Oburzenie w Polsce na fotografie z wizyty prezydenta Dudy w Białym Domu, rzekomo demonstrujące "upokorzenie Polski i Polaków" jest "wyrazem kompleksów" - powiedziała w wywiadzie dla PAP Irena Lasota, politolog, dyrektor Instytutu na Rzecz Demokracji w Europie Wschodniej Europie - IDEE.

PAP: Czy fotografie przedstawiające stojącego prezydenta Andrzeja Dudę podpisującego w Białym Domu wspólną deklarację obu prezydentów są dowodem pogardliwego traktowania polskiego prezydenta w Białym Domu?

Irena Lasota: Moje refleksje są całkowicie odmienne od opinii tych wszystkich polityków czy dziennikarzy, którzy piszą, że "Polska nigdy nie była taka poniżona", że "Polska jest na kolanach". Takie opinie wskazują - po pierwsze - na złą wolę wszystkich tych tak piszących, a po drugie na ich nieznajomość obyczajów, manier w Ameryce. Zauważyłam, że na tym tak żywo komentowanym w Polsce zdjęciu prezydent Trump siedzi, a prezydent Duda uśmiechając pochyla się i od razu pomyślałam: "prezydent Duda to jest facet z klasą. Człowiek dobrze wychowany nigdy nie zwraca uwagi na złe wychowanie kogoś innego". To, że prezydent Duda uśmiecha się i z wdziękiem podpisuje to oświadczenie dowodzi, że ma większą klasę niż Trump.

Po drugie trzeba wiedzieć, na jakim biurku został podpisany ten dokument. Jest to specjalne biurko, ulubione przez Trumpa i przynajmniej siedmiu poprzednich prezydentów. Biurko nazywa się "Resolute" (dosł. rezolutne) nie dlatego, że skłania prezydentów +do rezolutnych decyzji+, ale dlatego, że to biurko - dar brytyjskiej królowej Wiktorii dla prezydenta (Rutherforda) Hayesa - jest wykonane z drewna dębowego pochodzącego z okrętu HMS Resolute, który był używany w badaniach Arktyki.

Fakt, że do Gabinetu Owalnego, najważniejszego miejsca w Białym Domu, gdzie urzęduje prezydent, do podpisania polsko-amerykańskiego oświadczenia "o zacieśnieniu współpracy" na historycznym biurku "Resolute" został zaproszony prezydent Duda, jest - moim zdaniem - wyrazem sympatii Trumpa do prezydenta Dudy, a nie formą upokorzenia Polski i Polaków.

PAP: A może po prostu Trump - najbardziej nietypowy w swoim zachowaniu prezydent Stanów Zjednoczonych od czasu prezydenta Andrew Jacksona, przeciwnik waszyngtońskiego establishmentu, "waszyngtońskiego bagna", jak mawia, po prostu czuł się "na luzie" w towarzystwie prezydenta Dudy?

Irena Lasota: Właśnie o tym mówię! Zamiast robić to (podpisywać deklarację) w jakiejś innej sali, Trump wziął do Gabinetu Owalnego, gdzie on się naprawdę czuje prezydentem, prezydenta Dudę, którego bardziej szanuje niż Macrona (prezydenta Francji Emmanuela Macrona - PAP), któremu strzepywał łupież z marynarki, którego macał i ciągnął za sobą tak, jakby to była jego kukła! Z przecieków z Białego Domu wiem, że Trump był zachwycony tą wizytą, zwłaszcza że jego doradcy namawiali go, aby ją albo odwołał, albo skrócił z uwagi na jego niewesołą sytuację.

PAP: Konferencja prasowa była opóźniona o prawie godzinę...

Irena Lasota: Właśnie! Ponieważ spotkanie w Białym Domu przedłużyło się, prezydent Duda był później cały czas spóźniony, w tym na przyjęcie wydane w rezydencji ambasadora RP z okazji 100. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości.

Zarówno w Białym Domu jak i w ambasadzie prezydent Duda pokazał się jak mąż stanu, mówił o ważnych rzeczach. Dlatego kiedy pierwsze reakcje na to były takie, że "Trump siedzi, a Duda stoi", że "nawet Katarzyna Wielka nas tak nie poniżyła", że nawet nie wiem kto, Tatarzy czy Turcy nas tak nie upokorzyli jak Trump - po prostu mnie oburzyły!

Ktoś, następnego dnia po spotkaniu Trump - Duda, zakpił sobie i potem się okazało, że wszyscy to biorą na serio. Niestety, muszę powiedzieć, że jest to wyraz zakompleksienia narodu, który nie ma powodów, aby być zakompleksiony!

PAP: Oburzenie w Polsce wzbudziło także drugie zdjęcie, a raczej wideo, na którym widać, jak prezydent Duda szuka sobie miejsca, aby ustawić się do oficjalnego zdjęcia podczas ceremonii powitania przed Białym Domem.

Irena Lasota: Mnie ten filmik wideo rozśmieszył i przypomniał, jak podczas wizyty Trumpa na dworze Elżbiety II w Pałacu Windsor - chyba w najbardziej szanującym etykietę miejscu w Europie - niepozorna, skurczona wiekem królowa Wielkiej Brytanii na oczach gwardii honorowej "goniła" amerykańskiego potężnego prezydenta, który wybiegł do przodu i ją zasłonił. Jakoś nie zauważyłam w prasie brytyjskiej, aby Anglicy poczuli się upokorzeni przez Trumpa, raczej byli ubawieni komizmem sytuacji. Przecież Anglicy od razu powinni byli zareagować i powiedzieć, że Deklaracja Niepodległości Stanów Zjednoczonych w roku 1776 nie była tak upokarzająca jak to, że Trump wylazł przed królową Elżbietę II!

Moim zdaniem, przede wszystkim nie można dawać się nabierać - chociaż nie lubię tego słowa - na "prowokację" opozycji czy osób niechętnych obecnej władzy czy prezydentowi Andrzejowi Dudzie i spojrzeć np. na inne zdjęcia siedzącego Trumpa.

Można spojrzeć na zdjęcie, na którym nad siedzącym Trumpem pochyla się kanclerz Niemiec Angela Merkel. Ta sama Angela Merkel, którą masował po plecach (ku jej przerażeniu) prezydent George W. Bush!

No cóż, co kraj to obyczaj, czy - jak mawiają Amerykanie: "kiedy jesteś w Rzymie, zachowuj się jak Rzymianie".

PAP: Dziękuję za rozmowę.

Z Ireną Lasotą, politolog i dyrektor działającego w Waszyngtonie Instytutu Na Rzecz Demokracji we Wschodniej Europie rozmawiał Tadeusz Zachurski.