Prowadzę w tej chwili 150 postępowań reprywatyzacyjnych, roszczenia nabywałem tylko od osób, które jedyną możliwość osiągnięcia korzyści, widziały w ich sprzedaży - zeznał przed komisją weryfikacyjną mec. Jan Stachura. Zeznania złożył też jego były współpracownik Zbigniew Niebrzydowski.

Komisja w poniedziałek przeprowadziła kolejną rozprawę na zasadach ogólnych, która nie była poświęcona konkretnemu adresowi. Na rozprawę wezwano czterech świadków - adwokata Jana Stachurę oraz Marię Trzcińską, Celinę Niebrzydowską i Zbigniewa Niebrzydowskiego. Jednak na rozprawę stawił się tylko Stachura i Niebrzydowski.

Członkowie komisji wrócili m.in. do sprawy zwrotu nieruchomości przy Krakowskim Przedmieściu 83 i Senatorskiej 7, co do których komisja weryfikacyjna w połowie lipca br. uchyliła decyzje zwrotowe. Jak podkreślali członkowie komisji, Stachura uczestniczył w kilkudziesięciu reprywatyzacjach, a Maria Trzcińska i rodzina Niebrzydowskich pojawiała się w sprawach, które prowadził Stachura, jako beneficjenci, którzy skupowali roszczenia od spadkobierców.

Pierwszy zeznania w poniedziałek złożył Stachura, który powiedział, że sprawami nieruchomości warszawskich zajmuje się od bardzo dawna, ale ok. ośmiu lat temu nabył pierwsze prawa i roszczenia. Stachura podkreślał, że roszczenia nabywał "od tych osób, które widziały jedyną możliwość osiągnięcia korzyści ze zbycia roszczeń".

Opisywał sprawę pierwszej takiej transakcji zawartej w 2007 r., która dotyczyła nieruchomości pod adresem Odolańska 14. Stachura wyjaśnił, że nabył prawa do 1/4 nieruchomości, a kwota nabycia roszczeń wynosiła 540 tys. zł. Przyznał, że "prowadzi w tej chwili 150 postępowań reprywatyzacyjnych i wiele tych spraw nakłada się na jego sprawy osobiste". Mówił, że roszczenia do nieruchomości nabywał za kwotę, "która całkowicie zadawalała osobę sprzedającą roszczenia i (ta) osoba wiedziała, że, gdyby tych roszczeń nie sprzedała, to musiałaby regulować należności na rzecz kancelarii przez okres 5-6, 10-15 lat".

Świadek zeznał też, że był w konkubinacie z Marią Trzcińską, jedną z beneficjentek wielu decyzji zwrotowych warszawskiej reprywatyzacji, która skupywała roszczenia i udziały w nieruchomościach do kilkunastu nieruchomości od klientów Stachury.

Wśród nieruchomości, gdzie świadek występował jako pełnomocnik, wymienił on m.in. te położone przy ul. ks. Skorupki 6, Brackiej 20, Smolnej 14, Puławskiej 31, Szarej 10, Hożej 52, Czerniakowskiej 72, Belgijskiej 2, Bartoszewicza 18, Miodowej 1, Krakowskie Przedmieście 73, Krakowskie Przedmieście 85, Krakowskie Przedmieście 83 czy Senatorskiej 7. Stachura był współwłaścicielem części z nich m.in. ze Zbigniewem Niebrzydowskim.

Przewodniczący komisji Patryk Jaki mówił, że Stachura występuje w szeregu spraw reprywatyzacyjnych, które mają cechę wspólną. "Mianowicie roszczenia są zakupione za kwoty wyjątkowo niskie w stosunku do wartości nieruchomości i wszystkie trafiały w części do byłej konkubiny świadka (Marii Trzcińskiej)" - zauważył Jaki.

Zapytał świadka, czy "prawidłowo" informował osoby, które zbywały roszczenia za kilkadziesiąt tysięcy złotych, że w perspektywie kilkudziesięciu dni można spodziewać się decyzji zwrotowej dla nieruchomości wartej "na pewno miliony złotych". W tym kontekście Jaki przywołał sprawę nieruchomości przy Krakowskim Przedmieściu, do której, jak powiedział, roszczenia zakupione zostały przez konkubinę Stachury za 80 tys. zł.

Stachura podkreślał, że osoby, które sprzedawały roszczenia otrzymały pieniądze "wiele, wiele lat temu, jak sytuacja była całkowicie niewyjaśniona".

"Uważam, że zachowałem się w porządku, dlatego, że osoby, które sprzedały tę nieruchomość, gdyby nie zawarły umowy ze mną, to musiałyby zrezygnować ze sprawy, bo nie stać byłoby (ich) na wielotysięczne regulacje na rzecz kancelarii albo by sprzedały tę nieruchomość na wolnym rynku na dużo mniej korzystnych warunkach. Więc uważam, że zachowałem się całkowicie fair" - podkreślił Stachura. Dodał, że wartość roszczenia to była tylko wartość gruntu, a nie budynku; podkreślał, że przy zwrocie gruntu, trzeba było kupić budynek.

Wiceprzewodniczący komisji Sebastian Kaleta na dłużej zatrzymał się na wątku nieruchomości należących przed wojną do Ludwika Glassa, a w których jako pełnomocnik występował Stachura. Były to m.in. kamienice mieszczące się pod adresami: Hoża 27a, Kredytowa 6 i Mokotowskiej 46a. Stachura mówił, że był to "pakiet nieruchomości Glassów". Przyznał, że sam nabył prawa do 1/4 nieruchomości leżącej przy ul. Mokotowskiej 46a od Glassów.

Jaki powiedział, że w sprawach, w których występował Stachura, po reprywatyzacji mieszkańcy skarżyli się na "nieuczciwe traktowanie". Mówił, że zaznaczył, że z jednego z mieszkań "brutalnie" wyrzucony został dawny żołnierz, obrońca Warszawy i uczestnik Powstania Warszawskiego w czasie II wojny światowej major Czesław Mostek. "Znam tego pana, był u mnie w kancelarii, był zaskoczony tą sytuacją (reprywatyzacji). Natomiast mieszkał w bardzo dużym mieszkaniu, otrzymał lokal socjalny, który całkowicie jego potrzebom odpowiadał" - mówił Stachura. Podkreślił, że określenie, że mjr Mostek został "brutalnie wyrzucony" uważa za manipulację.

W późniejszym etapie zeznań, członek komisji Łukasz Kondratko pytał o liczbę zwrotów za prezydentury Lecha Kaczyńskiego i Hanny Gronkiewicz-Waltz. Stachura stwierdził, że "prezydent Lech Kaczyński dbał o lokatorów w tym sensie, że w czasie jego kadencji było mało zwrotów nieruchomości". Jak dodał, jest Kodeks postępowania administracyjnego, w którym jest określone, kiedy powinny być rozpatrzone sprawy administracyjne. "Uważałem, że pani Gronkiewicz-Waltz powinna przyspieszyć".

Stachura powiedział, że składał szereg skarg na opieszałość miasta w rozpatrywaniu jego spraw, jedną ze skarg złożył do Rady Warszawy. "Rada Warszawy zajęła się sprawą (...) zwróciła się do prezydenta o materiały dotyczące mojej skargi, ponieważ po półtora roku prezydent, czy dział dekretowy, tych dokumentów nie przesłał, Rada Warszawy uznała moją skargę za zasadną (...) uchwałą" - powiedział Stachura.

Pytany, czy "w swoich sprawach" sam kontaktował się z urzędnikami, odparł, że "kontakt z urzędnikami ratusza był jednostronny". Dodał, że "nieczęsto" bywał w urzędzie miasta i spotykał się głównie z referentami danych spraw. Jak mówił, te rozmowy "nic nie dawały". Stachura powiedział, że raz spotkał się z b. dyrektorem Biura Gospodarki Nieruchomościami Marcinem Bajką. "Spotkanie dotyczyło sprzedaży gruntów moich klientów na placu Defilad pod budowę Muzeum Sztuki Nowoczesnej" - poinformował świadek.

Dodał, że nie spotykał się z b. wiceszefem BGN Jakubem R., choć być może był on na spotkaniu z byłym wiceprezydentem Andrzejem Jakubiakiem "w jego sprawach". Poinformował, że zwrócił się do Jakubiaka z prośbą o spotkanie i reakcję na ogromne spóźnienie w rozpatrywanych sprawach. Według Stachury, b. wiceprezydent przyznał, że "rzeczywiście niedopuszczalna jest sytuacja, kiedy 10 lat trwa postępowanie i strona nie wie, z jakich powodów jest niezałatwiona".

Świadek dodał, że wiceprezydent powiedział, że kolejkę spraw trzeba "jakoś rozładować" i polecił dalszy kontakt z urzędnikami ratusza. Pytany o rezultat spotkania, odparł, że prawdopodobnie "nic moje spotkanie, żadnego rezultatu nie przyniosło".

Stachura został też spytany, jak ocenia proces "czyszczenia" kamienic. "Skrajnie negatywnie. Oczywiście musielibyśmy ocenić, na czym polega +czyszczenie+ lokali, bo podwyższenie czynszu do wartości, która pozwala na w miarę bezpieczne gospodarowanie, nie powiedziałbym, że jest to +czyszczenie+ kamienic" - mówił.

Jako drugi zeznawał były współpracownik mec. Stachury - Zbigniew Niebrzydowski. Przyznał on, że wraz z rodzicami posiadał lub posiada udziały w 10 bądź 11 warszawskich nieruchomościach dekretowych. We wszystkich sprawach pełnomocnikiem był Stachura. Jak dodał, zainwestował w nieruchomości kilka mln zł. Przyznał, że sprzedał tylko dwa lokale, w tym mieszkanie przy Berezyńskiej 10 za 300 tys. zł.

Jak zeznał, współpracował z mecenasem w latach 1996-2011. Mówił, że to mec. Stachura zaproponował mu, żeby razem odzyskiwać nieruchomości. Mówił, że informacje o potencjalnych klientach czerpali z Centralnego Biura Adresowego, ale także z przedwojennych książek telefonicznych; korzystali również z pomocy organizacji poszukujących osoby pochodzenia żydowskiego.

Niebrzydowski przyznał, że informacje o możliwości nabycia roszczeń otrzymywał od Stachury. "To klienci mecenasa Stachury artykułowali chęć, gotowość sprzedaży praw i roszczeń" - powiedział. Zaznaczył, że priorytetem dla kancelarii Stachury było znalezienie klientów "na zewnątrz" i że w latach 90. sprzedała ona ok. tuzina praw i roszczeń do nieruchomości osobom fizycznym bądź spółkom prawa handlowego.

"Mecenas (Stachura) nie czerpał żadnych korzyści w związku z tym, że nabywałem prawa i roszczenia do nieruchomości" - powiedział świadek. Jak mówił, mec. Stachura uzyskiwał korzyści z umów prowizyjnych, które miał zawarte z klientami. "Jeśli chodzi o mnie, były to w gruncie rzeczy rozliczenia barterowe, dlatego, że świadczyłem mecenasowi i kancelarii usługi polegające na sprzedaży nieruchomości odzyskanych przez kancelarię" - powiedział świadek.

Paweł Lisiecki (PiS) przytoczył informację, że Niebrzydowski w 2003 r. został skazany za fałszowanie poleceń przelewów i fałszowanie czeków. Zapytał świadka, czy Stachurze to "nie przeszkadzało". "Mecenas Stachura wiedział, jakie były moje motywacje i dlaczego fałszowałem podpisy mojego wspólnika" - odparł świadek. Dodał, że większość fałszowanych przelewów dotyczyło m.in. składek ZUS.

Łukasz Kondratko pytał czy świadek, oprócz tej sprawy, został jeszcze skazany w innym procesie. Niebrzydowski przyznał, że został skazany prawomocnym wyrokiem na dwa lata w zawieszeniu w sprawie będącej "odpryskiem" sprawy z 2003 roku.

Niebrzydowski mówił też, że adwokata Roberta N., który pojawia się przy sprawach reprywatyzacyjnych, poznał przez Stachurę.

Na rozprawę nie stawiły się: Maria Trzcińska i Celina Niebrzydowska, więc po przesłuchaniu Zbigniewa Niebrzydowskiego wiceprzewodniczący komisji Sebastian Kaleta zamknął po ok. 8 godzinach posiedzenie na zasadach ogólnych. Dodał, że sprawami nieobecności obu świadków komisja zajmie się na posiedzeniu niejawnym.

Komisja weryfikacyjna od czerwca ub. roku bada zgodność z prawem decyzji administracyjnych w sprawie reprywatyzacji warszawskich nieruchomości.