56-letni Piotr Duda rozpoczyna trzecią kadencję na stanowisku przewodniczącego Solidarności. W czwartkowych wyborach, podobnie jak przed czterema laty, nie miał konkurentów. Wyliczał związkowe sukcesy minionej kadencji i zapowiedział walkę o realizację kolejnych postulatów.

Do Solidarności zapisał się w wieku 19 lat, gdy zaczął pracę jako tokarz w Hucie Gliwice. Po krwawej pacyfikacji kopalni Wujek na początku stanu wojennego rozdawał wśród pracowników huty czarne wstążki. Krótko potem wcielono go do wojska. Do 1983 r. służył jako komandos w czerwonych beretach – elitarnej VI Pomorskiej Dywizji Powietrzno-Desantowej, w tym w siłach ONZ na Wzgórzach Golan.

Doświadczenie komandosa do dziś jest jednym z elementów go kształtujących – jak mówią znający Dudę związkowcy – jego wizerunek mocnego, zdecydowanego i konkretnego człowieka. W klapie marynarki szef Solidarności nosi gapę – znaczek spadochroniarzy.

Po skończeniu służby wojskowej wrócił do pracy w gliwickiej hucie. Po reaktywacji Solidarności został jej szefem w największym wydziale w zakładzie, a w 1992 r. przewodniczącym komisji zakładowej. Trzy lata później został członkiem prezydium zarządu regionu śląsko-dąbrowskiego, w 1997 r. skarbnikiem regionu. Z ramienia związku nadzorował m.in. związkowe radio Top w Katowicach, później przez związkowców sprzedane.

Szefem największego regionu związku Duda został w czerwcu 2002 r. – kierował regionem śląsko-dąbrowskim przez osiem lat. W październiku 2010 r. pokonał Janusza Śniadka w wyborach przewodniczącego komisji krajowej. Został tym samym pierwszym szefem związku bez zdecydowanej kombatanckiej karty z czasów PRL.

Zabiegając przed ośmioma laty o głosy delegatów, Duda stawiał na pragmatyzm i artykułował m.in. potrzebę zmiany relacji z partiami politycznymi. "To my, jako Solidarność, jesteśmy cenni, to o nasze względy partie powinny zabiegać. Jeśli zostanę wybrany, będę chciał, by Solidarność była przez partie traktowana po partnersku, a nie jako źródło głosów wyborczych czy wojsko wykorzystywane w walce z rządem" – mówił wtedy przed wyborem na szefa związku.

Także dziś Duda zapewnia o niezależności Solidarności od partii politycznych i zaprzecza zarzutom o upartyjnienie. „Większych bzdur nie można mówić. Związek zawodowy Solidarność był, jest i będzie niezależny. Będzie współpracował z każdą władzą, jeżeli ta władza chce prowadzić dialog społeczny i podpisywać porozumienia korzystne dla polskich pracowników" – deklarował podczas tegorocznych gdańskich obchodów 38. rocznicy podpisania porozumień sierpniowych.

"Związek nigdy nie był, nie jest i nie będzie partyjny. Jest polityczny, tak – bo będziemy z każdą władzą prowadzić dialog, jeżeli ta władza będzie chciała tego dialogu, a obecna władza chce rozmawiać – nie na ulicy, ale przy stole negocjacji" – dodawał kilka dni później podczas rocznicowych obchodów w Jastrzębiu-Zdroju. Według Dudy rolą związku jest współpraca "z każdą władzą, która widzi podmiotowość pracownika, która traktuje pracownika w sposób podmiotowy, a nie przedmiotowy".

Wśród związkowych sukcesów minionej kadencji – osiągniętych także dzięki współpracy z rządem PiS – Duda wymienia m.in. przywrócenie poprzedniego wieku emerytalnego, ograniczenie handlu w niedzielę, ustawę o płacy minimalnej i stawce godzinowej oraz ustalenie minimalnego wynagrodzenia zasadniczego dla pracowników służby zdrowia.

Obniżenie wieku emerytalnego było jednym z postulatów Solidarności, do realizacji których zobowiązał się w 2015 r. ówczesny kandydat PiS na prezydenta Andrzej Duda. Kierowany przez Piotra Dudę związek udzielił mu poparcia, zawierając z przyszłą głową państwa „Umowę Programową”, w której wówczas kandydat na prezydenta zobowiązał się do realizacji programu opartego na czterech filarach, które uznał za najważniejsze: rodzina, praca, bezpieczeństwo i dialog.

Z protestami przeciwko podniesieniu wieku emerytalnego do 67 lat, a później zmaganiami o przywrócenie poprzednich regulacji, wiąże się jedna z najbardziej spektakularnych kampanii z udziałem Piotra Dudy. W maju 2012 r., po przegłosowaniu ustawy wydłużającej wiek emerytalny, związkowcy pod kierownictwem swojego lidera zablokowali wyjście posłów z Sejmu, którego budynek opleciono łańcuchami – wypuszczali jedynie posłów PiS, z prezesem Jarosławem Kaczyńskim.

Wiosną 2012 r. Duda wystąpił z trybuny sejmowej, prezentując złożony przez Solidarność wniosek o referendum w sprawie reformy emerytalnej, pod którym zebrano około 2 mln podpisów.

W debacie doszło do wymiany zdań z ówczesnej premierem Donaldem Tuskiem. "Myślę, że nie po to pana wybierano na szefa Solidarności, aby się pan podejmował zadań, które właściwie jest w stanie wykonać każdy pętak, bo to jest najprostsze, co może być" – mówił szef rządu.

Duda odpowiedział potem z mównicy, że nie przyjął do siebie określenia "pętak", ale boi się, by nie wzięły tego do siebie 2 mln osób popierających wniosek "S" o referendum w sprawie wieku emerytalnego. Ówczesna większość sejmowa odrzuciła ten wniosek.

W okresie rządów PO-PSL kierowana przed Dudę Solidarność była bardzo krytyczna wobec rządzących. Zwieńczeniem rozpoczętej od wycofania się z Komisji Trójstronnej akcji (w ramach której Solidarność, OPZZ i FZZ powołały Międzyzwiązkowy Krajowy Komitet Protestacyjno-Strajkowy) był wielki protest związków zawodowych, zorganizowany we wrześniu 2013 r. Przez Warszawę przeszła wtedy stutysięczna manifestacja.

Elementem akcji było miasteczko związkowe przed Sejmem, gdzie odsłonięto m.in. naturalnej wielkości styropianowy złoty "pomnik" Donalda Tuska, wzorowany na pomnikach przywódcy Korei Północnej Kim Ir Sena. Duda mówił, że protesty te, podczas których związki upominały się o prawa pracownicze, będą "śnić się premierowi po nocach jako koszmar".

W 2015 r. publiczny wizerunek Piotra Dudy został wystawiony na próbę, gdy "Newsweek" w artykule "Hotel robotniczy" napisał m.in., że szef Solidarności za pobyt w luksusowym apartamencie w uzdrowisku Bałtyk w Kołobrzegu (zarządza nim spółka należąca do "S") miał płacić tyle, ile za nocleg służbowy, lub korzystać z niego za darmo. Według tygodnika Duda miał również nie płacić za zamawiane do pokoju potrawy i alkohol, a także za świeże ryby. Szef Solidarności nazwał wtedy artykuł "stekiem kłamstw i pomówień" i na podstawie Prawa prasowego zażądał publikacji 10-punktowego sprostowania. Obecnie, po prawomocnym wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie, nakazującym zamieszczenie sprostowania, Duda zapowiada pozew cywilny w tej sprawie.

Wśród priorytetów związku na najbliższe miesiące szef Solidarności wymienia m.in. działania na rzecz poprawy sytuacji pracowników państwowej sfery budżetowej. Latem tego roku Solidarność przedstawiła rządowi swoje żądania, z których najważniejsze to, obok wzrostu płacy minimalnej, 12-procentowy wskaźnik wzrostu wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej oraz odmrożenie kwoty naliczania funduszu socjalnego, co dałoby wzrost na jednego pracownika rocznie o około 300 zł.

Piotr Duda jest żonaty, mieszka w Gliwicach z żoną Grażyną. Mają dwoje dorosłych dzieci: Marcina i Sabinę oraz 2,5-letnią wnuczkę Emilkę. Wśród swoich zainteresowań szef Solidarności wymienia sport, "muzykę swojej młodości" (piosenki lat 80., rock i blues) oraz majsterkowanie.