Theresa May po szczycie w Salzburgu może mieć kłopoty z przekonaniem torysów do swojego pomysłu na brexit.
Mimo dużych oczekiwań wobec zeszłotygodniowego szczytu w Salzburgu przywódcy 28 państw członkowskich nie przełamali niepewności dotyczącej brexitu. Nikt nie liczył, że w Salzburgu uda się polubownie zakończyć sprawę rozwodową, ale oczekiwano, że obie strony wykażą zrozumienie. Zwłaszcza że w ostatnim czasie Bruksela złagodziła nieco ton w rozmowach z Londynem.
Zamiast pomocnej dłoni Brytyjczyków czekał zimny prysznic. Na wsparcie ze strony europejskich partnerów liczyła przede wszystkim premier Theresa May, która wkrótce stanie przed niełatwym zadaniem przekonania torysów do swojego planu zaprezentowanego w lipcu w Chequers. Jej Partia Konserwatywna, która zbierze się jeszcze pod koniec tego miesiąca na konferencji, ma mocne skrzydło zwolenników twardego brexitu. Chcą oni, by Wielka Brytania, wychodząc z UE, zerwała więzi ze Wspólnotą.
Natomiast May w planie, do którego próbowała przekonać unijnych liderów na spotkaniu w Austrii, przewiduje współpracę w kwestii kontroli celnych oraz zachowanie swobody przepływu towarów, jednej z czterech swobód określających unijny wspólny rynek. Do wyjścia Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty pozostało zaledwie pół roku. Obie strony nadal jednak mają sporo do uzgodnienia. Co najważniejsze, daleka od rozwiązania jest kwestia granicy irlandzkiej. Bez zamknięcia tej sprawy nie będzie możliwe zawarcie porozumienia dotyczącego wszystkich innych aspektów brexitu, w tym praw obywateli krajów unijnych żyjących na Wyspach.
Gdyby May dostała w Salz burgu słowa wsparcia, ułatwiłoby to jej przekonanie do swojego stanowiska sceptycznych kolegów z partii. Tymczasem szef Rady Europejskiej Donald Tusk nie pozostawił złudzeń. – Podczas gdy są pozytywne elementy w propozycji z Chequers, sugerowane ramy współpracy ekonomicznej nie będą działać – powiedział na podsumowanie szczytu. W podobnym duchu, choć w nie tak ostrych słowach, wypowiedziała się niemiecka kanclerz Angela Merkel, która podkreślała, że nie można należeć do wspólnego rynku, nie będąc jego częścią.
Francuski prezydent Emmanuel Macron sugerował, że May powinna powrócić z nowymi propozycjami na szczyt w październiku. Stanowiska Tuska bronili potem jego doradcy. Jak mówili portalowi Politico, szef RE nie chciał swoim wystąpieniem prowokować, lecz powtórzył znane od dwóch miesięcy podejście UE do planu May. W innych kręgach dyplomatycznych w Brukseli słyszymy jednak, że Tusk – zamiast pomóc May przed konferencją konserwatystów – pogłębił kryzys.
Nie wszystkim w Europie podoba się też podejście Polski do całej sprawy. Politico oskarżyło Warszawę o łamanie unijnej jedności wobec brexitu. Portal pisze, powołując się na trzech europejskich dyplomatów obecnych na zeszłotygodniowym spotkaniu ministrów ds. europejskich, że wiceminister spraw zagranicznych Konrad Szymański miał zasugerować, by w przypadku braku porozumienia do unijnych wytycznych zostały wprowadzone poprawki. Politico podkreśla, że Wielka Brytania od miesięcy próbuje ominąć unijny szczebel w negocjacjach, szukając sojuszników wśród państw członkowskich. Polska ma być pierwszym i jak na razie jedynym krajem, który wyraził odmienne od Brukseli zdanie na temat brexitu.
Szymański uznał te oskarżenia za „absurdalny spin państw, którym nie zależy na spokojnym i przewidywalnym przeprowadzeniu brexitu”. – Polska jest żywotnie zainteresowana nie tylko utrzymaniem jedności, ale i jej kształtowaniem – mówi nam wiceminister. I podkreśla, że jego wypowiedź nie miała nic wspólnego z wyłamywaniem się z unijnej jedności, zwłaszcza że to nie rozwiązałoby żadnego problemu. Polska jest jednym z krajów, które mogą stracić na brexicie najwięcej. Jeśli negocjacje nie zakończą się porozumieniem, nasi obywatele mieszkający na Wyspach nie zostaną objęci gwarancjami, które już udało się wynegocjować. Zgodnie z nimi, mieszkającym w Wielkiej Brytanii obywatelom krajów UE po brexicie będą przysługiwać te same prawa, którymi cieszą się dzisiaj.
– Krach negocjacji to także kłopoty z płatnościami z budżetu UE, kosztowne załamanie relacji handlowych i w praktyce zerowe szanse na sensowne ułożenie nowych relacji – wylicza Szymański. – To są wystarczające powody, by nalegać na pilne poszukiwanie rozwiązań politycznych w sprawie granicy irlandzkiej. Chodzi o uratowanie umowy wyjścia, która szczególnie dla Polski jest ważna – podsumowuje. Kolejną szansą na porozumienie będzie październikowy szczyt Brukseli. Jeszcze jeden zostanie zwołany na listopad.
Polska jest jednym z krajów, które mogą stracić na brexicie najwięcej