Szkocja powinna mieć własny plan awaryjny (backstop) na wypadek, gdyby negocjacje Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii w sprawie Brexitu zakończyły się bez porozumienia - powiedziała w poniedziałek szefowa szkockiego rządu Nicola Sturgeon.

Zapytana, czy opcja awaryjna, negocjowana przez Brukselę i Londyn w ramach rozmów o Brexicie dla granicy między należącą do Wielkiej Brytanii Irlandią Północną a należącą do UE Irlandią, powinna mieć zastosowanie także dla Szkocji, Sturgeon odparła: "Takie jest moje stanowisko".

Kwestia granicy irlandzko-irlandzkiej jest jednym z najtrudniejszych tematów w negocjacjach poświęconych Brexitowi.

Unijna "27" jeszcze w grudniu 2017 roku ustaliła z Brytyjczykami, że jeśli nie będzie innego rozwiązania, zrealizowana ma być opcja awaryjna (backstop), zakładająca, że Irlandia Płn. pozostanie blisko związana z zasadami wspólnego rynku. To klauzula zabezpieczająca, która zakłada, że bez względu na ostateczny wynik rozmów w sprawie Brexitu rozwiązanie dotyczące przepływu dóbr i osób między Irlandią i Irlandią Płn. nie może naruszyć pokoju na wyspie.

Brytyjczycy mają jednak problem z przełożeniem ustaleń politycznych na język prawny, a ich propozycje w tej sprawie zostały odrzucone przez Brukselę jako niewystarczające. Sytuację dodatkowo komplikują podziały w sprawie Brexitu w rządzącej w Wielkiej Brytanii Partii Konserwatywnej oraz fakt, że ustępstwom w sprawie irlandzkiej granicy sprzeciwia się Partia Demokratycznych Unionistów (DUP), wspierająca brytyjski rząd.

W niedzielę Sturgeon zapowiedziała, że przedstawi swoje plany dalszych działań na rzecz niepodległości Szkocji, gdy znane będą wyniki brukselskich rozmów brytyjskiej premier Theresy May w sprawie Brexitu.

"Uważam, że niepodległość Szkocji dojdzie do skutku. Brexit bardzo wyraźnie uwidocznił kwestie z tym związane - ten deficyt demokracji, jakiego doświadczaliśmy przez ostatnie dwa lata" - zaznaczyła.

W referendum z 2014 roku większość (55 proc.) mieszkańców Szkocji opowiedziała się za pozostaniem w Zjednoczonym Królestwie. Z kolei dwa lata później w referendum w sprawie Brexitu przewaga przeciwników tego rozwiązania nad jego zwolennikami wyniosła w Szkocji 62 do 38 proc., ale nie zdołało to zmienić odwrotnego rezultatu głosowania w skali całej Wielkiej Brytanii.