Krakowska prokuratura złożyła już w sądzie rejonowym w Oświęcimiu dokumenty niezbędne dla aktu oskarżenia przeciw Sebastianowi K., oskarżonemu za nieumyślne doprowadzenie do zderzenia jego auta z kolumną BOR – dowiedziała się w środę PAP w prokuraturze.

Rzecznik prokuratury okręgowej w Krakowie prok. Jacek Para podał, że są to m.in.: lista osób, których zażąda oskarżyciel, a także wykaz dowodów do przeprowadzenia podczas procesu, który będzie się toczył przed sądem rejonowym w Oświęcimiu. Termin pierwszej rozprawy nie został jeszcze wyznaczony.

Śledczy musieli złożyć dokumenty, gdyż oskarżony Sebastian K. nie zgodził się na wnioskowane przez nich umorzenie sprawy.

Krakowski prokurator okręgowy Rafał Babiński w miniony czwartek podczas posiedzenia sądu, który rozpatrywał wniosek śledczych powiedział, że zebrany materiał uzasadniał wniosek o umorzenie. Jak mówił, choć okoliczności popełnienia czynu nie budzą wątpliwości, to jednak postawa Sebastiana K., który nie był karany, gwarantuje, iż będzie przestrzegał prawa w przyszłości. Prokuratura chciała wyznaczenia mu okresu próby wynoszącego 1 rok. Miałby też zapłacić 1,5 tys. nawiązki.

Na umorzenie sprawy nie zgodził się Sebastian K. Po ogłoszeniu postanowienia kierowca Seicento uzasadniał, że gdyby się zgodził na propozycję prokuratury, to „brakowałoby w tym wszystkim sprawiedliwości”. „Nie czuję się winny tego wszystkiego. Sąd uzna, kto zawinił” – powiedział po postanowieniu sądu.

Sąd skierował sprawę na rozprawę główną.

Do wypadku doszło 10 lutego 2017 r. w Oświęcimiu. Policja podała, że rządowa kolumna trzech samochodów, w której jechała ówczesna premier Beata Szydło (jej pojazd znajdował się w środku kolumny - PAP) wyprzedzała Fiata Seicento. Jego 21-letni kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto ówczesnej szefowej rządu, które następnie uderzyło w drzewo.

14 lutego ub.r. prokuratorski zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku usłyszał Sebastian K. Zagrożony jest on karą do 3 lat więzienia. Mężczyzna nie przyznał się do winy.

W wyniku wypadku poważne obrażenia ciała, utrzymujące się dłużej niż siedem dni, odnieśli ówczesna premier Beata Szydło i jeden z funkcjonariuszy BOR. Szefowa rządu do 17 lutego ub.r. przebywała w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie. U drugiego funkcjonariusza BOR - kierowcy pojazdu - stwierdzono lżejsze obrażenia.

28 lutego br. prokuratura poinformowała o zakończeniu śledztwa. Jak podawała, w jego toku przyjęto dwie wersje przebiegu wypadku. Jedna zakłada używanie sygnałów świetlnych i dźwiękowych przez pojazdy poruszające się w kolumnie uprzywilejowanej, a druga - używanie wyłącznie sygnałów świetlnych.

Śledczy powoływali się na ustalenia biegłych, którzy stwierdzili, że - niezależnie od używania bądź nie sygnałów dźwiękowych przez pojazdy z kolumny uprzywilejowanej - wyłącznym i bezpośrednim sprawcą zdarzenia był kierowca Fiata Seicento. Według nich nie rozeznał on prawidłowo sytuacji na jezdni.

Po zamknięciu śledztwa prokuratura wyłączyła sprawę ewentualnych wykroczeń funkcjonariuszy BOR podczas wypadku i przekazała policji do prowadzenia. Chodziło o podejrzenie przekroczenia dozwolonej prędkości i przekraczania linii ciągłej na jezdni przez funkcjonariuszy BOR, którzy prowadzili pojazdy wchodzące w skład kolumny uprzywilejowanej. 11 lutego br. sprawa ewentualnych wykroczeń uległa przedawnieniu.

W połowie marca krakowska prokuratura okręgowa wystąpiła do sądu w Oświęcimiu z wnioskiem o warunkowe umorzenie postępowania.