Rzym odrzuca żądania Brukseli i nie zmienia projektu budżetu na 2018 r. Krajowi grożą teraz gigantyczne kary, a strefie euro – poważny kryzys.
Koalicyjny rząd Ligi i Ruchu 5 Gwiazd miał do wtorku wysłać Brukseli poprawiony projekt budżetu. Pierwotna wersja projektu została odrzucona przez Komisję Europejską ze względu na zaplanowany zbyt wysoki, sięgający 2,4 proc. PKB deficyt. Komisja podjęła taką decyzję po raz pierwszy od momentu wprowadzenia obowiązku opiniowania przez nią rocznych planów budżetowych państw strefy euro.
Włoski minister finansów Giovanni Tria zamiast poprawek wysłał jednak do Brukseli list, w którym oprócz zasygnalizowania drobnych korekt przekonuje, że podwyższenie deficytu jest niezbędne do wyciągnięcia państwa z pułapki średniego rozwoju.
KE ma powody, aby sceptycznie patrzeć na propozycje Rzymu. Włochy są po Grecji drugim krajem z największym długiem publicznym w UE, przekraczającym 130 proc. PKB. Na jego obsługę już teraz rząd przeznacza ok. 4 proc. rocznego PKB. – W zeszłym roku Włochy wydały mniej więcej tyle samo na obsługę długu, co na edukację – wskazywał wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Valdis Dombrovskis. Kolejnym problemem jest niski wzrost gospodarczy. Zaledwie 1,5 proc. w 2017 r. to najgorszy wynik w Unii.
Minister Tria początkowo był zwolennikiem wypracowania kompromisu z Brukselą. Mimo to ani jemu, ani premierowi Giuseppe Contemu nie udało się wpłynąć na partyjnych szefów. A Matteo Salvini z Ligi i Luigi Di Maio z Ruchu 5 Gwiazd odebrali żądania Komisji jako zniewagę. Salvini, minister spraw wewnętrznych i zarazem wicepremier, nazwał działania Brukseli „atakiem na włoski naród”. Di Maio, wicepremier i minister rozwoju gospodarczego, przekonywał w mediach społecznościowych, że krytyka go nie dziwi, bo to „pierwszy budżet napisany w Rzymie, a nie w Brukseli”.
Salvini i Di Maio idą na wojnę z Brukselą, bo tylko powiększając deficyt, są w stanie zrealizować obietnice wyborcze. Dla Ruchu 5 Gwiazd najważniejsze jest wprowadzenie w kraju stałego zasiłku dla osób bezrobotnych w wysokości 780 euro miesięcznie. Tę propozycję media ochrzciły mianem dochodu podstawowego. Profesor Pietro Reichlin z uniwersytetu LUISS Guido Carli w Rzymie mówi w rozmowie z DGP, że to nadużycie. – Program nie będzie uniwersalny ani bezwarunkowy, co leży u podstaw idei dochodu podstawowego. Oferta rządu skierowana jest do bezrobotnych i nakłada pewne zobowiązania. Osoba otrzymująca zasiłek tylko trzy razy może odrzucić ofertę pracy – tłumaczy ekonomista.
– Problem polega na tym, że w niektórych południowych częściach kraju trudno o jakąkolwiek pracę. Powstaje obawa, że osoby pozostaną bez pracy i będą otrzymywać zasiłek przez dłuższy czas, a to zwiększy koszt programu – przekonuje Reichlin. Wśród innych możliwych konsekwencji nasz rozmówca widzi przejście części osób otrzymujących nową pomoc państwową do szarej strefy. Pierwsze wyliczenia wskazują, że program będzie kosztować ok. 9 mld euro. Jego wprowadzenie ma odciążyć tradycyjnie biedniejszą południową część kraju. Tam, gdzie wśród młodych szaleje bezrobocie, poparcie dla 5 Gwiazd jest największe.
Ale równie ważne dla Ruchu jest obniżenie wieku emerytalnego przy równoczesnym podniesieniu emerytur. Rząd oczekuje, że nawet pół miliona osób starszych przejdzie na emeryturę, zwalniając tym samym miejsca pracy młodym. Socjalne postulaty Ruchu 5 Gwiazd od początku zawiązania koalicji stały w opozycji do zobowiązań Ligi. Partia Mattei Salviniego jest popularna przede wszystkim na bogatej, zindustrializowanej północy. Dlatego swoim wyborcom Salvini początkowo obiecywał nawet podatek liniowy. Profesor Reichlin przekonuje, że z tej obietnicy może pozostać tylko szereg ulg dla samozatrudnionych.
Salvini i Di Maio nie boją się sporu z Brukselą, bo na antyunijnym kursie zbudowali wysoką pozycję swoich partii. Ruch 5 Gwiazd cieszy się obecnie poparciem 28 proc. społeczeństwa, a Liga osiąga w sondażach już ponad 30 proc., niemal podwajając wynik uzyskany w marcowych wyborach do parlamentu. O konfrontacyjny ton w sporze z UE dba w szczególności Salvini, który oskarża Brukselę o niemal każdy problem Włochów i wieszczy koniec rządów unijnych „liberalnych elit”. I choć zwracający większą uwagę na słowa premier Giuseppe Conte przekonuje, że nie ma mowy o wyjściu Włoch z UE lub ze strefy euro, to Matteo Salvini w licznych wypowiedziach sugeruje coś odwrotnego.
Podkręcanie antyunijnych tonów to także sposób na prowadzenie personalnych rozgrywek z koalicyjnym partnerem. Salvini coraz częściej daje do zrozumienia, że to on, a nie zaledwie 32-letni Di Maio jest w rządzie najważniejszym decydentem. – Wkraczamy na niezbadane i niebezpieczne terytorium. Komisja Europejska nigdy nie była postawiona w takiej sytuacji, więc nie do końca można przewidzieć, co się teraz wydarzy – mówi prof. Reichlin. Jeśli Włosi zdecydują się na dalsze zadłużanie, grozi im uruchomienie procedury nadmiernego deficytu i kara do 0,2 proc. PKB.
Wśród innych sankcji wymienia się np. blokadę wypłat unijnych funduszy regionalnych. Nie oznacza to jednak, że podjęcie takich kroków przez Brukselę jest czystą formalnością. Kadencja Komisji Europejskiej zbliża się do końca, co osłabia moc podejmowanych przez nią decyzji. Włoscy eurosceptycy z rządzącej koalicji liczą na sukces w wyborach do Parlamentu Europejskiego, które odbędą się w maju 2019 r. Utrzymanie ostrego tonu przez KE i nałożenie sankcji na Włochy może przysporzyć Lidze i Ruchowi 5 Gwiazd dodatkowych głosów. Z drugiej strony brak reakcji podważy zasady funkcjonowania strefy euro. Komisja zapowiedziała, że o kolejnych krokach wobec Włoch poinformuje w środę 21 listopada.
Przedstawiciele KE, Europejskiego Banku Centralnego i większość ekonomistów zgodnie twierdzą, że projekt budżetu Włoch na 2018 r. zamiast pobudzić gospodarkę może doprowadzić do dalszego wzrostu długu publicznego. A rosnące koszty jego obsługi to poważne zagrożenie dla stabilności włoskiej gospodarki. Kryzys zadłużenia Grecji, który rozpoczął się w 2009 r., pokazał, jak łatwo podważyć stabilność euro. Tymczasem włoska gospodarka jest dziesięciokrotnie większa od greckiej. W 2017 r. Włochy wygenerowały 11,2 proc. unijnego PKB. Po brexicie staną się trzecią gospodarką Wspólnoty. Tymczasem narastające problemy budżetowe i konfrontacyjny kurs włoskiego rządu niechybnie prowadzą strefę euro w kierunku nowego kryzysu.
Tylko zwiększając deficyt, rząd może spełnić obietnice wyborcze