Gdyby przyjąć logikę stosowaną przez sejmową komisję śledczą ds. Amber Gold w sprawie GetBacku premier Mateusz Morawiecki i jego ojciec powinni być przesłuchani, skazani i spaleni na stosie - powiedział w poniedziałek b. premier Donald Tusk.



W poniedziałek po godz. 10 zebrała się sejmowa komisja śledcza ds. Amber Gold, która przesłuchuje b. premiera, szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska. Według dotychczasowych zapowiedzi Wassermann ma to być ostatni świadek przesłuchiwany przez komisję.

W pierwszej części przesłuchania szefowa komisji pytała świadka kiedy, jaką wiedzę i która służba przekazała mu informację na temat piramidy finansowej Amber Gold oraz linii lotniczych OLT Express. B. premier odparł, że pierwsza taka informacja dotarła do niego "poprzez referowanie" od ministrów Tomasza Arabskiego (szefa kancelarii premiera - PAP) i Jacka Rostowskiego (ministra finansów - PAP), a "natychmiast potem" od ministra (spraw wewnętrznych - PAP) Jacka Cichockiego, który zapoznał go z notatką Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Dopytywany, kiedy to się stało, powiedział: "sam koniec maja, początek czerwca 2012 roku".

Chodzi o notatkę ówczesnego szefa ABW Krzysztofa Bondaryka wysłaną 24 maja 2012 r. do najważniejszych osób w państwie, w tym do Tuska. Była to informacja z art. 18 ustawy o ABW, czyli mogąca mieć istotne znaczenie dla bezpieczeństwa i międzynarodowej pozycji RP. W piśmie poinformowano, że w ocenie ABW, Amber Gold to piramida finansowa, a środki klientów wyprowadzane są do należących do spółki linii lotniczych OLT Express i że w najbliższych dniach ABW złoży zawiadomienie do prokuratury.

Świadek pytany, jakie informacje przekazali mu wówczas ministrowie odparł: "Pan minister Arabski poinformował mnie tylko o tym, że wpłynęła taka notatka i że dotyczy ona kwestii potencjalnej piramidy finansowej, i że z tą notatką precyzyjnie zaznajomi mnie minister Cichocki. Poinformował mnie także, że z notatki nie wynika potrzeba jakichś natychmiastowych działań ze strony premiera".

Jak dodał, "kilka dni później" Cichocki przedstawił mu notatkę ABW "z jednoznaczną rekomendacją". "Wspomniał, że z notatki wynika także jednoznacznie, że odpowiednie służby na odpowiednim poziomie sprawą się zajmują" - podkreślił Tusk.

Tusk był też pytany, czy dziś już wie, od kiedy ABW miała napływające regularnie informacje o "szykującym się przestępczym biznesie Marcina P." i kto miał w nim uczestniczyć, na czym miał polegać.

"Nie, i ABW, niezależnie od mojej formalnej pozycji premiera, który nadzoruje służby, nie tylko że nie miała obowiązku, ale i nie powinna informować o tego typu kwestiach operacyjnych premiera" - podkreślił. Dopytywany, czy dziś ma już wiedzę, od kiedy ABW podejmowała jakieś działania, Tusk, zaprzeczył. Jak zaznaczył, nie ma dziś "możliwości ani też tytułu, by dziś zapoznawać się z dokumentacją". "Nie śledzę też dziś na tyle szczegółowo państwa prac, bym tego typu kwestie mógł znać" - odpowiedział Tusk.

Podkreślał jednocześnie, że zarówno przed notatką ówczesnego szefa ABW z maja 2012 r., jak i po niej uważał, i nadal tak uważa, że rolą szefa rządu i władzy wykonawczej nie jest sugerowanie służbom i prokuraturze, jak postępować w tego typu sprawach.

W dalszej części przesłuchania Wassermann zwracając się do świadka stwierdziła, iż jeśli ma wątpliwości od kiedy służby wiedziały "o sprawie Amber Gold i o tym co się szykuje", to ona dedykuje "pierwszą z brzegu notatkę". Przytoczyła notatkę z 29 sierpnia 2011 r. w której napisano, że Marcin P. wykorzystuje samolot do lotów na teren Niemiec przewożąc do Hamburga znaczne ilości gotówki.

"Tych notatek jest dużo" - zaznaczyła Wassermann wskazując na kolejną mówiącą o tym, że w opinii osób zatrudnionych w Jet Air (linia lotnicza wykupiona latem 2011 r. przez spółkę Amber Gold) "nie można wykluczyć, że zamiarem nowego inwestora jest zadłużanie spółki i legalizacja środków pochodzących z nieujawnionych źródeł". "Nie ma ani jednej informacji mówiącej o jakimkolwiek innym przeznaczeniu nowopowstałej linii" - powiedziała Wassermann.

Z kolei wiceprzewodniczący komisji Jarosław Krajewski (PiS) przytoczył wypowiedź byłego ministra spraw wewnętrznych Jacka Cichockiego z 30 sierpnia 2012 r. Mówił on wówczas w Sejmie, że ABW rozpoczęła "czynności analityczne" w sprawie uruchomienia linii lotniczych OLT Express i działalności Amber Gold w marcu 2012 roku.

Krajewski przedstawił też dokumenty, którymi dysponuje komisja, z których wynika, że czynności te ABW prowadziła też w 2010 i 2011 roku. "Dlaczego minister Cichocki wprowadził w błąd Polaków twierdząc, że ABW prowadziło czynności operacyjne wobec Amber Gold i OLT dopiero od marca 2012 roku?" - pytał poseł PiS.

"Wydaje mi się, że jest pan nieprecyzyjny w informacji zawartej w pańskim pytaniu. Jeśli dobrze zrozumiałem, w cytowanym wystąpieniu ministra Cichockiego, mówił on o OLT. Jeśli twierdzi pan, że ABW zajmowało się kwestią OLT w 2010 roku, to jest to w najlepszym wypadku nieścisłość" - odparł były premier.

"Tak jak wtedy, tak i dzisiaj nie mam dostępu do tajnych dokumentów np. związanych z operacyjną działalnością jakichkolwiek ze służb. W związku z tym, nie potrafię, i nie komentowałbym publicznie gdybym miał taką wiedzę, operacyjnych szczegółów ABW. Nie posiadałem w związku z tym żadnej wiedzy dotyczącej operacji ABW, o których pan poseł mówi" - dodał Tusk.

W toku przesłuchania komisja poruszyła też wątek współpracy Michała Tuska, syna b. premiera z OLT Express, liniami lotniczymi należącymi do Amber Gold. Komisja pytała świadka dlaczego funkcjonariusze ABW mieli zakaz zajmowania się wątkiem zatrudnienia jego syna w OLT, a gdyby mieli ten zakaz złamać, grożono im zarzutami o utrudnianie śledztwa.

"Nie mam takiej wiedzy, jeśli takie zakazy były wydawane, kto je wydawał" - powiedział b. premier. "Nie znam tej sprawy, wydaje mi się ona nieprawdopodobna. Nie mam z tym nic wspólnego" - dodał.

Przekonywał, że nikomu innemu tak jak jemu zależało na tym, żeby sprawę wyjaśnić do końca, bo jego syn "jest osobą uczciwą w stu procentach".

"Mój syn był zawsze do dyspozycji organów państwa w tej sprawie, w tym prokuratury" - mówił były szef rządu. "Rządzicie państwo ponad tysiąc dni, nie dziesięć ani sto. Mój syn nigdzie nie wyjeżdżał. Nie było żadnego problemu, aby również w tej sprawie go przesłuchać" - dodał.

Również on sam, jak podkreślał, stawia się na każde wezwanie prokuratury. "Przez ponad tysiąc dni nikomu nie przyszło do głowy, aby mnie przesłuchać w tej sprawie" - mówił. Przekonywał, że przez trzy lata prokuratura w tej sprawie "nawet nie kiwnęła palcem".

"Trzeba było to wyjaśnić, mieliście wszystkie instrumenty. Nie zrobiliście tego. Ja wiem dlaczego, bo wam jest potrzebna ta komisja. Wam jest potrzebny ten spektakl, by co dwa tygodnie albo co dwa miesiące powtórzyć insynuacje, także na temat mojej rodziny" - mówił Tusk. "Czasami sprawy trwają długo, ale wy nie zrobiliście nic, zero" - dodał.

Dlatego, jak dodał, dziś komisja powinna odpowiedzieć opinii publicznej, dlaczego od trzech lat "powtarzane są insynuację" na temat jego rodziny, ale nie uruchomiono "żadnej istotnej operacji" w tej sprawie.

"Nikt nigdy nie kwestionował, że pana syn jest porządnym i uczciwym człowiekiem" - ripostowała szefowa komisji.

"Problem polega na tym, że 9-krotnie karany oszust założył linie lotnicze, a przez 9 miesięcy służby specjalnie nie potrafiły zrobić z tym porządku. Mało tego, do zakładania tej linii 9-krotnie karany oszust wykorzystał pana syna. I to jest problem, że zrobiono z pana syna, podczas gdy pan nadzorował służby, słupa" - mówiła Wassermann.

Ponadto - dodała szefowa komisji śledczej - służby, informując ówczesnego premiera o sprawie, nie poinformowały, że jego syn przez kilka miesięcy wspiera 9-krotnego oszusta, "prawdopodobnie nie wiedząc, w czym uczestniczy".

Wiceprzewodniczący komisji Tomasz Rzymkowski (Kukiz'15) kontynuując wątek współpracy syna b. premiera Michała Tuska z OLT Express ocenił, że podległe szefowi rządu służby "nie wykonały swoich zadań".

"Panie pośle, to jest dokładnie problem, który domaga się wyjaśnienia. Ja akurat tutaj nie mogę wiele pomóc, bo oczywiście wolałbym żeby służby poinformowały mnie o zagrożeniach dotyczących mojego syna" - odparł Tusk.

Zdaniem b. premiera należałoby zdecydować się na jakąś tezę. "Tzn. czy mój syn został wynajęty, żeby nieświadomie chronić ten interes Marcina P. (szefa Amber Gold), ale wtedy wydaje się rzeczą oczywistą, byłoby to powszechnie znanym faktem" - mówił dalej Tusk.

Rzymkowski nawiązał do wcześniejszych zeznań funkcjonariuszy ABW, którzy zeznali przed komisją, że dopiero w sierpniu 2012 r. dowiedzieli się o tym iż Michał Tusk "wpadł w orbitę bardzo niebezpiecznego środowiska, co zagrażało realnie bezpieczeństwu państwa".

"Nie wydaje mi się żeby miały jakikolwiek powód, aby to zataić przede mną, znaczy zataić własną ocenę tego faktu, ponieważ fakt, że mój syn pracuje na lotnisku i współpracuje z OLT nie był ani faktem powszechnie znanym, ani tajnym" - odpowiedział b. premier.

Tusk zwrócił ponadto uwagę, że kiedy jego syn podjął pracę na lotnisku w Gdańsku i współpracę z OLT Express były one "przedsięwzięciami z punktu widzenia prawa legalnymi".