DGP dotarł do wewnętrznych analiz przekładających wyniki wyborów w sejmikach na parlamentarne. Wskazują, że za rok partia może powalczyć o samodzielną większość rządową.
Zjednoczona Prawica ma szanse na bezwzględną większość w wyborach do Sejmu i zdobycie 236 mandatów – wynika z symulacji. Drugie w kolejności ugrupowanie Koalicja Obywatelska może liczyć na 177 mandatów. Do Sejmu weszłyby jeszcze Kukiz’15 z 23 mandatami i PSL – z identyczną liczbą posłów.
Jak analitycy PiS doszli do takich wniosków? Przeliczyli głosy oddane na poszczególne ugrupowania w sejmikach na 41 okręgów wyborczych do Sejmu. Założyli jednak, że głosy oddane na Bezpartyjnych Samorządowców nie będą miały znaczenia, więc rozłożą się równo między pozostałe ugrupowania. Przyjęto także, że PSL osiągnie wynik o połowę słabszy niż w wyborach do sejmików. Taką prawidłowość widać w wynikach wyborów, a ta relacja bywa nawet niższa niż 50 proc.
Kolejne założenie: frekwencja w wyborach do Sejmu będzie wyższa i wyniesie aż 56 proc., więc głosy zdobyte przez SLD nie wystarczą, by przekroczyć 5-proc. próg poparcia.
Oczywiście w symulacji zostały uwzględnione tylko ugrupowania, które wzięły udział w wyborach do sejmików. Nie wiadomo także, jakie efekty będą miały toczone obecnie rozmowy i działania po lewej stronie sceny politycznej, które są kolejnym podejściem do prób jednoczenia lewicy.
Symulacja jest o tyle ciekawa, że pokazuje rozkład głosów w skali kraju i aktualny stan gry.
Podobnych wyliczeń dokonał politolog Marcin Palade, choć zastrzega, że wyników wyborów do sejmików nie można przenieść w skali jeden do jednego na sejmowe. Trzeba poczynić kilka założeń, a to może zniekształcić wynik. Także jemu wyszło, że PiS może liczyć na 238–240 głosów, czyli samodzielne rządy. – Utrzymali stan posiadania w wielkich miastach. To, co ważne z ich punktu widzenia, to nie utracić poparcia w średnich. Bo właśnie tam wyborcy, którzy w pierwszej turze głosowali na kandydatów PiS, w drugiej często zmieniali preferencje – podkreśla Marcin Palade.
Politycy PiS także zauważyli tę prawidłowość. Jako jej powód wskazują niesnaski w lokalnych strukturach, a także odwrócenie się od tego ugrupowania części wyborców, których wystraszył temat polexitu, po tym jak ujawniony został wniosek ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie pytań prejudycjalnych polskich sądów. Do eurowyborów pozostało nieco ponad pół roku, a do parlamentarnych niemal rok. W tym czasie wiele jeszcze może się wydarzyć na scenie politycznej, a sama sekwencja przyszłorocznych elekcji nie jest korzystna dla PiS, oskarżonego przez swoich przeciwników i część unijnych elit o dążenie do wyjścia z Unii. Dlatego teraz PiS gorączkowo myśli nad działaniami, które mogą ten temat zamknąć.
Z drugiej strony, jak opisywaliśmy w zeszłym tygodniu, historyczne dane pokazują, że zwycięzca wyborów samorządowych może liczyć w parlamentarnych na poparcie wyższe o co najmniej 8 pkt proc.
Rzecznik PO Jan Grabiec pytany o symulację wskazuje, że głosy wyborców Bezpartyjnych Samorządowców mogą przypaść Koalicji Obywatelskiej.
– Nas interesuje trend. Rosnące jeszcze półtora roku temu notowania PiS są dużo niższe i jeśli ta tendencja się utrzyma, to w okolicach wyborów poparcie dla PiS i KO mogą się przeciąć – podkreśla Grabiec.
Wczoraj prezes PiS Jarosław Kaczyński podsumował wyniki swojego ugrupowania w minionych wyborach samorządowych. Podliczono np., że w radach gmin do 20 tys. mieszkańców (gdzie utrzymano jednomandatowe okręgi wyborcze) PiS uzyskał 3991 mandatów. Z kolei PSL ma ich 2108, a SLD – 200. Koalicja Obywatelska (PO i Nowoczesna) zdobyła ich zaledwie 166. W przypadku gmin powyżej 20 tys. mieszkańców PiS uzyskał 1877 mandatów, a druga w kolejności Koalicja Obywatelska – 932.
– Nasze zwycięstwo nie podlega najmniejszej wątpliwości. Te wybory są bardzo dobrym prognostykiem przed wyborami parlamentarnymi – powiedział Jarosław Kaczyński.
Eksperci nie podzielają entuzjazmu lidera PiS. – Pytanie, czy to prężenie muskułów to przemyślana strategia, czy oderwanie się od rzeczywistości. Gdy patrzy się na wyniki, obraz jest daleki od jednoznaczności, a wszystko zależy od doboru danych. PiS w jednych miejscach zrobił progres, a w innych się cofnął. Sprawa wydaje się najbardziej jednoznaczna w wyborach sejmikowych, gdzie PiS rzeczywiście zdobył najwyższy procent głosów, ale jednocześnie jest najbardziej osamotnioną partią – zwraca uwagę socjolog polityki Jarosław Flis.
Jak podlicza, PiS wystawił kandydatów w dwóch trzecich kraju. W I turze jego kandydaci na włodarzy gmin (oraz wspierani przez tę partię) zdobyli 22 proc. wszystkich głosów. PO – 15 proc., a PSL 6 proc.
– Mimo to osoby związane z PiS rządzić będą gminami, w których mieszka tylko ok. 9 proc. mieszkańców Polski. Cztery lata temu było to 7,5 proc. Tak więc jest postęp, ale trudno tu mówić o oszałamiającym sukcesie – ocenia. Używając innego wskaźnika – jak podaje Jarosław Flis – za każde 100 zdobytych głosów, PiS „zdobył władzę” nad 42 oby watelami, podczas gdy cztery lata temu było ich 47. Z kolei Platforma za tę samą liczbę pozyskanych głosów „zdobyła władzę” nad 142 osobami (wcześniej 154).