Włochy są rdzeniem strefy euro, a Włosi są przywiązani do wspólnej waluty, bo wiedzą, że ona ich chroni - oświadczył we wtorek unijny komisarz ds. finansowych Pierre Moscovici, odpowiadając na sugestie jednego z czołowych włoskich polityków, że kraj byłby silniejszy bez euro.

Claudio Borghi, który we współrządzącej Włochami Lidze odpowiada za kwestie gospodarcze, powiedział we wtorek rano w wywiadzie radiowym, że sytuacja gospodarcza Włoch byłaby lepsza, gdyby kraj znajdował się poza strefą euro.

"Jestem przekonany, że Włochy rozwiązałyby większość swoich problemów, gdyby miały własną walutę" - oznajmił. Borghi przewodniczy komisji budżetowej w Izbie Deputowanych włoskiego parlamentu.

Analitycy wskazują, że słowa Borghiego uderzyły we wtorek we wspólną walutę. Kurs euro spadł o 0,3 proc. - do 1,1540 dolara - do najniższego poziomu od 10 września. Jednocześnie we wtorek rentowność 10-letnich włoskich obligacji wzrosła o 12 pkt. bazowych do 3,421 proc., najwyżej od ponad 4 lat.

O słowa Borghiego był pytany we wtorek rano przed spotkaniem ministrów finansów krajów UE unijny komisarz ds. finansowych Pierre Moscovici. "Włochy są krajem, który jest rdzeniem strefy euro. W interesie eurolandu jest to, aby Włochy były silne, żeby waluta euro była silna. Pracujmy razem, z opanowaniem i w duchu porozumienia. Włosi są bardzo przywiązani do euro, bo wiedzą, że euro chroni Włochy" - odpowiedział Moscovici.

Wiceszef KE, komisarz ds. euro Valdis Dombrovskis pytany o tę samą kwestię, odpowiedział, że nie zamierza wdawać się w spekulacje. Odniósł się natomiast do złożeń budżetowych Włoch przedstawionych w ubiegły czwartek.

Wtedy to rządząca we Włoszech koalicja prawicowej Ligi i antysystemowego Ruchu Pięciu Gwiazd porozumiała się, po długich negocjacjach i pod groźbą impasu, w sprawie założeń budżetu na przyszły rok. To pierwszy plan wydatków przygotowany przez rząd Giuseppe Contego. W jego ramach zaplanowano deficyt na poziomie 2,4 proc. PKB przez najbliższe trzy lata.

Informacja ta była dużym zaskoczeniem dla rynków i unijnych polityków, bo oczekiwano niższego poziomu wydatków. Rynki finansowe obawiają się, że plany wydatków włoskiego rządu zwiększą dług tego kraju, który wynosi obecnie około 131 proc. PKB i jest po Grecji najwyższym w strefie euro.

"To co widzimy wydaje się niezgodne z Paktem Stabilności i Wzrostu, ale jesteśmy otwarci na dialog z włoskim władzami" - zaznaczył we wtorek Dombrovskis.

Pakt stabilności i wzrostu to porozumienie podpisane przez kraje członkowskie w 1997 roku. Przewiduje m.in., że kraje UE nie powinny przekraczać 3-procentowego progu deficytu w relacji do PKB oraz 60-procentowego poziomu długu publicznego w stosunku do PKB. Ma to zapewniać stabilny i dobry stan finansów publicznych, co ma przekładać się na trwały wzrost gospodarczy. Zasady paktu mają zapobiegać również nadmiernemu rozluźnieniu polityki fiskalnej w okresie dobrej koniunktury.

Wicepremier Włoch Luigi Di Maio we wtorek w wywiadzie radiowym cytowanym przez agencję Reutera powiedział, że Włochy nie zmienią swoich założeń deficytu budżetowego pomimo presji ze strony Brukseli i jej partnerów z Unii Europejskiej.

"Nie cofniemy się przed tym 2,4-procentowym celem (dotyczącym deficytu - PAP), to musi być jasne ... nie cofniemy się o milimetr" - powiedział Di Maio.