Sejmowa komisja odpowiedzialności konstytucyjnej przesłuchała we wtorek kolejnego świadka ws. wniosku o postawienie przed Trybunałem Stanu prezesa NIK Krzysztofa Kwiatkowskiego w związku z domniemanym ustawianiem konkursów w NIK. Kwiatkowski zapewnia, że nie złamał prawa.

Komisja odpowiedzialności konstytucyjnej bada wstępny wniosek o pociągnięcie Kwiatkowskiego do odpowiedzialności konstytucyjnej przed TS złożony jeszcze w poprzedniej kadencji Sejmu przez posła Ryszarda Kalisza.

W połowie sierpnia tego roku przed Sądem Okręgowym w Warszawie ruszył z kolei proces Kwiatkowskiego, a także b. szefa klubu PSL Jana Burego i b. wicedyrektora rzeszowskiej delegatury NIK Pawła A., którzy są oskarżeni o nadużycie władzy przy obsadzaniu stanowisk w Izbie w 2013 r. Dowodem w sprawie są podsłuchane przez CBA rozmowy Kwiatkowskiego i Burego, które - zdaniem prokuratury - wskazują na ustawianie konkursów w NIK.

Komisja odpowiedzialności konstytucyjnej przesłuchała we wtorek Agnieszkę Tomalską, urzędniczkę Delegatury Najwyższej Izby Kontroli w Łodzi. Posiedzenie komisji było zamknięte dla mediów.

Przewodnicząca komisji Iwona Arent (PiS) oceniła w rozmowie z PAP, że zeznania Tomalskiej są cenne. "Każde zeznania, każdego świadka wnoszą bardzo dużo do sprawy" - powiedziała posłanka PiS. Dodała, że urzędniczka brała udział w konkursie na stanowisko w łódzkiej NIK, którego dotyczy jeden z punktów wniosku Kalisza.

"Posiedzenie było w trybie niejawnym, w związku z tym nie mogę informować o czym była mowa. Myślę, że pani Tomalska na pewno wniosła swoimi wypowiedziami wiele do tego postępowania" - podkreśliła Arent.

Prezes NIK powtórzył w rozmowie z PAP wielokrotnie formułowane już zapewnienie o swej niewinności. Przypomniał, że sam przed trzema laty zrzekł się immunitetu, by prowadząca wówczas postępowanie prokuratura mogła go przesłuchać i by mógł on tym samym odnieść się do nieprawdziwych - według niego - zarzutów śledczych.

"O dzisiejszym postępowaniu komisji nie mogę mówić, bo miało charakter zamknięty, za to w postępowaniu sądowym, które jest otwarte dla wszystkich obywateli, mogę powiedzieć, że fragmenty pociętych rozmów przez prokuraturę, przedstawionych w ich wniosku, kompletnie rozmijają się ze stwierdzeniami wszystkich świadków, którzy do tej pory byli na rozprawach" - powiedział Kwiatkowski.

Według niego świadkowie ci "jednoznacznie mówią, że nikt nigdy nie wpływał na ich autonomiczne decyzje, na przykład w kontekście prac komisji konkursowych". "Mam nadzieję, i na to liczę, że postępowanie sądowe jak najszybciej się zakończy" - dodał prezes NIK.

Kwiatkowski zapewnił, że nigdy nie złamał przepisów prawa. "Wszystkie konkursy na stanowiska w Najwyższej Izbie Kontroli odbywały się zgodnie z przepisami prawa" - podkreślił szef NIK. Dodał, że materiał prokuratury dotyczący jego rozmów z Janem Burym jest niekompletny. "To są fragmenty pociętych rozmów do z góry założonej tezy" - ocenił Kwiatkowski.

Prace nad wstępnym wnioskiem o postawienie prezesa NIK przed TS rozpoczęły się jeszcze w poprzedniej kadencji Sejmu i - zgodnie z ustawą o Trybunale Stanu - mogą być kontunuowanie przez Sejm kolejnej kadencji.

Iwona Arent powiedziała PAP, że komisja odpowiedzialności konstytucyjnej chciałaby jak najszybciej zakończyć prace nad raportem ze swych prac. Przyznała jednak, że w tej sprawie wciąż jest jeszcze wielu świadków do przesłuchania. "Wiele wniosków dowodowych składają też obrońcy pana Krzysztofa Kwiatkowskiego, w związku z tym jest tego bardzo wiele" - zaznaczyła przewodnicząca komisji.

W 2015 r. pod wnioskiem Kalisza podpisali się głównie posłowie PO. Poseł, występując ze swą inicjatywą, wskazywał wówczas na błąd prokuratury prowadzącej śledztwo w sprawie domniemanego ustawiania konkursów na stanowiska w Najwyższej Izbie Kontroli. Dowodził, że czyny popełnione przez Kwiatkowskiego polegają na naruszeniu "równego dostępu do służby publicznej", a z uwagi na szczególny charakter tego naruszenia Kalisz przekonywał, że Kwiatkowski powinien odpowiadać przed Trybunałem Stanu.