Zmniejszenie wymaganej do powołania sejmowej komisji śledczej liczby głosów z 231 do 154 i wprowadzenie zasady, że szefem takiej komisji jest przedstawiciel opozycji - to główne założenia zapowiedzianego przez Nowoczesną projektu nowelizacji ustawy o sejmowej komisji śledczej.

Obecnie ustawa stanowi, że Sejm powołuje komisję śledczą bezwzględną większością głosów, czyli do jej powołania konieczne jest co najmniej 231 głosów. Ponadto zgodnie z obecnymi przepisami, w skład komisji może wchodzić do 11 członków i powinien on odzwierciedlać reprezentację w Sejmie klubów i kół poselskich mających swoich przedstawicieli w Konwencie Seniorów, odpowiednio do jej liczebności.

"W związku z tym, że nie mamy złudzeń, że w każdym przypadku, kiedy afery będą się pojawiały po stronie rządzących, będą (oni) starali się zamieść je pod dywan, Nowoczesna dzisiaj składa projekt nowelizacji ustawy o sejmowej komisji śledczej" - powiedział na wtorkowej konferencji prasowej poseł Jerzy Meysztowicz (Nowoczesna).

Dodał, że jego ugrupowanie uważa, że "komisje śledcze powinny być tym instrumentem, który będzie mógł wyjaśnić wszystkie nieprawidłowości właśnie rządzących". Meysztowicz zaznaczył, że posłowie Nowoczesnej nie sądzą, że "komisje śledcze, które są w większości zdominowane przez obóz rządzący, wyjaśnią cokolwiek".

Meysztowicz wyjaśnił, że zaproponowana przez Nowoczesną zmiana polega na obniżeniu wymaganej liczby głosów za powołaniem komisji śledczej z bezwzględnej większości do 154 głosów. Nowoczesna chce też, aby przynajmniej połowa członków komisji pochodziła z klubów i kół poselskich, które nie wchodzą w skład większości sejmowej. Zgodnie z propozycją Nowoczesnej przedstawiciel opozycji byłby też przewodniczącym komisji śledczej.

"Chcemy, aby działania komisji śledczej były rzeczywiście skuteczne, aby nie dopuścić do sytuacji, w której wszystkie afery tak na dobrą sprawę byłyby analizowane i rozpracowywane przez tych, którzy do nich doprowadzili" - powiedział Meysztowicz.

W ocenie Pauliny Hennig-Kloski (Nowoczesna) "nikt nie może być sędzią we własnej sprawie". "A dokładnie tak jest w przypadku afery KNF, ponieważ dotyczy ona środowiska PiS, urzędników powołanych przez rząd PiS, a być może także członków partii i członków rządu" - powiedziała posłanka Nowoczesnej.

Podkreśliła, że jej ugrupowanie od początku było za powołaniem komisji śledczej ws. KNF, na czele której powinien stanąć polityk opozycji. "Jest to niezwykle ważne ponieważ w przeszłości mieliśmy do czynienia z wieloma aferami, które niewyjaśnione wtedy, kiedy powinny być wyjaśnione zakopane przez obóz rządzący pod dywan, już nigdy nie znalazły tak naprawdę wyjaśnienia" - powiedziała Hennig-Kloska.

"Tych spraw, w których prokuratura nie podejmuje działań, albo działa w naszej ocenie zbyt opieszale jest zbyt dużo, by kwestie wyjaśnienia afery w KNF pozostawić prokuraturze pod osobistym nadzorem Zbigniewa Ziobry" - dodała posłanka Nowoczesnej.

Projekt uchwały ws. powołania komisji śledczej do zbadania prawidłowości i legalności działań organów i instytucji publicznych podejmowanych wobec Getin Noble Bank S.A. oraz Idea Bank S.A. w latach 2016-2018, przygotował klub PO, a jego złożenie w Sejmie jeszcze we wtorek zapowiedział szef klubu Platformy Sławomir Neumann. Jak przekonywał, obecna władza nie jest w stanie wyjaśnić wydarzeń w KNF z czasów, gdy kierował nią Marek Chrzanowski i może to zrobić tylko komisja śledcza.

Rzeczniczka PiS Beata Mazurek powiedziała we wtorek, że jej partia nie poprze wniosku ws powołania komisji śledczej. "Komisja śledcza jest potrzebna wtedy, kiedy nie działają instytucje państwa (...) Póki co, te instytucje działają" - powiedziała rzeczniczka PiS dodając, że "jeśli się okaże, że nie będą działały, to wtedy będziemy podejmować decyzje".

"Gazeta Wyborcza" napisała 13 listopada, że w marcu 2018 roku ówczesny przewodniczący KNF Marek Chrzanowski zaoferował Leszkowi Czarneckiemu przychylność dla należącego do niego Getin Noble Banku w zamian za około 40 mln zł - miało to być wynagrodzenie dla wskazanego przez szefa KNF prawnika. Czarnecki nagrał rozmowę i zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Na nagraniu nie znalazła się wypowiedź Chrzanowskiego o takiej kwocie. Według biznesmana Chrzanowski miał mu pokazać kartkę, na której zapisał 1 proc., co według "GW" miało stanowić część wartości Getin Noble Banku "powiązaną z wynikiem banku".

Po artykule "GW" Chrzanowski złożył dymisję, a premier ją przyjął. O wszczęciu śledztwa poinformował 13 listopada prokurator generalny. Jako wstępną kwalifikację prawną przyjęto z art. 231 par. 2 Kodeksu karnego - przekroczenie przez funkcjonariusza publicznego uprawnień celem osiągnięcia korzyści majątkowej przez osobę trzecią.

Według "Gazety Wyborczej" z nagrania rozmowy wynika, że Chrzanowski miał proponować Czarneckiemu: usunięcie z KNF Zdzisława Sokala - przedstawiciela prezydenta w Komisji i szefa Bankowego Funduszu Gwarancyjnego - bo jest on zwolennikiem przejęcia banków Czarneckiego (Getin Noble Banku i Idea Banku) przez państwo; złagodzenie skutków finansowych zwiększenia tzw. stopy podwyższonego ryzyka (kosztowało to bank ok. 1 mld zł) oraz życzliwe podejście KNF i NBP do planów restrukturyzacji banków Czarneckiego.

13 listopada pełnomocnik Czarneckiego mec. Roman Giertych złożył w prokuraturze drugie zawiadomienie. Jak poinformował, dotyczy ono "przestępstwa nadużycia uprawnień", ale wskazuje również "na możliwość istnienia zorganizowanej grupy przestępczej, której celem było doprowadzenie do przejęcia banku Leszka Czarneckiego". Według adwokata jednym z najważniejszych świadków, "którzy muszą być przesłuchani" w tej sprawie, będzie prezydent Andrzej Duda.

Komisja Nadzoru Finansowego uznała w niedzielę zarzuty Giertycha za bezpodstawne. "Urząd KNF odczytuje działania mecenasa Giertycha jako próbę utrudnienia działań organu nadzoru" - czytamy w oświadczeniu KNF. Rzecznik KNF Jacek Barszczewski poinformował, że w poniedziałek rozpoczęła się doraźna kontrola wewnętrzna w KNF, która ma zbadać prawidłowość procedur nadzorczych w przypadku Getin Noble Bank SA, Idea Bank SA oraz Plus Bank SA. Kontrola ma potrwać dwa miesiące.

W poniedziałek przez blisko 12 godzin Czarnecki był przesłuchiwany w katowickiej prokuraturze. Szef śląskiego wydziału Prokuratury Krajowej Tomasz Tadla powiedział dziennikarzom, że świadek złożył bardzo obszerne zeznania i dołączył nośniki informatyczne oraz urządzenia, które "mogą posłużyć do weryfikacji wszystkich tych informacji, które były zawarte w zawiadomieniu pełnomocnika". Są to nagrania zarówno dźwięku, jak i obrazu, będą weryfikowane w specjalistycznych badaniach i czynnościach z udziałem biegłych.(PAP)

autor: Edyta Roś