Wezwanie do prokuratury w charakterze podejrzanego to kolejna szykana wobec mnie i mojej rodziny – napisał w oświadczeniu b. szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego Paweł Wojtunik. B. szef CBA ma się stawić w czwartek w Prokuraturze Regionalnej w Krakowie.

W oświadczeniu przekazanym w czwartek PAP Wojtunik zaznaczył, że chce pod pełnym nazwiskiem, a nie inicjałami, walczyć o sprawiedliwość. Według niego, ponieważ w przeszłości przyczynił się do skazania obecnych koordynatorów służb specjalnych – ministra Mariusza Kamińskiego i jego zastępcy Macieja Wąsika - dlatego wykorzystując cały aparat państwowy prowadzą z nim prywatną wojnę.

W oświadczeniu zapewnił, że w swoich działaniach zawsze kierował się literą prawa. "Bez względu na opcje polityczne ścigałem tych, którzy decydowali się działać przeciwko państwu. Dziś ponoszę tego konsekwencje" - ocenił. Przypomniał, że walką z przestępczością zajmuje się od 1992 r w policji, Centralnym Biurze Śledczym, CBA a obecnie jako doradca Unii Europejskiej ds. korupcji w Mołdawii.

"Teraz kolejny raz odczuwam, że zarówno ja, jak i moja rodzina, staliśmy się ofiarą odwetu kilku prominentnych dziś polityków. Za wszelką cenę, na siłę poszukuje się materiałów mogących mnie obciążyć" – zaznaczył b. szef CBA. Dodał, że jego żonę pozbawiono w tym czasie pracy.

Zaznaczył, że stawi się w prokuraturze, mimo iż jest na zwolnieniu lekarskim po przebytej operacji i ma problemy z poruszaniem się, ale zawsze szanował prawo, stawiał na wezwanie i będzie stawiał się na kolejne.

"Występuję zawsze pod swoim własnym nazwiskiem i z odsłoniętą twarzą, i tak chcę, by było zawsze, niezależnie od tego, w jakim charakterze wyjdę z prokuratury" – zaznaczył Wojtunik w oświadczeniu.

"Wierzę, że prawo w końcu zwycięży. Wierzę w niezależne sądownictwo, które wykaże bezsprzecznie – być może po latach – gdzie leży prawda" – napisał.

W środę Prokuratura Regionalna w Krakowie podała, że wezwała b. szefa CBA na przesłuchanie w śledztwie dotyczącym przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków.

Prokuratura przekazała, że postępowanie dotyczy podejrzenia popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Służby Kontrwywiadu Wojskowego i Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Zostało ono wszczęte 7 grudnia 2015 r. i dotyczy zdarzeń z okresu od października 2011 do maja 2015 r., chociaż są w nim również wątki dotyczące okresów wcześniejszych.

Zawiadomienie, które zainicjowało to śledztwo, pochodzi od osoby fizycznej i zostało złożone 9 listopada 2015 r. Prokuratura nie podała, czy Wojtunik został wezwany, jako podejrzany, któremu zostaną postawione zarzuty i odebrane wyjaśnienia, czy jako świadek.

Według ustaleń PAP, śledztwo dotyczy m.in. inwigilacji dziennikarzy, która jest jednym z wątków postępowania dotyczącego podejrzenia bezprawnych działań służb specjalnych. Początkowo postępowanie dotyczyło możliwości inwigilacji 52 dziennikarzy. Jak informowała w listopadzie ub.r. prokuratura, po ocenie materiałów i ostatecznych ustaleniach postępowanie dotyczy inwigilacji kilkunastu dziennikarzy i ich rozmówców.

W czerwcu 2016 r. koordynator ds. służb specjalnych Mariusz Kamiński przekazał członkom sejmowej komisji ds. służb specjalnych listę 52 dziennikarzy, którzy - jak wówczas mówił - byli w zainteresowaniu operacyjnym ABW i CBA. Ujawnił przy tym, że chodziło m.in. o "rozpracowywanie na przełomie 2009-2010 r. redakcji dziennika +Rzeczpospolita+, w związku z aferą hazardową i ujawnieniem materiałów".

Także w czerwcu 2016 r. minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro poinformował, że sprawę nacisków na media i inwigilacji dziennikarzy za czasów PO-PSL badać będzie krakowska prokuratura regionalna.

Według TVN24, Paweł Wojtunik ma usłyszeć w prokuraturze zarzuty przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków, czyli tzw. przestępstwa urzędniczego.

Wojtunik, jako szef CBA, złożył do prokuratury doniesienia przeciw Kamińskiemu i innym osobom z kierownictwa Biura, dotyczące przekroczenia uprawnień podczas operacji specjalnej w sprawie tzw. afery gruntowej, co doprowadziło do skazaniem Kamińskiego i trzech jego współpracowników w pierwszej instancji na więzienie. Ułaskawił ich w 2015 r. prezydent Andrzej Duda.