Posłowie PO z sejmowej komisji obrony zarzucili MON naruszenie ustaw przy powoływaniu nowej dywizji wojsk operacyjnych; pytali o podstawę prawną i celowość jej utworzenia i zapowiedzieli wniosek o kontrolę NIK w tej sprawie. Według MON za powołaniem nowej dywizji przemawiają nowe zagrożenia.

Utworzenie w pobliżu ściany wschodniej czwartej dywizji wojsk operacyjnych resort obrony zapowiedział w 2017, gdy szefem MON był Antoni Macierewicz. We wrześniu br. minister obrony Mariusz Błaszczak ogłosił, że dowództwo będzie się mieściło w Siedlcach.

Czesław Mroczek (PO) wyraził podczas wtorkowego posiedzenia komisji obrony "poważne wątpliwości związane z legalnością działań" przy powoływaniu nowej dywizji. Zarzucił, że decyzję podjęto bez ujęcia jej w programie rozwoju sił zbrojnych - obecny program nie zawiera, co było naruszeniem ustawy o finansowaniu i rozbudowie sił zbrojnych. Według posła decyzje związane z dyslokacją i liczebnością wojsk powinny być zapisane w programie rozwoju sił zbrojnych, którego przyjęcie wymaga opinii sejmowej komisji obrony.

"Legalność to pierwsze zagadnienie, drugie, nie mniej ważne, to celowość" - powiedział Mroczek. Za nieuzasadnione uznał formowanie dywizji, w której skład wejdą dwie już istniejące brygady, a jedna, plus jednostki wsparcia, ma być utworzona. "Przyjmując, że mamy trzy dywizje, mamy nadwyżkę organów dowodzenia w stosunku do istniejących brygad. Nie mamy problemu ze strukturami dowodzenia, mamy problem z modułami bojowymi" - powiedział Mroczek.

Poseł kwestionował sens włączania w skład stacjonującej na równinach Mazowsza 21. Brygady Strzelców Podhalańskich, wyspecjalizowanej w działaniach na południu kraju. Paweł Suski (PO) określił to jako "kanibalizację" istniejących brygad.

Zdaniem Mroczka "decyzja została podjęta w sposób nielegalny". "Kluby opozycyjne wystąpią do NIK o podjęcie szczegółowej kontroli" - zapowiedział poseł. Według niego zapowiadana liczebność dywizji - niespełna 7,8 tys. żołnierzy w trzech brygadach oraz w jednostkach wsparcia - "pokazuje pozorność działania".

Anna Maria Siarkowska (PiS) uznała, że powołanie dywizji to dobra decyzja. Pytała jednocześnie o rzeczywisty wzrost potencjału. "Żeby to nie było przelewanie z pustego w próżne" - zaznaczyła.

Wiceminister obrony Wojciech Skurkiewicz przekonywał, że za powołaniem nowej dywizji przemawiają zmiany w środowisku bezpieczeństwa, nowe zagrożenia i to, że "nasz adwersarz zza wschodniej granicy buduje potencjał nie tylko w jednostkach uderzeniowych, ale również wsparcia".

Według MON do końca roku zostanie sformowany sztab dywizji. Nowa brygada zmechanizowana i pułk dowodzenia mają być gotowe w 2022 r., a kolejne jednostki - batalion rozpoznania, pułki artylerii, pułk przeciwlotniczy i logistyczny do 2026 r. Powołanie dywizji, a nie brygady, resort uzasadnia też psychologicznym oddziaływaniem na potencjalnego przeciwnika.

Resort zakłada, że 18. Dywizja Zmechanizowana, jak nazwano nowy związek, na czas pokoju będzie liczyła ok. 7800 żołnierzy, w tym 750 oficerów, 2160 podoficerów i 4860 szeregowych. Koszty mają wynieść 27 mld zł w ciągu 10 lat.

Dowódca nowej dywizji gen. dyw. Jarosław Gromadziński poinformował, że sztab jest skompletowany w blisko połowie, do końca roku proces ten będzie zaawansowany na 80 proc. "Sztab fizycznie istnieje, jest budynek, ludzie pracują, kończymy prace związane z okablowaniem zastrzeżonej sieci. Przygotowujemy się do formowania batalionu dowodzenia" - powiedział generał.

Utworzenie w pobliżu ściany wschodniej nowego związku taktycznego wielkości dywizji MON zapowiedziało w 2017 r., przy prezentacji koncepcji obronnej RP. We wrześniu Błaszczak ogłosił, że dowództwo nowej dywizji, która ma się składać z trzech brygad, powstanie w Siedlcach. W jej skład mają wejść trzy brygady - dwie istniejące - 1. Warszawska Brygada Pancerna i 21. Brygada Strzelców Podhalańskich; kolejna ma zostać sformowana.(PAP)

autor: Jakub Borowski