Wiktor Medwedczuk, prorosyjski oligarcha na Ukrainie, który za prezydentury Leonida Kuczmy kierował jego administracją, zapowiedział w rozmowie z dziennikiem "Independent" powrót do aktywnej polityki.

Gazeta oceniła, że liczy on na zostanie liderem prorosyjskiej mniejszości w swym kraju.

Brytyjska gazeta przypomniała, że Medwedczuk może pochwalić się bliskimi związkami z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem, który jest ojcem chrzestnym jego córki. Medwedczuk był jedną z pierwszych osób objętych amerykańskimi sankcjami. Jak zaznaczono, teraz dokonuje "niespodziewanego powrotu" do polityki, argumentując, że jest jedynym Ukraińcem zdolnym do podjęcia negocjacji z Kremlem w sprawie zakończenia czteroletniej wojny na wschodzie Ukrainy.

"Independent" rozmawiał z politykiem tuż po tym, jak zapowiedział swój start w przyszłorocznych wyborach do ukraińskiej Rady Najwyższej (parlamentu) z list nowej partii "O Życie".

Medwedczuk zastrzegł jednak, że nie planuje "walki o stanowisko", tłumacząc, że formalne stanowiska w państwie nie mają znaczenia, bo w przypadku Ukrainy "rząd stracił wpływ na życie w tym kraju i nie ma monopolu na władzę".

Pytany o marcowe wybory prezydenckie, oligarcha pochwalił byłą premier Julię Tymoszenko, zwracając uwagę, że jest "dobrze przygotowana" i "walczyłaby do upadłego" o realizację swoich celów. Zaznaczył jednak, że "nie sądzi, by miała lepsze szanse, niż (obecny prezydent Petro) Poroszenko, aby rozwiązać sytuację w Donbasie".

Zdaniem polityka, rozwiązaniem byłaby federalizacja Ukrainy i nadanie separatystycznym regionom szerokiej samodzielności, podobnej do tej, jaką przed rosyjską aneksją cieszył się np. Krym. Jak argumentował, przekazanie uprawnień nie obejmowałaby jednak prawa weta w kluczowych sprawach politycznych, jak np. członkostwo Ukrainy w NATO.

Odpowiadając na zarzut dziennikarzy, że to mogłoby ograniczać suwerenność państwa, oligarcha odparł, że "prawdziwe zagrożenie dla suwerenności wynika z tego, że Waszyngton zarządza Ukrainą z daleka, przesuwając ją w kierunku integracji europejskiej i NATO".

Opisując rozmowę z Medwedczukiem, "Independent" odnotował, że "to nie jedyna z jego wypowiedzi, które brzmią, jakby były napisane przez Kreml".

Rozmówca gazety argumentował, m.in., że angażując się w konflikt rosyjsko-ukraiński Stany Zjednoczone wtrącają się w sprawy "bratnich narodów" i oskarżał Zachód o podwójne standardy w sytuacji, kiedy dostarcza on Ukrainie broń przy jednoczesnej krytyce rosyjskiego wsparcia dla separatystów.

Pytany wprost o to, czy rozmawia o ukraińskiej polityce z Putinem, Medwedczuk odparł twierdząco, zapewniając, że "często" się kontaktują. "Częściej niż raz w roku" - dodał, puszczając oko.

"Putin myśli, że jesteśmy jednym narodem, ale ja myślę, że nie jesteśmy jednym, lecz dwoma słowiańskimi narodami, których historia i religia się przenikają. Ciągle mu to powtarzam" - tłumaczył Medwedczuk, przekonując, że "grzechem" byłoby nieużywanie w sprawie Ukrainy jego bliskiej relacji z rosyjskim prezydentem.

Jak ujawnił, obecnie negocjuje zwolnienie z więzienia ukraińskiego reżysera Ołeha Sencowa, który przez ponad 110 dni prowadzi strajk głodowy domagając się uwolnienia kilkudziesięciu obywateli Ukrainy przebywających w więzieniach w Rosji. Do jego uwolnienia wzywały także rządy wielu państw, w tym Wielkiej Brytanii.

Medwedczuk twierdzi, że Rosja nie dopuści do śmierci Sencowa w więzieniu. "Istnieje coś takiego jak przymusowe karmienie i jest to dozwolone w ramach aresztu" - dodał.

Brytyjski dziennik "Independent" należy do Aleksandra Lebiediewa, rosyjskiego oligarchy i byłego agenta KGB, który jest głośnym krytykiem obecnej administracji Kremla, jego syna, Jewgienija Lebiediewa, oraz do saudyjskiego inwestora Sultana Muhammada Abuldżadajela, który pracuje w banku inwestycyjnym, należącym do kontrolowanego przez rząd Arabii Saudyjskiej banku National Commercial Bank.

Od marca 2016 roku gazeta nie wychodzi w druku, lecz jedynie w wersji cyfrowej.