Przypisywanie kierownictwu ministerstwa sprawiedliwości odpowiedzialności za to, że więzień na przepustce popełnił przestępstwo jest nadużyciem - uważa wiceminister w tym resorcie Michał Wójcik. Opozycja chce wplątać dramatyczne zdarzenie w kampanię wyborczą - ocenił.

Wiceminister odpowiadał w czwartek w Sejmie na pytania posłów. Pytanie "w sprawie braku należytego nadzoru nad Służbą Więzienną sprawowanego przez wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego" oraz o sytuację kadrową Służby Więziennej pytali posłowie Nowoczesnej. W tle pytań jest sprawa Artura K., który będąc na przepustce z zakładu karnego, miał zamordować konkubinę i jej dziecko.

Kamila Gasiuk-Pihowicz (N) mówiła, że "kilka dni temu doszło do niewyobrażalnej tragedii, do brutalnego morderstwa i stało się tak dlatego, że w pewnym sensie zawiódł system więziennictwa".

"Za tę tragedię, w normalnych okolicznościach, pierwsi zapłaciliby politycy, którzy są odpowiedzialni za więziennictwo. W normalnym kraju odpowiedzialny polityk podałby się do dymisji, w normalnym kraju niekompetentny polityk, który ucieka od odpowiedzialności zostałby zdymisjonowany" – oceniła. Tymczasem, jak mówiła, "w Polsce rządzonej przez PiS, polityczna źle rozumiana solidarność jest ważniejsza". "Apelujemy do prezesa Jarosława Kaczyńskiego o dymisję Patryka Jakiego. Pytamy, kiedy ta dymisja nastąpi" – mówiła.

Wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik stwierdził, że pytanie miało dotyczyć szeroko rozumianego nadzoru. "Rozumiem, że upolityczniono niestety pytanie. Wyrażę na początku ogromną dezaprobatę, że próbujecie państwo wplątać dramatyczne zdarzenie, które miało miejsce kilka dni temu w prowadzoną kampanię wyborczą. Tego nie wolno robić" – powiedział.

Wójcik wskazał, że zgodę na przepustkę wydaje dyrektor zakładu karnego. Wniosek w tym zakresie, jak wyjaśniał, składa wychowawca osoby osadzonej. "Wniosek rozpatrywany jest przez komisję penitencjarną, która składa się z trzech osób; decyzję podejmuje dyrektor zakładu karnego" – dodał.

"To jest bardzo daleko idące nadużycie, jeżeli mówi się o tym, że minister sprawiedliwości czy wiceminister ponosi odpowiedzialność za tego typu zdarzenia" – stwierdził.

Wiceminister podał, że sprawdził dane z lat 2009-2015. "Sześć zabójstw - jedno w trakcie przerwy odbywania kary, trzy w trakcie przepustek, jedno w trakcie samowolnego oddalenia z miejsca zatrudnienia, jedno po uzyskaniu warunkowego przedterminowego zwolnienia. Jedno zabójstwo trzy dni po zakończeniu kary. Dwa zdarzenia, gwałty na osobach małoletnich, jedno w trakcie przepustki, jedno w dniu wyjścia na wolność" – wyliczał.

"Mówię o tym, bo państwo chcecie przylepić całe zdarzenie do bardzo dobrego ministra jakim jest Patryk Jaki, próbujecie go w ten sposób osłabiać. To bardzo daleko idące nadużycie" – powiedział Wójcik.

"Pyta pani o odpowiedzialność polityczną, była raz taka sytuacja, że jeden z ministrów podał się do dymisji, chodziło o pana Ćwiąkalskiego. Ale tam sytuacja dotyczyła czegoś zupełnie innego. Chodziło o sprawę zabójstwa pana Krzysztofa Olewnika i dwóch samobójstw odstępie dziewięciomiesięcznym. (…) Była komisja śledcza, to zupełnie inna sytuacja" – mówił.

Wiceminister przekonywał, że "od 1989 r. nie było wiceministra, który przeprowadziłby tyle zmian". Wymienił jego działania dot. m.in. dozoru elektronicznego, stworzenia Instytutu Kryminologii i Penitencjarystyki, modernizacji, budowy trzech więzień i pięciu hal produkcyjnych, programu "Praca dla więźniów".

We wtorek posłowie PO i Nowoczesnej, w związku z tragedią, zażądali dymisji Jakiego. Zarzucili mu, że zamiast wykonywać swoje ministerialne obowiązki i nadzorować służbę więzienną, zajmuje się kampanią wyborczą (Jaki ubiega się o urząd prezydenta Warszawy). Jaki poinformował, że w związku z podwójnym zabójstwem w Warszawie zlecił pilną kontrolę.

Tragedię na warszawskim śródmieściu komentowała także Służba Więzienna. Podano, że mężczyzna został w 2004 roku skazany na 15 lat pozbawienia wolności za zabójstwo. Od 2016 roku korzystał z przepustek, na których był ponad 90 razy, początkowo z konwojem, później w asyście rodziny, a ostatnie były mu już udzielane bez nadzoru. Zawsze wracał na czas do zakładu karnego, a podczas przepustki meldował się na komisariacie. Nie sprawiał kłopotów, a końcówkę kary odbywał w półotwartym zakładzie karnym na warszawskim Bemowie.