prawa obywatelskie
Policja w Hajnówce umarza postępowania w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy Straży Leśnej. Chodzi o nieuzasadnione użycie środków przymusu bezpośredniego (za co grozi do trzech lat więzienia). Takie oskarżenia wnieśli poturbowani przez strażników ekolodzy protestujący przeciw nielegalnej – jak się później okazało – wycince drzew w Puszczy Białowieskiej.
Powód? Strażnik nie jest funkcjonariuszem publicznym w rozumieniu kodeksu karnego. Artykuł 115 par. 13 k.k. tworzy zamknięty katalog, w którym próżno szukać Służby Leśnej (SL). Mimo to na mocy art. 46 ustawy o lasach (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 788 ze zm.) pracownicy SL korzystają z ochrony prawnej przysługującej funkcjonariuszowi publicznemu przy wykonywaniu czynności służbowych.
Rzecznik praw obywatelskich (RPO) chce zmiany przepisów. W obecnym stanie prawnym obywatel jest represjonowany za czyny przeciw strażnikowi, nie ma zaś ochrony w razie jego przestępstwa wobec siebie.
– Działania strażników leśnych wkraczają w sferę praw i wolności obywatelskich. Powinni więc ściśle przestrzegać warunków ustawowych podejmowania poszczególnych czynności oraz mieć zagwarantowaną swobodę wykonywania uprawnień – podkreśla Adam Bodnar, który wystosował w tej sprawie pismo do ministra sprawiedliwości.
Innymi słowy, RPO postuluje, by funkcjonariusze Służby Leśnej nie tylko podlegali ochronie właściwej dla funkcjonariuszy publicznych, ale również, by ponosili większą odpowiedzialność z tym związaną. Podobna sytuacja dotyczy np. lekarzy, pielęgniarek czy ratowników medycznych. Oni także korzystają z ochrony przewidzianej dla funkcjonariuszy publicznych, lecz nie są nimi w rozumieniu kodeksu karnego. Różnica polega na tym, że zgodnie z ustawą o lasach strażnicy leśni mają stosunkowo duże uprawnienia, w tym do stosowania środków przymusu bezpośredniego. Mogą legitymować podejrzanych, nakładać mandaty, zatrzymywać i kontrolować pojazdy na obszarach leśnych, używać broni palnej, kajdanek i pałki służbowej.
– W przypadku osób, które korzystają z takich środków, istnieje ryzyko, że mogą przekroczyć uprawnienia. Dlatego powinny ponosić większą odpowiedzialność. Nie ma żadnych powodów, dla których strażnik leśny miałby nie odpowiadać na takiej samej zasadzie jak policjant, skoro korzysta z podobnych uprawnień – dodaje Marcin Mrowicki z Biura RPO.
Rzecznik przypomina, że na gruncie dawnego kodeksu karnego (obowiązującego do 1997 r.) problem nie istniał. Do tego czasu funkcjonował bowiem przepis, który mówił, że funkcjonariuszem publicznym jest m.in. osoba, której z mocy przepisów szczególnych przyznana została ochrona taka jak funkcjonariuszom publicznym. ©℗