Jak podaje ratusz, specjalne nagrody finansowe trafiły już do 1045 powstańców, czyli tylu, ilu odpowiedziało na wcześniej rozesłane ankiety (termin upłynął 21 maja). Informacja o przysługującej gratyfikacji finansowej trafiła do 1,7 tys. żołnierzy z Warszawy, Polski i ze świata.
Każdemu kombatantowi miasto wypłaca 4587,84 zł brutto, bez względu na miejsce jego zamieszkania. Na mocy pierwszej uchwały rady Warszawy (przyjętej w połowie czerwca) nagrody przyznano 977 osobom. Na początku lipca radni przegłosowali uchwałę o wypłacie nagród dla kolejnych 68 powstańców warszawskich. W sumie w budżecie miasta zabezpieczono na te cele kwotę 9 mln zł.
– Bardzo nas to cieszy, bohaterom należą się najwyższe honory. Rada miasta stanęła na wysokości zadania – mówi Rafał Szczepański, pomysłodawca nagród i prezes Fundacji Pamięci o Bohaterach Powstania Warszawskiego.
– Pieniądze przekazywane są bezpośrednio na konta bankowe wskazane przez powstańców – wyjaśnia Magdalena Łań ze stołecznego ratusza.
Władze miasta chciałyby, by wszyscy żyjący powstańcy otrzymali nagrody do 1 sierpnia tego roku. Przy okazji oficjalnych obchodów 74. rocznicy powstania warszawskiego informacja o nagrodzie będzie przekazywana bezpośrednio powstańcom, którzy pojawią się na uroczystościach w stołecznym Muzeum Powstania. – Mamy nadzieję, że tą drogą dotrzemy do kombatantów, którzy z jakichś względów nie otrzymali ankiety lub jej nie wysłali. Będą ją mogli wypełnić na miejscu. Chcemy, by pieniądze dotarły do wszystkich uprawnionych – zapewnia Magdalena Łań.
Nieoficjalnie wiadomo już, że program nagród – o którym jako pierwsi informowaliśmy w marcu br. – ma być ustalany corocznie. Założenie było takie, by dwa razy w roku, tj. w marcu i sierpniu, do powstańców trafiały kwoty po 1944 zł netto (w tym roku wypłacono całość, niejako z wyrównaniem za marzec). Każdorazowo decyzja o przyznaniu nagród będzie musiała być poprzedzona stosowną uchwałą rady miasta.
Mimo krótkiego czasu, jaki upłynął od uruchomienia programu, zdaniem powstańców wszystko odbywa się bardzo sprawnie. – Część kolegów poinformowała mnie, że już otrzymała pieniądze. Są bardzo potrzebne, bo jesteśmy wiekowymi ludźmi, często schorowanymi. Te środki często wydawane są np. na rehabilitację czy leki. Inicjatywa miasta jest bardzo potrzebna i dobrze, że taki program wreszcie powstał. Na pewno nie są to zmarnowane pieniądze – przekonuje Halina Jędrzejewska, wiceprezes Związku Powstańców Warszawskich.
Oryginalny pomysł Fundacji Pamięci o Bohaterach Powstania, w radzie której zasiadają m.in. przedstawiciele Związku Powstańców Warszawskich, zakładał nie tyle wieloletni program, ile jednorazową wypłatę 10 tys. zł dla każdego żyjącego uczestnika powstania. Ale jeśli pomoc będzie długofalowa, to tym lepiej.
Nagrody to nie jedyne inicjatywy, jakie w ostatnim czasie władze Warszawy zrealizowały w ramach tzw. polityki historycznej. Szkoda, że udało się je uruchomić dopiero po wielokrotnie powtarzanych apelach kombatantów i wolontariuszy. – Niedługo ruszą kolejne projekty, np. dom dzienny w tymczasowej siedzibie przy Nowolipiu 22, który będzie służył powstańcom. Zwolniliśmy też uczestników powstania przebywających w domach pomocy społecznej z opłat (do początku 2018 r. płacili 70 proc. emerytury – red.) – mówiła pod koniec czerwca prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Niestety, polityka pamięci powstańczej ma również widoczne braki. Władze samorządowe wiedzą, że niezbędna jest renowacja zabytkowego i objętego urzędową ochroną nagrobka, w którym spoczywa Zofia Rapp-Kochańska-Ścibor-Rylska, żona gen. Zbigniewa Ścibora-Rylskiego, uczestniczka powstania i żołnierz podziemia AK. Jednak na ten cel prowadzona jest publiczna zbiórka pieniędzy zorganizowana przez Fundację Pamięci o Bohaterach Powstania, ponieważ miasto jak dotąd nie potwierdziło swojego udziału w finansowaniu prac konserwatorskich. Do tej pory udało się zebrać ponad 20 tys. zł, potrzeba jeszcze, zgodnie z wyceną zaakceptowaną przez stołecznego konserwatora zabytków, niecałe 50 tys. zł.
Z nieoficjalnych doniesień wynika, że w projekt może zaangażować się Muzeum Powstania Warszawskiego, które z własnych środków lub dotacji z ratusza mogłoby dofinansować prace. Problem w tym, że Warszawa wciąż jasno nie określiła się w tej sprawie, mimo że pierwsze rozmowy na ten temat, m.in. ze stołecznym konserwatorem zabytków, miały miejsce w styczniu.
Zarówno powstańcy, jak i eksperci komentują politykę historyczną obecnych władz Warszawy krótko: lepiej późno niż wcale.
– Szkoda, że tego typu programów i inicjatyw nie uruchomiono wcześniej, np. za prezydentury Lecha Kaczyńskiego, który otwierał Muzeum Powstania Warszawskiego. To był dobry moment na opracowanie i wdrożenie programu finansowego wsparcia powstańców. To też spowodowałoby, że Hanna Gronkiewicz-Waltz czułaby się niejako zobowiązana do jego kontynuowania – ocenia historyk i politolog prof. Antoni Dudek.