Powinniśmy pracować nad tym, by pewnego dnia mieć prawdziwą europejska armię – mówiła w środę w PE w Strasburgu kanclerz Niemiec Angela Merkel. Te słowa wywołały wiele emocji na sali plenarnej.



Niemiecka kanclerz przedstawiała w PE swoją wizję przyszłości Unii Europejskiej w debacie z europosłami i przewodniczącym Komisji Europejskiej Jean-Claude'em Junckerem. Parlament przeprowadził do tej pory jedenaście podobnych debat na temat przyszłych kierunków integracji europejskiej z udziałem jednego z szefów państw lub rządów Unii.

Kanclerz Niemiec przekonywała m.in. do pomysłu stworzenia "prawdziwej europejskiej armii". „Musimy stworzyć oddziały europejskie. (...). Powinniśmy pracować, by pewnego dnia mieć prawdziwą europejską armię” – zaznaczyła. Te słowa wywołały wiele emocji na sali plenarnej. Po nich rozległy się oklaski oraz buczenie. Sytuację uspokajał szef PE Antonio Tajani.

Jak dodała kanclerz, wspólna europejska armia mogłaby pokazać światu, że wśród państw europejskich nie będzie wojny. Dodała, że taka armia nie byłaby przeciwko NATO i że „nikt nie chce kwestionować klasycznych sojuszy”. Zaznaczyła, że powinny istnieć wspólne szkolenia wojskowe.

Jak powiedziała, kraje UE powinny też zrezygnować z jednomyślności w Radzie UE tam, gdzie pozwalają na to traktaty.

Kanclerz poruszyła także kwestię praworządności. Jak mówiła, jeśli jakiś kraj w UE kwestionuje państwo prawa, zagraża praworządności całej Europy. „Jeśli ktoś kwestionuje państwo prawa, ogranicza prawa mniejszości, społeczeństwa obywatelskiego, to zagraża nie tylko praworządności we własnym kraju, ale zagraża praworządności nas wszystkich, całej Europy” – wskazała.

Jak dodała, Europa może tylko wtedy funkcjonować, jeśli działa zgodnie z „wartościami prawa, jeśli prawo wszędzie jest respektowane”.

W tym kontekście mówiła też o strefie euro. Jej zdaniem wspólna waluta będzie funkcjonować tylko wtedy, gdy wszystkie państwa należące do tej strefy będą realizowały swe zobowiązania traktatowe. "Nasza wspólna waluta może funkcjonować tylko wtedy, gdy każdy członek wywiąże się ze swojej odpowiedzialności za zrównoważone finanse" - zaznaczyła Merkel, dodając, że w przeciwnym razie siła i stabilność strefy euro byłyby zagrożone. "Jeśli ktoś chce rozwiązać problemy przez zadłużenie, to zagraża stabilności euro" - dodała. Choć nie wskazała, o kogo chodzi, media odebrały to jako nawiązanie do prowadzonej przez włoski rząd polityki ws. finansów publicznych.

Kanclerz Angela Merkel mówiła też w Strasburgu o migracji. Jej zdaniem UE potrzebuje większej solidarności w tej kwestii; musi wypracować „wspólną odpowiedzialność” w radzeniu sobie z tym problemem.

„W czasie kryzysu europejskiego (migracyjnego - PAP) musieliśmy pokonać wiele przeszkód, aby znaleźć wspólne rozwiązanie. Udało nam się to. Natomiast jeśli chodzi o uchodźców i migrację, to Europa nie jest tak zjednoczona, jak bym sobie tego życzyła” – powiedziała.

Merkel oświadczyła, że zgadza się co do tego, że potrzebna jest wspólna straż graniczna. „Propozycje KE co do Frontexu są dobre” – wskazała. Propozycje te zakładają zwiększenie roli agencji w zarządzaniu granicami. Dodała, że UE potrzebuje wspólnego europejskiego systemu azylowego.

Kanclerz mówiła też, że Europa dwóch prędkości jest niestety dziś faktem i że ma wrażenie, że wiele krajów Europy Środkowej i Wschodniej obawia się takiej Europy.

Tymczasem - jak przekonywała - państwa członkowskie mogą decydować, czy chcą współpracować czy nie. "Na przykład obszar Schengen to nie jest coś, na co decydują się wszystkie kraje członkowskie. To jest własna decyzja, jeśli chodzi o wewnętrzne bezpieczeństwo. Czy wprowadzenie euro. No cóż, nie możemy teraz wskazać na Polskę i powiedzieć: musicie wprowadzić euro. Dlatego już dziś mamy do czynienia z Europą dwóch prędkości" - zaznaczyła.

Dodała, że Europa nie może być jednak jednocześnie Europą zamkniętych drzwi. "Nie może być tak, że Niemcy i trzy państwa będą odnosiły sukcesy i powiedzą, że to jest zamknięty klub i nikt nie może do niego przystąpić. Już dziś niestety mamy Europę dwóch prędkości" - powiedziała.

Szef grupy EKR Ryszard Legutko mówił podczas tej debaty o silnym wpływie Niemiec na politykę unijną. Skrytykował Merkel za poparcie rządu niemieckiego dla Nord Stream 2.

Do tych słów nawiązała następnie niemiecka kanclerz. Wskazała, że Niemcy są państwem, które ma 80 mln mieszkańców, i dlatego muszą być "bardziej ostrożne niż inni, gdy przedstawiają swoje interesy". "Jednak my również mamy interesy i nie głosujemy zawsze razem ze wszystkimi. Cała reszta też nie zawsze głosuje jak my" - mówiła.

Jak dodała, jeśli chodzi o kształtowanie kwestii związanych ze zmianami klimatu, trzeba korzystać z większej ilości gazu, szczególnie w takim kraju jak Niemcy, które wkrótce nie będą korzystały z energii atomowej. "(Niemcy) chcą jak najsilniej stawiać na energię odnawialną. To jest ważny wkład w środowisko. Ale jeśli chcemy wyjść z węgla, to będziemy potrzebowali w okresie przejściowym więcej gazu" - wskazała.

Jej zdaniem nie można całkowicie wyłączyć Rosji jako źródła dostaw gazu. "Czy gaz pojawi się poprzez Gazociąg Północy, przez Ukrainę czy przez Turcję, to będzie to zawsze gaz rosyjski. Europa nie jest niezależna od gazu rosyjskiego. (...) Niemcy będą budować też terminal gazu skroplonego i będą szukały innych możliwości importu gazu" - wskazała.

W debacie wypowiadał się też szef KE Jean-Claude Juncker. Powiedział, że całkowicie zgadza się z wizą Europy przedstawioną przez kanclerz Niemiec. Jego zdaniem miała ona rację, gdy w czasie kryzysu nie zamknęła granic dla migrantów. Dodał, że być może Merkel powinna jeszcze silniej wspierać dobre propozycje KE, "jeśli chodzi o Afrykę, migrację, reformę strefy euro". "Jeśli zrobi pani jeszcze więcej, niż do tej pory, to stanie się pani jeszcze większa, a to będzie bardzo trudne do wykonania" - mówił.

Legutko w swoim wystąpieniu wskazywał też na rosnącą rolę lewicy w strukturach unijnych. "Gdzie jest pani chrześcijańsko-demokratyczna wizja Europy?" – pytał w trakcie debaty w PE kanclerz Angelę Merkel. Skrytykował on Merkel za zbyt dużą ingerencję jej rządu w procesy decyzyjne w UE.

„Tu w Parlamencie Europejskim, gdy chce się zrobić coś w sprawie, która nie podoba się pani rządowi, np. zatrzymać Nord Stream 2 czy ograniczyć działalność Jugendamtów, przeszkody wyrastają jak grzyby po deszczu. I wygląda na to, że niezwykle trudno jest cokolwiek zrobić, a jeśli już nawet się uda, to te działania są lekceważone przez pani rząd, gdyż może on sobie na to pozwolić” – powiedział, zwracając się do kanclerz.

Szef grupy socjalistów w PE Udo Bullmann mówił po wystąpieniu kanclerz, że nie ulega wątpliwości, że jest ona proeuropejska. "Ale nasze oczekiwania wobec kanclerz Merkel wykraczają poza zwykłe wyznania proeuropejskie. Pani Merkel nie dostarczyła jasnego stanowiska w sprawie akceptacji przez jej europejską rodzinę prawicowych populistów, takich jak (premier Węgier - PAP) Viktor Orban, którzy odrzucają wartości europejskie" - wskazał.

Lider EPL Manfred Weber powiedział, że Merkel idzie drogą tradycji niemieckich kanclerzy, takich jak Konrad Adenauer. Dzięki niej i innym kanclerzom - jak mówił - Niemcy osiągnęły wiele. Podziękował też Merkel za promocję postaw proeuropejskich. "Jeśli pójdziemy drogą europejskiej armii, to nie będziemy tylko co do ludności gigantem, staniemy się też gigantem politycznym. Będziemy mogli reprezentować nasze interesy gospodarcze i polityczne na świecie" - wskazał.