50 tys. żołnierzy, prawie 10 tys. pojazdów, 150 statków powietrznych i prawie 70 okrętów, w tym amerykański lotniskowiec. Za tydzień Sojusz rozpoczyna w Norwegii największe manewry od lat
Amerykański lotniskowiec USS Harry S. Truman pojawi się na wodach terytorialnych Norwegii po raz pierwszy od 1987 r. Czyli od czasów, gdy trwała zimna wojna. – Ćwiczenia Trident Juncture wyślą jasny sygnał solidarności: Sojusz Północnoatlantycki jest gotowy do odpowiedzi na każdy rodzaj zagrożenia z każdego kierunku – zapowiadał sekretarz generalny Jens Stoltenberg podczas wizyty na okręcie kilka dni temu. Towarzyszył mu dowódca sił Sojuszu w Europie gen. Curtis Scaparrotti.
W rozpoczynających się 25 października ćwiczeniach udział wezmą żołnierze z 31 krajów Sojuszu i państw partnerskich organizacji. Licznie stawią się Niemcy, których ma być 8 tys. To właśnie ten kraj ma w 2019 r. dowodzić siłami szybkiego reagowania NATO, których zadaniem będzie dotarcie w rejon zagrożenia w najwyżej kilka dni.
Silnie reprezentowani będą również Norwedzy, Amerykanie, Kanadyjczycy czy Brytyjczycy. Z Polski przyleci ok. 200 żołnierzy z 21 Brygady Strzelców Podhalańskich, którzy zabiorą ze sobą m.in. poruszające się na gąsienicach bojowe wozy piechoty, pamiętające czasy układu warszawskiego (wprowadzono je do użytku w latach 70). Około 200 polskich marynarzy przypłynie na ćwiczenia na pokładzie ORP Generał Kazimierz Pułaski. Także ta jednostka pamięta lata 70. Nie zmienia to faktu, że jest to jeden z lepszych okrętów w polskiej marynarce. W sumie Polaków na ćwiczeniach Trident Juncture będzie ok. 400.
Choć na poligonach manewry rozpoczną się w przyszły czwartek, to operacja zacznie się znacznie wcześniej: sojusznicze wojska trzeba do Norwegii i na Morze Norweskie czy Bałtyk przerzucić. 25 października zacznie się trwająca dwa tygodnie część poligonowa ćwiczeń, a od 14 do 23 listopada odbędą się ćwiczenia dowódczo-sztabowe.
– Wnioski mogą ułatwić dalsze dostosowywanie struktury dowodzenia i sił sojuszniczych do potencjalnego zagrożenia ze strony Rosji – komentuje w swojej analizie Wojciech Lorenz z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i wyjaśnia, że Sojusz musi się liczyć z poważnymi trudnościami logistycznymi w Norwegii. Szlaki komunikacyjne z południa na północ kraju liczą ponad 2 tys. km, a znaczna ich część znajduje się za kołem podbiegunowym. Zdolność do przerzutu wojsk byłaby uzależniona od jednej linii kolejowej (z setkami wiaduktów i dziesiątkami tuneli), jednej głównej drogi oraz obrony portów w Bodø, Tromsø i Narwiku.
Ćwiczenie na północy Norwegii jest dla Sojuszu kluczowe, ponieważ to ten rejon pozwala na monitorowanie aktywności Floty Północnej, która jest najsilniejszym związkiem operacyjnym rosyjskiej marynarki. Choć te manewry sojuszników są największe od lat i weźmie w nich udział kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy, to zaledwie kilka tygodni temu Rosjanie zakończyli ćwiczenia Wostok-18, które były pod względem liczby żołnierzy na poligonach największe od… 1981 r.
Andrzej Wilk, analityk z Ośrodka Studiów Wschodnich, na łamach „Polski Zbrojnej” ocenia, że było ich 60–75 tys. Według rosyjskich organizatorów w całych manewrach (nie tylko na poligonach) wzięło udział prawie 300 tys. wojskowych.
– O strategicznym rozmachu tych manewrów świadczą działania wspierające i zabezpieczające. Do przerzutu wojsk wykorzystano ponad 60 składów kolejowych (łącznie 1,5 tys. wagonów i platform), 50 samolotów transportowych oraz kilkadziesiąt jednostek pomocniczych marynarki wojennej – wyjaśnia Wilk. I stwierdza, że co najmniej od lutego 2013 r. „rosyjskie wojsko jest w stadium permanentnych przygotowań do wojny, a przekraczanie kolejnych barier ilościowych i jakościowych nie wprowadza pod tym względem nowej jakości. Kwestią otwartą pozostaje, kiedy władze w Moskwie ponownie odczują potrzebę zbrojnego rozwiązania problemu, z którym nie radzą sobie innymi sposobami, a także gdzie to nastąpi”.
Dlaczego dla polskich sił zbrojnych istotny jest udział w tych ćwiczeniach?
– Polska nie może koncentrować się jedynie na obronie własnego terytorium, ponieważ jej bezpieczeństwo jest uzależnione od możliwości działania Sojuszu także na flance północnej. Wnioski z ćwiczeń mogą więc ułatwiać wypracowanie konsensusu w sprawie kierunków rozwoju sił zbrojnych, zwłaszcza marynarki wojennej oraz lotnictwa – stwierdza Wojciech Lorenz.
Z Polski na Trident Juncture przyleci ok. 400 żołnierzy i marynarzy