Półtora miliona metrów sześciennych drzew zniszczonych zostało w lasach w Trydencie, Górnej Adydze i Wenecji Euganejskiej na północy Włoch w wyniku wichur- to wstępna wielkość szkód. Ta rana będzie goić się 100 lat- pisze w piątek "Corriere della Sera".

Włoska gazeta podkreśla, że trwająca dobę wichura wraz z burzami i ulewami na początku tygodnia pozostawiła, zwłaszcza w Dolomitach krajobraz zniszczeń jak po wojnie. Dodaje, że żywioł wywołał gigantyczne straty na obszarze, który stanowi wyjątkowo cenne dziedzictwo przyrody we Włoszech.

Na zawsze zmienił się górski rejon, które jest "nadzwyczajnym magazynem tlenu i życia" - alarmuje dziennik.

Na ogromnym obszarze leżą nawet najwyższe drzewa, które łamały się jak zapałki i zostały wyrwane z korzeniami. Jak się zaznacza, te trudne do oszacowania straty należy dodać do wielkich szkód, jakie ponieśli mieszkańcy północy, gdzie runęły mosty, budynki są bez dachów, popękały drogi. To wszystko w przeciwieństwie do lasów można naprawić - przypomina gazeta.

Skalę strat przedstawia też "La Repubblica" wyjaśniając, że w Trydencie w ciągu kilku godzin w wichurze osiągającej 120 kilometrów na godzinę runęło więcej drzew niż mogą ich wyciąć wszyscy drwale w całym regionie przez trzy lata. Samo ich uprzątnięcie może potrwać nawet pięć lat.

Zniszczone zostały lasy w Val di Fiemme, słynące z pięknych okazów świerku czerwonego oraz w parku narodowym Paneveggio, gdzie Antonio Stradivari wybierał drewno na swe skrzypce. (PAP)