Stwierdzenia o nielegalnym przesłuchaniu posła PO Stanisława Gawłowskiego i usiłowaniu nakłaniania go przez funkcjonariuszy CBA, by obciążał polityków PO to próba pomówienia. CBA rozważa kroki prawne - oświadczyło w niedzielę Biuro w stanowisku przesłanym PAP.

W sobotę adwokat Gawłowskiego mec. Roman Giertych opublikował list do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, w którym pyta o nielegalne - jak pisze - przesłuchanie Gawłowskiego, podczas którego aresztowanemu posłowi miano proponować odstąpienie od przedłużania aresztu w zamian za obciążanie polityków Platformy. Sam Gawłowski o "zawoalowanej ofercie" mówił Wirtualnej Polsce.

"Jest to próba świadomego pomówienia Centralnego Biura Antykorupcyjnego. CBA rozważa stosowne kroki prawne w związku z publicznym pomówieniem służby. Podejrzany o poważne przestępstwa korupcyjne poseł Stanisław G. i jego pełnomocnik formułują fikcyjne oskarżenia, niepoparte żadnymi dowodami" - oświadczył Piotr Kaczorek z wydziału komunikacji społecznej CBA.

W liście do prezesa PiS Giertych pyta, czy Kaczyński wiedział, że 19 czerwca w areszcie dwójka oficerów CBA "pod pozorem kontroli oświadczeń majątkowych dokonała nielegalnego przesłuchania posła". Według Giertycha oficerowie CBA "przedstawili de facto ofertę Stanisławowi Gawłowskiemu, aby obciążył główną partię polityczną opozycji - Platformę Obywatelską, jej liderów obecnych i byłych jakimikolwiek zarzutami w zamian za odstąpienie od przedłużania aresztu".

W rozmowie z wp.pl Gawłowski powiedział, że rozmowa z funkcjonariuszami "zeszła na temat PO, Donalda Tuska i Grzegorza Schetyny". Jak dodał poseł, "oferta była zawoalowana". "Nie dopuściłem do sformułowania tego pytania wprost, ale tak zrozumiałem sugestie funkcjonariuszy" - odpowiedział Gawłowski na pytanie wp.pl, czy zapytano go wprost, czy obciąży polityków PO.

W czwartek, po wywiadzie Jarosława Kaczyńskiego dla TVP Info, Giertych wyraził przekonanie, że prezes PiS dysponuje wiedzą o sprawie Gawłowskiego, której nie powinien posiadać. Chodziło o wypowiedź, że Gawłowski zaraz po wakacjach usłyszy kolejne zarzuty. Resort sprawiedliwości odpowiedział, że do takiego przypuszczenia może skłaniać "całokształt informacji", które media podają w związku ze sprawą Gawłowskiego. Według rzecznika ministra koordynatora służb specjalnych wiedzę o kolejnych zarzutach wobec Gawłowskiego Kaczyński mógł zaczerpnąć ze strony Prokuratury Krajowej.

Do wypowiedzi Giertycha odniosła się także prokuratura Krajowa. Zwróciła uwagę, że "już miesiąc temu informowała, że zamierza postawić posłowi Stanisławowi G. dwa nowe zarzuty – jeden dotyczący korupcji, a drugi prania brudnych pieniędzy". Przypomniała, że prokurator generalny wystąpił do marszałka Sejmu z kolejnym wnioskiem o uchylenie immunitetu posłowi PO i zgodę na jego aresztowanie. "Tę informację podawały wszystkie media, a wniosek skierowany do Marszałka Sejmu zna zarówno poseł Stanisław G., jak i powinien znać jego pełnomocnik, mecenas Roman Giertych, którym udostępniono akta sprawy" - stwierdziła PK.

Gawłowski 12 lipca wyszedł z aresztu, w którym przebywał od połowy kwietnia. Dzień wcześniej sąd w Szczecinie zdecydował o przedłużeniu aresztu Gawłowskiego, dopuścił zarazem uchylenie aresztu po wpłaceniu 500 tys. zł poręczenia majątkowego. Rodzina Gawłowskiego wpłaciła kaucję.

W ubiegłą środę Sąd Apelacyjny w Szczecinie odrzucił zażalenie prokuratury na decyzję Sądu Okręgowego o warunkowym przedłużeniu aresztu.

Gawłowski został zatrzymany w szczecińskiej delegaturze Prokuratury Krajowej 13 kwietnia br., w której stawił się bez wezwania. Przedstawiono mu pięć zarzutów, w tym trzy korupcyjne. O areszcie zdecydował dwa dni później szczeciński sąd rejonowy, a sąd okręgowy podtrzymał tę decyzję mimo zażaleń posła i jego pełnomocników.

Zarzuty dotyczą okresu, gdy był wiceministrem środowiska za czasów PO-PSL. Według prokuratury miał przyjąć wtedy co najmniej 175 tys. zł. w gotówce, a także dwa zegarki o łącznej wartości prawie 26 tys. zł. Zarzuty wiążą się ze śledztwem prowadzonym od 2013 r. w sprawie tzw. afery melioracyjnej, dotyczącej nieprawidłowości przy inwestycjach w Zachodniopomorskim Zarządzie Melioracji i Urządzeń Wodnych w Szczecinie.

Gawłowski miał też nakłaniać do przyjęcia łapówki w wysokości co najmniej 200 tys. zł, ujawnić informacje niejawne i popełnić plagiat pracy doktorskiej.