Blisko 300 razy w minione wakacjie wzywano na pomoc ratowników GOPR w Beskidach. Naczelnik grupy Jerzy Siodłak poinformował w piątek, że choć zdarzały się poważniejsze wypadki, zwłaszcza paralotniarzy i rowerzystów, to na szczęście nikt nie zginął.

W Beskidach szczególnie wrosła ostatnio liczba wypadków rowerowych. W górach powstały ścieżki umożliwiające zjazdy miłośnikom dużych emocji. Zdaniem zastępcy naczelnika Tomasza Jany, są one coraz bardziej popularne, co przekłada się na liczbę wypadków. "W te wakacje ruch na trasach był naprawdę duży" – powiedział.

Już 1 lipca rowerzysta w górach koło Bielska-Białej stracił przytomność, doznał poważnych obrażeń głowy i kręgosłupa. Następnego dnia inny miłośnik szalonych zjazdów złamał kość podudzia. Goprowcy pomogli też m.in. 13-latkowi, który na górskiej ścieżce rowerowej doznał urazu głowy, łokcia i dłoni. Z Ustronia rowerzystę musiał zabrać śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Tomasz Jano dodał, że na szczęście na rowerowych szlakach nikt nie zginął. "Podczas ubiegłorocznych wakacji mieliśmy wypadek śmiertelny rowerzysty" – powiedział.

Ratownicy pomagali też kilku paralotniarzom, którzy zakończyli lot na czubkach wysokich drzew. Najczęściej dochodziło do tego w rejonie Skrzycznego, który jest mekką dla amatorów tego ekstremalnego sportu.

Tegoroczne lato było wyjątkowo upalne, co nie sprzyja turystyce górskiej, gdyż może prowadzić do udarów. Zdarzały się przypadki omdleń. Ratownicy pomagali też przy zawale serca u turysty, który zbagatelizował skoki ciśnienia przy podróżowaniu koleją linową.

Goprowcy siedmiokrotnie na pomoc wzywali śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

W minione wakacje interweniowali także w niecodziennych sytuacjach. Pod koniec sierpnia na szlaku z Wielkiej Raczy na Przegibek Żywiecki utknęły dwie kobiety z dziećmi, którym w wędrówce towarzyszył dog niemiecki. "Byli prawidłowo przygotowani do wycieczki, jednak ich pies w pewnym momencie zaniemógł i nie był w stanie iść dalej. Turystki zapytały o możliwość pomocy w sprowadzeniu dzieci w dolinę. Na miejsce dotarł patrol ratowników, którzy pomogli przetransportować psa do doliny" – podali goprowcy.

Ratownicy pod koniec sierpnia odnaleźli też matkę z dwiema córkami. Zgubiły szlak, idąc z Hali Lipowskiej na Halę Boraczą. Turystka zasugerowała się oznaczeniami trasy biegu odbywającego się w tamtym rejonie i zeszła z właściwej drogi. Ratownicy odnaleźli na stromym terenie mocno wychłodzoną trójkę. Akcja toczyła się w trudnych warunkach – było mglisto i deszczowo, a temperatura spadła poniżej 10 stopni C.

Jak poinformował Tomasz Jano, w ubiegłoroczne wakacje GOPR w Beskidach interweniował około 100 razy.

Grupa Beskidzka GOPR zrzesza około 400 ratowników. Działa na terenie od Bramy Morawskiej po Babią Górę. (PAP)

Autor: Marek Szafrański