Socjaldemokraci w Szwecji oparli się zagrożeniu skrajnej prawicy - oświadczył lider Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów (S&D) w PE Udo Bullmann, gratulując premierowi Szwecji Stefanowi Loefvenowi zwycięstwa w wyborach. Politico pisze o ciosie od wyborców.

Ten wydawany w Brukseli portal podkreśla, że przed Szwecją rysuje się polityczna niepewność w związku z lepszym niż przed czterema laty wynikiem skrajnej prawicy.

Po przeliczeniu 99 proc. głosów w niedzielnych wyborach parlamentarnych zwycięża rządząca Szwecją Partia Robotnicza-Socjaldemokraci Loefvena z wynikiem 28,4 proc. głosów. Trzecie miejsce osiąga antyimigranckie ugrupowanie Szwedzcy Demokraci (SD) z 17,6 proc. głosów. W 2014 roku ugrupowanie to miało 12,9 proc. poparcia.

"Wyniki skrajnej prawicy są poważnym ostrzeżeniem w kraju znanym z najbardziej zaawansowanego systemu społecznego" - podkreślił w poniedziałek lider socjalistów w europarlamencie. Jak dodał, skrajna prawica w Szwecji, podobnie jak we Włoszech, Austrii czy na Węgrzech, "pokazała swoje prawdziwe oblicze w kampanii nienawiści, ksenofobii z wykorzystaniem fake newsów, czyli wszystkich składników neonazizmu".

"Żaden kraj nie powinien być obwiniany za otwarcie swoich drzwi dla ludzi uciekających przed wojną" - skonstatował Bullmann. Przypomniał, że szwedzkie władze wyraźnie pokazały, że gospodarka kraju potrzebuje imigracji, zwłaszcza biorąc pod uwagę 100 tys. miejsc pracy, których nie mogą obsadzić Szwedzi.

Lider S&D zaznaczył, że nacjonalizm nie jest odpowiedzią na problem migracji. Wezwał "wszystkich prawdziwych demokratów" w Europie, by pracowali razem w kierunku sprawiedliwego i trwałego rozwiązania, uczciwie dzieląc się odpowiedzialnością za tę kwestię.

Rezultat centrolewicowego bloku, któremu przewodzi Loefven, nie daje mu absolutnej większości. Centroprawica również jej nie ma. Wynik Szwedzkich Demokratów, choć jest poniżej oczekiwań, sprawia, że ugrupowanie to staje się języczkiem u wagi.

"W związku z tym, że żadna partia nie osiągnęła wyraźnego zwycięstwa, minie trochę czasu, zanim wyłoni sie obraz tego, kto może rządzić krajem. Lider ugrupowania, które zyskało najwięcej głosów, zwykle dostaje możliwość sformowania rządu, zwłaszcza jeśli może pokazać, że ma duże szanse na zebranie silnej koalicji" - pisze Politico.

Portal zauważa jednocześnie, że ani centroprawicowa Umiarkowana Partia Koalicyjna, ani socjaldemokraci nie wykazywali zainteresowania utworzeniem wielkiej koalicji, co zresztą byłoby dla Szwecji dość niezwykłe. Możliwy jest rząd mniejszościowy, bo oba główne ugrupowania odrzuciły możliwość współpracy ze Szwedzkimi Demokratami.

"Wyniki są zgodne z ogólnoeuropejską tendencją, w której tradycyjne partie doznały wstrząsu z powodu rozwoju skrajnej prawicy. Wzrost (znaczenia) Szwedzkich Demokratów przywodzi na myśl wydarzenia we Włoszech i w Niemczech, gdzie partie opowiadające się za zaostrzonymi kontrolami granicznymi szybko zyskiwały na popularności od czasu apogeum kryzysu uchodźczego w 2015 roku" - pisze Politico.

Autor materiału Charlie Duxbury zauważa przy tym, że Szwedzcy Demokraci w wyborach osiągnęli ostatecznie mniej niż 25 proc. poparcia, choć niektóre sondaże przewidywały, że właśnie taki osiągną rezultat. Gdyby tak się stało, SD byłaby drugą siłą polityczną w Szwecji. Ostatecznie na drugiej pozycji znalazła się Umiarkowana Partia Koalicyjna z wynikiem 19,8 proc. głosów. Politico zauważa, że wynik wyborów to cios dla socjaldemokratów Loefvena, bo osiągnęli oni najgorszy wynik od stulecia.

Z niepełnego jeszcze rezultatu wyborów wynika, że koalicja partii lewicowych może liczyć jedynie na 144 mandaty w 349-osobowym parlamencie, zaś prawicowy sojusz bez SD - na 143 mandaty. Oficjalne wyniki mają być ogłoszone jeszcze w poniedziałek.