PO chce wyjaśnień od premiera, szefa MSWiA i komendanta głównego policji w sprawie doniesień medialnych na temat zachowania kierowcy prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego wobec policjanta na służbie, do którego miało dojść pod koniec września w Bydgoszczy.

Jak opisuje portal wp.pl auto z prezesem PiS miało wówczas wjechać pod prąd na drogę jednokierunkową, gdzie zostało zatrzymane przez policjanta. Z auta miał wysiąść "mężczyzna, który przedstawił się jako kierowca Jarosława Kaczyńskiego" i w sposób opryskliwy zażądał przepuszczenia samochodu. Po tym jak policjant odmówił, kierowca miał grozić mu zwolnieniem z pracy. W poniedziałek w nocy wp.pl poinformowała, że interweniujący wtedy funkcjonariusz nie służy już w policji.

Posłowie PO: Marcin Kierwiński i Krzysztof Brejza oświadczyli podczas wtorkowej konferencji prasowej w Sejmie, że wysłali rano "trzy interwencje" w tej sprawie.

Pierwsze pismo posłowie Platformy skierowali do premiera Mateusza Morawieckiego; chcą przeprowadzenia "kontroli działań" Komendy Głównej Policji w związku z opisaną sprawą. Druga interwencja została skierowana do szefa MSWiA Joachima Brudzińskiego - PO chce wiedzieć, czy był on "osobiście zaangażowany w tę sprawę". Trzecie pismo wysłano do komendanta głównego policji gen. Jarosława Szymczyka. Jak powiedział Brejza, zwrócono się do niego o ujawnienie notatki służbowej policjanta, w której szczegółowo ma on opisywać, "w jak skandaliczny sposób został potraktowany przez +dwór+ Jarosława Kaczyńskiego". PO chce też odpowiedzi na pytanie, dlaczego KGP próbowała "zastraszyć" policjanta.

Posłowie PO zaapelowali ponadto do szefa PiS Jarosław Kaczyńskiego, aby - jak mówił Brejza - "przeprowadził pogadankę ze swoimi +dworzanami+ i ze swoimi ochroniarzami, żeby nie szykanowali w ten sposób funkcjonariuszy policji".

Brejza podkreślił, że w sprawie bydgoskiego incydentu "doszło do szeregu dziwnych telefonów i wydarzeń". "Sprawą nagle zainteresowała się Komenda Główna Policji, zjawiła się w Bydgoszczy kontrola z KGP i ten policjant ostatecznie, jak ujawniają dzisiaj media, z policji odszedł. Szykanowany policjant (...) któremu ochroniarz Jarosława Kaczyńskiego groził zwolnieniem z pracy" - mówił poseł PO. "Miało też dojść do poniżania tego policjanta na ulicy" - dodał.

"Arogancja tej władzy poraża, poraża to, w jaki sposób traktowane są służby państwowe, poraża to, w jaki sposób traktowane są przepisy polskiego prawa" - podkreślił Kierwiński. "Jeżeli policjant, który realizuje swoje obowiązki ma problemy, dlatego że nie pozwolił samochodowi z Jarosławem Kaczyńskim przejechać pod prąd czy też zaparkować w miejscu, które do tego nie było przeznaczone, no to mamy już do czynienia z takimi standardami republik bananowych" - ocenił. Kierwiński zapewnił też, że PO "nie zostawi tej sprawy, bo jest ona bardzo symboliczna".

"To może nie jest wielka sprawa, to nie jest sprawa taka jak afera KNF-u, jak rozliczne afery rządu PiS-u, ale to jest sprawa bardzo, bardzo symboliczna, bo sprawa pokazująca, że w zderzeniu z tym aparatem państwa zawłaszczonym przez PiS, normalnie pracujący funkcjonariusz, normalnie pracujący obywatel nie ma po prostu żadnych szans" - podkreślił Kierwiński.

Portal wp.pl poinformował, że policjant, który miał przeciwstawić się kierowcy prezesa PiS, pracuje teraz w wojsku, "pracę zmienił po 30 września", a więc po opisywanym przez portal incydencie. Jednak, jak zapewniła portal Komenda Główna Policji "procedura przeniesienia policjanta do wojska rozpoczęła się jeszcze przed 30 września". (PAP)

(Planujemy kontynuację tematu)

autor: Mieczysław Rudy