We wtorek w sądzie okręgowym w Warszawie odbyła się kolejna rozprawa w procesie Mieczysława O. Były dyrektor IMGW ma 94 zarzuty, m.in. przyjęcia 900 tys. zł łapówek od pracowników, zatrudniania "słupów", oferowania pracy za seks. Zeznawał m.in. poseł PO Stanisław Gawłowski.

Pierwsza rozprawa w procesie Mirosława O., dyrektora Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej w latach 2006-2015, odbyła się w czerwcu 2018 roku. Prokuratura postawiła mu 94 zarzuty. Według niej były dyrektor m.in. zatrudniał kierowcę do celów prywatnych, kupował za fundusze IMGW sprzęt fotograficzny do użytku niezwiązanego z pełnioną funkcją, kupował za publiczne pieniądze bilety lotnicze na wycieczki z żoną, drogi alkohol, słodycze i prezenty świąteczne dla menedżerów.

Śledczy zarzucają także b. dyrektorowi, że kupił cztery bilety na lot z Polski do USA w klasie biznes, które kosztowały Instytut 200 tys. zł. Jednym z beneficjentów tej podróży miał być Stanisław Gawłowski, wówczas wiceminister ochrony środowiska.

We wtorek w warszawskim sądzie prokurator pytał Gawłowskiego o nadzór, zatrudnianie w instytucie, znajomość z Mieczysławem O.

Poseł powiedział, że nadzorował IMGW od końca 2007 roku, gdy zaczął pracę w Ministerstwie Środowiska. Z zeznań Gawłowskiego, złożonych wcześniej w prokuraturze, które odczytano na sali rozpraw, wynikało, że spotykał się z Mieczysławem O. i raz był u niego w domu.

Gawłowski podkreślił, że uprawniony do zatrudniania i zwalniania ludzi był b. dyrektor IMGW. Dopytywany o Łukasza L. (to były zastępca Mieczysława O. i główny świadek w tej sprawie; media podawały, że O. przed laty miał z nim łączyć romans), podkreślał, że nie wydawał poleceń dotyczących L., miał co do niego zastrzeżenia. "Siłą rzeczy raz rozmawialiśmy o L. Mieczysław O. mówił, że zastanowi się, przemyśli, że wysoko ocenia kompetencje L." – powiedział Gawłowski.

Polityk odniósł się też do nieprawidłowości w instytucie. Mówił, że co jakiś czas odbywały się kontrole, ale niczego nie wykazywały. "Nigdy nie dostałem takiej informacji wprost, ale w formie plotek (…) Minister nie wykonuje tych kontroli osobiście. Otrzymywałem raporty z kontroli. Wnioski końcowe nie wskazywały na większe uchybienia" – zeznał. Zapewnił, że gdyby wiedział o nieprawidłowościach, to zareagowałby natychmiast. Dodał, że ani razu po kontroli nie pojawiło się zalecenie, by odwołać dyrektora lub zawiadomić organy ścigania.

Prokuratur dopytywał także o świąteczne prezenty od IMGW. Gawłowski powiedział, że wszyscy ministrowie je otrzymywali, a kosze z prezentami od IMGW niczym się nie różniły od wysyłanych przez inne instytucje.

Na pytanie o zgodę na podróże służbowe Mieczysława O., m.in. do USA i na Kamczatkę, Gawłowski opowiedział: "Wielokrotnie odmawiałem, być może na Kamczatkę też. Nie sądziłem, że będzie to lepiej wpływało na pracę instytutu (…) Nie wiem, jak były finansowane. To była sprawa właściwego departamentu (…) Byłem zaproszony na konferencję do USA, ale z powodu natłoku obowiązków służbowych nie dałem rady wziąć w niej udziału". Dodał, że członkowie rządu "też latają w klasie biznes, a szefowie urzędów centralnych mieli przyzwolenie, by w niej latać".

Polityk odnosił się też do zarzutów dotyczących byłego dyrektora, jego zastępcy i ówczesnego szefa rady naukowej IMGW, którzy mieli ustawić przetarg wart około 24 mln zł. Chodzi o zlecenie na projekt, dostawę i uruchomienie tzw. systemu AWOS (automatyczne systemy pomiarów meteorologicznych) służącego osłonie meteorologicznej lotnisk w Katowicach, Krakowie, Wrocławiu, Rzeszowie, Łodzi, Szczecinie i Gdańsku. Gawłowski podkreślił, że "pamięta rozmowę, że IMGW przejął AWOS-y z państwowej Agencji Żeglugi Powietrznej".

We wtorek przed sądem zeznawał także m.in. były podwładny, któremu Mieczysław O. kazał - według prokuratury - rąbać drzewo ścięte na terenie Instytutu i przewozić drewno do domu dyrektora w Łomiankach. "Woziliśmy je do domu w godzinach pracy (…) Zawsze transport był wykonywany tym samym samochodem. Otwierała żona i rozładowywaliśmy je pod domem. Dyrektor nie pytał, czy jesteśmy rozliczani" – zeznał mężczyzna. Nie potrafił sprecyzować, ile drewna przewiózł do domu Mieczysława O. "Zawsze patrzyłem na resory samochodu, żeby go nie przeciążyć" – powiedział.

W grudniu Prokuratura Okręgowa w Warszawie skierowała do sądu kolejny akt oskarżenia przeciwko Mieczysławowi O. Nowe zarzuty dotyczą korupcji. Sąd Apelacyjny w Warszawie zdecydował, że O. może opuścić areszt po wpłaceniu 400 tys. zł kaucji.

Śledztwo w sprawie O. trwało prawie dwa lata. Akt oskarżenia objął Mieczysława O., jego córkę Esterę i podwładną Edytę W.-D. Pozostałe 17 osób, wobec których Prokuratura Okręgowa w Warszawie też prowadziła śledztwo, poddało się karze bez procesu.

Poseł Gawłowski również ma zarzuty prokuratorskie. W kwietniu 2018 roku zachodniopomorska delegatura Prokuratury Krajowej w Szczecinie postawiła mu pięć zarzutów, w tym trzy o charakterze korupcyjnym. Dotyczą okresu, kiedy polityk był wiceministrem ochrony środowiska. Gawłowski przebywał trzy miesiące w areszcie; opuścił go w lipcu ubiegłego roku po wpłaceniu pół miliona złotych kaucji.

Polityk PO usłyszał m.in. zarzut przyjęcia łapówki w postaci dwóch zegarków TAG Heuer o wartości około 26 tys. zł. Mieli je wręczyć były dyrektor IMGW i jego zastępca Łukasz L. w zamian za gwarancję pozostawienia L. na stanowisku. Mieczysław O. miał zaś uzyskać w ten sposób wsparcie Gawłowskiego dla starań o wejście do władz Światowej Organizacji Meteorologicznej z siedzibą w Genewie. Stanisław Gawłowski zaprzecza, by kiedykolwiek otrzymał łapówkę.(PAP)

Autor: Aleksandra Kuźniar