Na 9 stycznia Sąd Najwyższy wyznaczył rozpoznanie kasacji złożonej przez obrońcę Dariusza P. skazanego na dożywocie za podpalenie domu w Jastrzębiu-Zdroju i zabicie w ten sposób żony i czworga dzieci. Obrona chce ponownego rozpoznania sprawy, prokuratura oddalenia kasacji.

Na mocy prawomocnego wyroku Sądu Apelacyjnego w Katowicach o warunkowe zwolnienie skazany będzie mógł ubiegać się najwcześniej po 35 latach, czyli wyjdzie na wolność najwcześniej w marcu 2049 r. Będzie miał wtedy 77 lat.

Jak poinformował w czwartek PAP Krzysztof Michałowski z zespołu prasowego SN kasacja ma być rozpoznana w Izbie Karnej w składzie pięcioosobowym. Sprawozdawcą sprawy będzie sędzia Małgorzata Gierszon. Rozprawę wyznaczono na godz. 9.30.

Do pożaru doszło w 2013 r. Zginęła w nim żona i czworo dzieci P., ocalał jedynie najstarszy syn. Według sądu, P. zabił, bo chciał uzyskać pieniądze z ubezpieczenia i uwolnić się od rodziny. Został zatrzymany i aresztowany w marcu 2014 r. Gliwicka prokuratura zarzuciła mu zabójstwo pięciu osób oraz usiłowanie zabójstwa szóstej.

"Oskarżony jest sprawcą zbrodni, do której bezmiaru, okrucieństwa wręcz, wystarczy przypomnienie, na czym ona polegała. Polegała na podpaleniu własnego domu po to, by pozbawić życia żony i pięcioro dzieci" - wskazywał w styczniu br. katowicki sąd apelacyjny wymierzając prawomocny wyrok.

Już bezpośrednio po wyroku SA obrona oceniała, że "sprawa nie została wyjaśniona do końca". Jej zdaniem opinie biegłych - zwłaszcza ta z zakresu pożarnictwa - były nierzetelne, a w domu P. mogło dojść do przypadkowego podpalenia.

"Według obrony sąd apelacyjny m.in. nie przeprowadził prawidłowej kontroli instancyjnej wyroku sądu pierwszej instancji, nie dostrzegł istotnych, mających wpływ na treść wyroku błędów postępowania dowodowego, a zwłaszcza wniosków dowodowych zmierzających do wszechstronnego wyjaśnienia sprawy" - przekazał Michałowski informując o argumentach kasacji.

W tym kontekście - jak dodał - obrońca wskazał m.in. na według niego dowolną ocenę zeznań jednego ze świadków. "Jego zdaniem sąd odwoławczy niezasadnie uznał, że dowód ten jest nieprzydatny dla wyjaśnienia okoliczności sprawy, podczas gdy przekazane przez świadka informacje odnośnie stanu instalacji elektrycznej (...) były istotne dla wyjaśnienia sprawy i uzasadniały konieczność weryfikacji opinii biegłego do spraw pożarnictwa przez nowych biegłych" - powiedział Michałowski o treści kasacji.

Ponadto obrońca w kasacji zaznaczył, że "w przypadku oskarżonego Dariusza P. w procesie poszlakowym, wątpliwości były i są nadal możliwe do usunięcia, czego nie dostrzegł sąd I instancji ani oceniający ustalenia tego sądu, sąd II instancji". W związku z tym w kasacji wniesiono o uchylenie zaskarżonego wyroku i przekazanie sprawy Sądowi Apelacyjnemu w Katowicach do ponownego rozpoznania.

Michałowski przekazał, że prokurator w odpowiedzi na kasację wniósł o uznanie jej za "oczywiście bezzasadną" i jej oddalenie. "Prokurator przypomina w tej odpowiedzi, że postępowanie kasacyjne służy eliminowaniu z obrotu prawnego orzeczeń dotkniętych poważnymi wadami (...). Postępowanie kasacyjne nie jest postępowaniem, w którym prowadzona jest kontrola odwoławcza. Zdaniem prokuratury zarzucane przez obrońcę naruszenie przepisów postepowania ma charakter czysto polemiczny" - dodał.

Do tragedii doszło nocą 10 maja 2013 r. Powierzchnia pożaru była niewielka - ok. 15 m kw. Jego ognisko znajdowało się na piętrze domu jednorodzinnego, paliły się część schodów i szafa. Na miejscu zginęła 18-letnia najstarsza córka P., a czterolatka - w trakcie udzielania pomocy. Potem w szpitalach w Jastrzębiu Zdroju i Cieszynie zmarli kolejno: 10-letni chłopiec i 40-letnia matka dzieci oraz 13-letnia dziewczynka. Cała piątka spoczęła w jednym grobie na cmentarzu w Jastrzębiu Zdroju.

Nieprawomocny wyrok zapadł w grudniu 2016 r. przed rybnickim wydziałem Sądu Okręgowego w Gliwicach. Sąd nie miał wątpliwości, że P. podłożył nocą ogień w kilku miejscach. Aby ogień mógł się łatwo rozprzestrzeniać, ułożył rząd poduszek z mebli ogrodowych. Aby zasugerować przypadkowy pożar, przeciął kabel zasilający, obok przewodu ułożył truchło myszy.

Tuż przed ceremonią pogrzebową najbliższych wysyłał do siebie sms-y, sugerując, że pochodzą od rzekomego podpalacza. Biegli rozpoznali u P. osobowość psychopatyczną, wskazali m.in. na płytkość uczuć i wymuszony płacz, łatwość wysławiania się, powierzchowny urok, egocentryzm i brak wyrzutów sumienia.

Rodzina P. była stawiana za wzór, była bardzo wierząca i blisko związana z Kościołem; P. przez wiele lat był szafarzem w miejscowej parafii. Według oskarżenia, P. zabił, bo chciał uzyskać pieniądze z ubezpieczenia. Oskarżony, który miał poważne długi, zawarł liczne umowy ubezpieczeń majątkowych i osobistych. Sąd wskazał także na inny motyw – P. chciał się też uwolnić od rodziny, a pieniądze, które uzyskałby z odszkodowań, byłyby jedynie środkiem do realizacji i korzystania z tej wolności.

W trakcie śledztwa u P. znaleziono książkę pt. "Psychiatria kliniczna i pielęgniarstwo psychiatryczne", która prawdopodobnie pomagała mu symulować chorobę i uniknąć kary w dwóch wcześniejszych gospodarczych sprawach karnych - biegli uznali go wtedy za niepoczytalnego.

Oskarżony konsekwentnie nie przyznawał się do zabójstwa, choć przyznał, że próbował skierować śledztwo na fałszywe tory. Twierdził, że w jego domu doszło do przypadkowego pożaru, a on sam w tym czasie był w innym miejscu, w oddalonym o ok. 10 km zakładzie w Pawłowicach, w którym montował meble.