Wyniki w samorządach pokazują, że dla partii Kaczyńskiego rok 2015 się nie powtórzy – mówi DGP prof. Antoni Dudek , historyk, politolog.
Jak pod kątem politycznym będzie wyglądał kolejny rok? Co teraz zrobi PiS?
Prezes Kaczyński ma dwie drogi: kontynuację dotychczasowego kursu lub jego złagodzenie, bo zaostrzyć się raczej nie da. Pojawiają się wprawdzie pogłoski o projekcie dekoncentracji mediów, ale to świadczyłoby o niezrozumieniu wyników tych wyborów. Prezes je zrozumiał, stąd mało widoczny entuzjazm w niedzielę. On patrzy dalej od swojego otoczenia. Widzi, że wielkie miasta nie zostały wzięte, a na dłuższą metę trudno jest rządzić Polską, nie mając w nich poparcia. W końcu z każdym rokiem przenosi się do nich coraz więcej ludzi. Dlatego zostaje mu tylko utrzymanie kursu albo jego łagodzenie. Jeśli łagodzenie, to trzeba pomyśleć o zmianie prezesa telewizji, zmianie kierunku propagandy rządowej, może wymianie rzecznika partii, schowaniu marszałka Terleckiego. Czyli trzeba pokazać miłą, ciepłą twarz PiS, aby pozyskać wahających się.
A czy teraz w sejmikach uda się PiS pozyskać koalicjantów?
Nie wierzę, żeby ktoś chciał robić koalicję z partią Kaczyńskiego, chyba że lokalne komitety. Na pewno PiS będzie obiecywał dużo w sensie dotacji czy wsparcia rządu, ale ci, którzy skorzystają, muszą pamiętać, że za rok Kaczyński może przegrać wybory. Wówczas, kto się dziś połakomi, może dostać po łapkach. Za rok wszystko się może zdarzyć, a warto pamiętać, że na wiosnę są najgorsze dla PiS wybory europejskie. Do głosowania ruszą wielkie miasta, to zły scenariusz dla tej partii. Jak pokazały te wybory, wielkie miasta nadal pozostają dla nich niezdobyte, choć PiS wciąż jest najpotężniejszym obozem politycznym.
Czyli za rok przed partią władzy albo zdominowanie sceny politycznej i kolejny raz samodzielny rząd, albo opozycja?
PiS doprowadził do sytuacji, w której znacznie trudniej niż drugiej stronie będzie mu zbudować koalicję. Ruch Kukiza pójdzie zapewne w rozsypkę. Ich wynik był słabiutki, więc podzieli los takich formacji jak Ruch Palikota czy Samoobrona, dla których rok przed wyborami był najgorszy. Zostaje tylko SLD. Można sobie wyobrazić, że języczkiem u wagi będzie 15 posłów SLD i Włodzimierz Czarzasty powie: „Kto mnie zrobi premierem, z tym pójdę”. Kaczyński zagryzie wargi i to zrobi. To żart, choć w polityce taki żart może się zmaterializować. Natomiast cała reszta jest przeciw PiS.
Co zrobi PSL?
PSL przeżył. To najważniejszy wniosek z tych wyborów. Jeśli ludowcy chcą zyskać na systemie d’Hondta, muszą iść ze wspólnych list KO i PSL, bo to jedyna szansa, by mieli choć minimalnie więcej od PiS. Zwiększyłyby go wspólne listy z SLD, gdyż ten system przeliczania głosów zawsze premiuje zwycięskie ugrupowanie. Jak PiS będzie najsilniejszy, dostanie premię ekstra, ale to nie daje mu gwarancji samodzielnej większości. Te wyniki pokazują, że dla partii Kaczyńskiego rok 2015 się nie powtórzy.
PiS mówi PSL: zmieńcie Kosiniaka, będzie koalicja. O co chodzi?
To tak, jakby powiedzieć PiS: „Zawrzemy z wami koalicję, tylko wyrzućcie Kaczyńskiego”, czyli po prostu powiedzieć „spadajcie”. To przejaw triumfalizmu. Takimi wypowiedziami kopią rów między sobą a resztą sceny politycznej. A za rok może się okazać, że bez kilkunastu posłów PSL nie da się zbudować większości. PSL pokazał, że przeżyje. Koalicja Obywatelska rośnie w siłę. PiS wciąż jest silny. PSL radził sobie dotąd jako języczek u wagi, tyle że moim zdaniem obecnie jest skazany na Koalicję Obywatelską.
PSL nie ma dobrego wyniku, więc Grzegorz Schetyna może wykorzystać to w negocjacjach koalicyjnych.
Nie może przedobrzyć, ale jeśli chce być kimś więcej niż liderem największej partii opozycyjnej, musi rozmawiać z PSL. Bez tej partii nie ma szans na większość rządową. A Koalicja Obywatelska to PO po lekkim liftingu. To nie jest partia, która przepracowała klęskę z 2015 r., ona ją raczej przetrzymała.
PiS będzie faworyzował samorządy, w których będzie rządził?
To oczywiste, bo ich jedyną szansą na samodzielną większość jest, w co wierzy prezes, mobilizacja elektoratu w regionach, gdzie ta partia otrzymała duże poparcie. Tam będzie wrzucone maksimum środków, by pokazać, że „jak nas wybierzecie w następnej kadencji, dostaniecie to czy to”. To będzie adresowane do ściany wschodniej i regionów obrotowych. Natomiast te, w których PiS przegrał, dostaną po kieszeni. Oczywiście nikt tego oficjalnie nie powie. Ale to nie specyfika PiS – poprzednio też tak się działo.
Skoro KO jest głównym przeciwnikiem PiS, spodziewa się pan uderzeń w PO z użyciem komisji śledczej czy prokuratury?
Tak. Tylko PiS w tych oskarżeniach dla części ludzi jest niewiarygodny. To pokazuje kazus Hanny Zdanowskiej, która ma sądowy wyrok za poświadczenie nieprawdy. Łodzian to nie odstraszyło od głosowania na nią. Opowieści o aferach VAT będą w ostatnim roku rządów PiS wywoływać nudności. Oni tym grali przez trzy lata i to wywołało znużenie. Albo znajdą nowe rzeczy, albo to przestanie działać. Co więcej, nad PiS wisi taśma z Morawieckim, jeśli ona faktycznie istnieje i zostanie użyta latem przyszłego roku. Kaczyński za dużo zainwestował w premiera, by go teraz zmieniać. To, co ujawniono do tej pory, o czym mówił, nie było specjalnie kompromitujące, ale i tak nie pomogło PiS. Ja nie twierdzę, że ta taśma go zatopi, ale może zabrać decydujące np. 2 proc.
Załóżmy, że są wybory. Prezes PiS wygrywa, ale nie ma większości bezwzględnej, nie ma z kim zawiązać koalicji. Co się dzieje?
Można próbować rząd mniejszościowy, ale cztery lata tak się nie da. Zresztą zaraz po wyborach parlamentarnych są prezydenckie i jeśli Andrzej Duda nie wygra reelekcji, to wówczas taki rząd leży na łopatkach.
Czy to w takim razie nie ostatnia chwila dla prezesa PiS, by wprowadzić zmiany, o jakich marzy?
Ale jest jeszcze prezydent, który nie pozwoli na wiele. Świadczy o tym weto do ordynacji wyborczej do Parlamentu Europejskiego. Prezydent ma poczucie, że prezes go wykorzystał i za każdy podpis pod ustawą będzie czegoś żądał, np. poparcia w wyborach parlamentarnych. Już to było widać, gdy przy kolejnej nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym w momencie podpisu prezydenta prezes Kaczyński po szpitalu pojechał do telewizji, by zapewnić o poparciu PiS dla jego ruchu. Tu się da wiele ugrać. Nawet jeśli Sejm uchwali ustawę o dekoncentracji, a prezydent dostanie telefon z Waszyngtonu, to czy ją podpisze? Balon rewolucji PiS został przekłuty w niedzielę, pytanie tylko, czy powietrze będzie uciekało bardzo szybko, czy powoli. Bo schodzić zaczyna na pewno.