów odbywa się dopiero wtedy, gdy znany jest już rozkład głosów – podkreśla socjolog Jarosław Flis.
O wiele bardziej skomplikowana jest sytuacja w Irlandii, której do 11 dotąd zajmowanych miejsc w europarlamencie dodano dwa. Prawodawcy w Dublinie już przypisali je do okręgów wyborczych. I teraz są w kłopocie.
– Łatwo jest dodać mandat, ale odebrać go już po fakcie jest trudno – zauważa Flis.
Powołując się na rozmowę z urzędnikiem brytyjskim wyższego szczebla, Reuters informował niedawno, że Brytyjczycy biorą pod uwagę możliwość zorganizowania w maju wyborów do Parlamentu Europejskiego. Pieniądze na ten cel zostały już zabezpieczone w brytyjskim budżecie. Wyznaczona jest też data – czwartek, 23 maja (wybory przypadają w innych dniach w poszczególnych krajach członkowskich, u nas odbędą się trzy dni później, w niedzielę).
Nie wiadomo, na jak długo brytyjscy deputowani zasiedliby w europarlamencie. Zwolennicy pozostania Wielkiej Brytanii we Wspólnocie wciąż mają cichą nadzieję, że uda się moment wyjścia odroczyć bezterminowo – i Zjednoczone Królestwo uniknie brexitu. To jednak najmniej prawdopodobny scenariusz, bo wymagałby zorganizowania drugiego referendum.
Bardziej realne jest kilkumiesięczne opóźnienie brexitu. Wówczas Brytyjczycy, którzy weszliby do nowego Parlamentu Europejskiego, zwolniliby miejsca w czasie trwania kadencji. Teoretycznie ich mandaty mogliby wtedy przejąć „oczekujący” kandydaci z 14 krajów członkowskich, którym przydzielono dodatkowe miejsca w schedzie po Brytyjczykach.
– Start Brytyjczyków w wyborach europejskich to żaden problem proceduralno-prawny, bo wszystko odbyłoby się na dotychczasowych zasadach – mówi DGP analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Przemysław Biskup. W jego ocenie unijne prawo również pozwala na bezproblemowe i automatyczne rozwiązanie sprawy osieroconych przez Brytyjczyków mandatów już w trakcie kadencji europarlamentu. Ale to jest trudne do wyobrażenia z politycznego punktu widzenia. Większość brytyjskich europarlamentarzystów to torysi, którzy współtworzą wraz z PiS frakcję Europejskich Konserwatorów i Reformatorów. Brexit w trakcie kadencji mógłby oznaczać osłabienie tego ugrupowania na korzyść innych, bo do europarlamentu dokooptowani zostaliby politycy reprezentujący inne niż torysi siły polityczne.
– Co więcej, przedłużenie członkostwa w Wielkiej Brytanii oznacza, że będzie ona miała wpływ na obsadę stanowisk w UE, w tym skład Komisji Europejskiej i wybór przewodniczącego PE – zauważa ekspert.
Dlatego wśród unijnych dyplomatów coraz częściej mówi się o tym, by pozwolić Brytyjczykom pozostać we Wspólnocie nie dłużej niż trzy miesiące. Zaprzysiężenie nowego europarlamentu odbędzie się 1 lipca. Jeśli do tego czasu Zjednoczone Królestwo opuści Unię, niepotrzebne będą wybory na Wyspach.
5 po tyle dodatkowych mandatów w europarlamencie dostaną Francja i Hiszpania
3 miejsca ekstra zajmą Holandia i Włochy
2 mandaty dodatkowo otrzyma Irlandia
1 miejsce więcej zajmą Polska, Rumunia, Szwecja, Austria, Dania, Słowacja, Finlandia, Chorwacja, Estonia