Nie ma dla Polski i dla całego obozu dobrej zmiany lepszego kandydata na prezydenta w przyszłych wyborach prezydenckich niż Andrzej Duda - powiedział w czwartek doradca prezydenta Andrzej Zybertowicz.

Zybertowicz pytany był w czwartek w radiu Zet, czy Andrzej Duda powtórnie będzie startował w wyborach prezydenckich w 2020 r. powiedział, że prezydent podejmie decyzję w odpowiednim czasie. "Nie ma dla Polski lepszego kandydata i dla obozu dobrej zmiany nie ma lepszego kandydata (na prezydenta)" - ocenił Zybertowicz.

Pytany, czy miniony rok był dobrym rokiem dla Andrzeja Dudy odparł: "Ja myślę, że to był dobry rok i o tym przesądziła nie tylko uporczywa aktywność prezydenta Dudy, ponad 100 wizyt krajowych i bodaj 65 międzynarodowych i masę innych rzeczy".

Zdaniem Zybertowicza dużym sukcesem prezydenta były obchody 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości. "Z badań, które Narodowe Centrum Kultury zamówiło zaraz po tych obchodach, 72 proc. badanych mówi, że obchody święta były łączące, a nie dzielące" - podkreślił.

Dodał, że "narracja znacznej części opozycji i mediów z nią zaprzyjaźnionych, która mówiła, że Polska pokaże swoją brutalną, faszystowską, rasistowską twarz, że będziemy dzielili, że patriotyzm pokaże jak jest chorą postawą to się nie sprawdziło".

Dopytywany, czy porażką prezydenta nie było wycofanie się przez rząd z zakupu australijskich fregat Zybertowicz ocenił, że ze strony rządu było to zrobione w sposób "nieelegancki". "Nie wiem kto tutaj był dokładnie siłą sprawczą, ale sposób, w jaki to zrobiono był nieelegancki" - podkreślił Zybertowicz. Jak dodał, okazało się, że "pewne tryby decyzyjne w rządzie zazgrzytały"

Na uwagę, że przez to ranga wizyty Andrzeja Dudy w Australii została nieco obniżona, Zybertowicz przyznał, że tak. Dodał, że pomimo to jednak wiele rozmów się odbyło. "Nieprawdziwy był fake news, że w efekcie decyzji o wycofaniu się z zakupu fregat premier odmówił spotkanie z prezydentem" - podkreślił Zybertowicz.

Doradca prezydenta pytany był też o projekt dotyczący przemocy domowej, który - jak poinformował w środę na Twitterze premier Mateusz Morawiecki - wróci do wnioskodawców w celu wyeliminowania wszystkich wątpliwych zapisów.

Zybertowicz podkreślił, że polityków trzeba rozliczać za błędy, zwłaszcza te, które - jak mówił - "przynoszą nieodwracalne straty społeczne".

Dopytywany, czy wprowadzanie m.in zapisu, który zakładał, że sprawcą przemocy domowej nie jest osoba, która jednorazowo dopuściła się przemocy Zybertowicz powiedział, że "błędem byłoby gdyby takie niewłaściwe określenie stało się normą prawną". "System demokratyczny zadziałał i na pewno będzie racjonalna korekta" - podkreślił Zybertowicz.

Proponowane zmiany zakładały m.in. zastąpienie definicji "członka rodziny" poprzez wprowadzenie "osoby doznającej przemocy domowej" oraz "sprawcy przemocy domowej". Z projektu wynikało, że sprawcą przemocy domowej nie jest osoba, która jednorazowo dopuściła się przemocy.

Projekt 31 grudnia 2018 r. został opublikowany na stronach Rządowego Centrum Legislacji. Po wpisie premiera, około południa, projekt został usunięty ze strony Rządowego Centrum Legislacji. Osobą odpowiedzialną za projekt była wiceszefowa MRPiPS Elżbieta Bojanowska.