Gdy okazało się, że skala przestępczości VAT-owskiej rośnie, zjawisko to zostało objęte priorytetowym nadzorem CBŚP - zeznał w piątek przed komisją śledczą ds. VAT Igor Parfieniuk.

W piątek przed komisją ds. VAT zeznaje były komendant Centralnego Biura Śledczego Policji Igor Parfieniuka. To trzeci świadek, który w tym tygodniu stawił się przed komisją.

Małgorzata Janowska (PiS) pytała m.in. o to, czy do CBŚ w sprawie przestępczości związanej z VAT zwracali się przedsiębiorcy. Świadek poinformował, że bodajże w 2013 r. izba zrzeszająca firmy zajmujące się handlem paliwami płynnymi wskazała na dużą lukę w VAT związaną z przestępczością w tym obszarze.

"Stąd też te nasze działania w tym kierunku" - powiedział b. szef CBŚP. Wyjaśnił, że organizacja wskazywała na duże zagrożenie oraz informowała o sposobach działania grup przestępczych.

Pytany o współpracę z resortem finansów dotyczącą zwalczanie tych przestępstw ocenił, że układała się ona bardzo dobrze.

Natomiast Genowefa Tokarska (PSL-UED) pytała m.in. o to, jak były traktowane przez CBŚP przestępstwa związane z wyłudzeniami VAT, czy były pod specjalnym nadzorem, czy też były traktowane tak, jak każde inne.

"W momencie, kiedy okazało się, że skala przestępczości VAT-owskiej rośnie, co nawet i nam wychodziło w zestawieniach, zgodnie z poleceniem ministra musieliśmy się na tym skoncentrować, bo to były największe straty skarbu państwa. Więc ukierunkowanie naszych działań w tym zakresie musiało iść w tym kierunku przede wszystkim" - poinformował Parfieniuk. Przyznał, że nadzór w tym zakresie był priorytetem.

Tokarska pytała, kto miał większe możliwości - CBŚ czy CBA. Parfieniuk zauważył, że CBŚ miało oparcie w tym, że było i jest częścią policji, w związku z tym strukturalnie miało większe możliwości. Ale, jak ocenił, pod względem dostępu do informacji skarbowej "to oni mieli lepiej".

"Ale myśmy kombinowali, jak umieli. Trudno rozważyć, kto miał większe możliwości, kadrowo chyba CBŚ jest większe (...). Moim zdaniem jednak chyba CBŚ (miało większe możliwości - PAP)" - uznał Parfieniuk.