Prezydent Serbii Aleksandar Vuczić oskarżył we wtorek władze w Prisztinie, że wprowadzając bariery celne i planując utworzenie własnej armii, chcą "wypędzić Serbów z Kosowa". Vuczić omawiał te kwestie w Belgradzie z ambasadorami Chin, Rosji i USA.

"Ktoś najwyraźniej celowo popycha Serbię do konfliktu" - ocenił Vuczić w komunikacie. Określił jako "nieodpowiedzialne" zachowanie Prisztiny, mogące "doprowadzić do katastrofy".

Zapowiedział, że Serbia "nie może i nie będzie przyglądać się bez reakcji niszczeniu narodu serbskiego", a "stałe prowokacje" ze strony Kosowa mogą doprowadzić do tego, że Serbia nie będzie miała innego wyboru niż ochrona serbskiej mniejszości.

Serbski prezydent podkreślił, że plany Kosowa utworzenia regularnej armii wystawią na niebezpieczeństwo pokój i stabilizację w regionie.

Vuczić rozmawiał o tym na oddzielnych spotkaniach z ambasadorami Chin i Rosji, krajów będących stronnikami Serbii w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, a także z ambasadorem USA Kyle'em Scottem.

Do amerykańskiego ambasadora zaapelował, by Stany Zjednoczone wykorzystały swoje wpływu polityczne i ostrzegły Prisztinę, że swoimi posunięciami zagraża pokojowi i stabilności w regionie. Ambasador Scott zapewnił, że USA i Unia Europejska są zgodne w przekonaniu, że należy wycofać taryfy celne wprowadzone w listopadzie przez Kosowo. Powtórzył też, że Stany Zjednoczone popierają wysiłki Belgradu, by znormalizować stosunki z Prisztiną - relacjonuje portal B92.

Napięcie między Serbią a Kosowem wzrosło w listopadzie, gdy rząd w Prisztinie wprowadził 100-procentową podwyżkę ceł na towary sprowadzane z Serbii oraz Bośni i Hercegowiny (BiH), sugerując, że jest to odwet za odrzucenie wniosku Prisztiny o członkostwo w międzynarodowej organizacji policyjnej Interpol po intensywnym serbskim lobbingu.

Wcześniej, w październiku, mimo sprzeciwu przedstawicieli serbskiej mniejszości i rządu w Belgradzie parlament Kosowa przegłosował w pierwszym czytaniu trzy ustawy o zmianie Kosowskich Sił Bezpieczeństwa (FSK) w regularne wojsko. Drugie czytanie zaplanowano na 14 grudnia.

Przyszła armia Kosowa miałaby się składać z 5 tys. żołnierzy wyposażonych w nowoczesny sprzęt i 3 tys. rezerwowych. Utworzone w 2009 r. FSK liczą obecnie ok. 2,5 tys. członków uzbrojonych przez NATO i zajmują się utrzymaniem porządku oraz pomocą w sytuacjach kryzysowych.

Parlamentarzyści serbskiej mniejszości narodowej są zdania, że do utworzenia kosowskich sił zbrojnych konieczna jest nowelizacja konstytucji.Władze Serbii uważają z kolei, że jedyną siłą zbrojną w Kosowie mogą być tylko międzynarodowe siły pokojowe KFOR pod dowództwem NATO, które w 1999 roku otrzymały mandat ONZ na podstawie kończącej wojnę rezolucji 1244 Rady Bezpieczeństwa.

W poniedziałek, mimo negatywnej opinii Waszyngtonu i Brukseli w sprawie podwyżki ceł w handlu z Serbią i BiH, premier Kosowa Ramush Haradinaj bronił tej decyzji i zapowiedział, że będzie ona obowiązywać "aż do chwili gdy Serbia uzna niepodległość Kosowa".

Kosowcy Serbowie demonstrują codziennie od tygodnia, zwłaszcza w podzielonym rzeką Ibar mieście Kosovska Mitrovica na północy kraju. We wtorek drużynie koszykówki Partizan Belgrad zabroniono wjazdu do Kosowa na mecz z lokalną drużyną serbską. Policja z Kosowa tłumaczyła, że ekipa nie miała wymaganej zgody kosowskich władz.

Kosowo ogłosiło niepodległość 17 lutego 2008 roku. Kraj ten jest uznawany przez 115 państw na całym świecie, w tym 23 z 28 krajów Unii Europejskiej (oprócz Cypru, Grecji, Hiszpanii, Rumunii i Słowacji). Niepodległości tego państwa nie uznały, oprócz Serbii oraz BiH, także Rosja i Chiny. (PAP)