Urząd Kontroli Skarbowej to kolejna m.in. po policji, służbach specjalnych i prokuraturze instytucja, która zawiodła ws. Amber Gold. Takie wnioski - zdaniem szefowej komisji śledczej ds. AG Małgorzaty Wassermann - płyną z zeznań b. wiceministra finansów Andrzeja Parafianowicza.

Andrzej Parafianowicz to były wiceszef resortu finansów, także były Generalny Inspektor Informacji Finansowej (GIIF). To jemu właśnie w latach 2007-2013 podlegał Urząd Kontroli Skarbowej. Parafianowicz blisko sześć godzin odpowiadał we wtorek na pytania posłów z sejmowej komisji śledczej, która bada tzw. aferę Amber Gold.

Małgorzata Wassermann (PiS) za najistotniejszą informację uznała potwierdzenie przez b. wiceministra finansów, że o problemie z Amber Gold dowiedział się 2 listopada 2011 roku. "To jest nowa informacja w obliczu tej dokumentacji, która została oficjalnie wytworzona przez Ministerstwo Finansów po wybuchu afery" - dodała posłanka Prawa i Sprawiedliwości.

Jak mówiła, w materiałach komisji jest m.in. informacja, że GIIF rozpoczął działania dotyczące spółki 19 kwietnia 2012 roku. "Stąd - muszę powiedzieć - jestem pozytywnie zaskoczona, że pan minister nie przeczył temu, że tą wiedzę miał już pół roku wcześniej" - zaznaczyła przewodnicząca komisji śledczej.

"Pół roku wcześniej pan minister ma wiedzę taką: jest ogromna grupa spółek Amber Gold, (Amber Gold) zakupiła dwie linie lotnicze, jest wpisana na +czarną listę+ Komisji Nadzoru Finansowego, a szef KNF osobiście prosi go o spotkanie, opowiada mu to wszystko i mówi, że tylko Urząd Kontroli Skarbowej może wejść i swoimi działaniami sprawdzić co się naprawdę dzieje w tej firmie - czy jest złoto, czy pieniądze ludzi pracują" - wskazywała Wassermann.

Jak dodała, Parafianowicz miał przy tym 29 grudnia 2011 roku powiadomić szefa KNF, że będzie kontrola skarbowa w Amber Gold.

Posłanka PiS zwróciła uwagę, że I Urząd Skarbowy w Gdańsku w 2011 roku odnotował zakup przez AG udziałów w spółkach za 62,5 mln złotych, zakup nieruchomości za 40 mln zł. Amber Gold wynajęła do tego pomieszczenia, gdzie czynsz wynosił 175 tys. zł miesięcznie oraz posiadała około 80 samochodów. "I teraz ktoś mi chce powiedzieć, że mamy taki obrót finansowy, a jednocześnie Marcin P. (właściciel spółki - PAP) złożył do tego czasu kilka zerowych deklaracji VAT-owskich i to nie jest moment, w którym tak naprawdę już powinna być wielka panika?" - pytała szefowa komisji śledczej. Jej zdaniem w takiej sytuacji natychmiast powinien wkroczyć Urząd Kontroli Skarbowej.

Wassermann odnosząc się do zeznań Parafianowicza w tym wątku, uznała że były wiceminister finansów "nieśmiało kluczył i kręcił", gdy mówił o tym, jakie miał uprawnienia. Przypomniała, że UKS posiada uprawnienia operacyjne na poziomie służb specjalnych, po wykorzystaniu których może zawiadomić organy ścigania. Zarzuciła też Parafianowiczowi "wielomiesięczną bezczynność" w sprawie Amber Gold. "Da się ją czymkolwiek wytłumaczyć?" - pytała.

Podkreśliła jednocześnie, że w posiadaniu komisji śledczej są też dowody na to, że ówczesna szefowa Urzędu Kontroli Skarbowej w Gdańsku wstrzymywała kontrolę w spółce Marcina P., a także doprowadziła do zerwania współpracy z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego w tej sprawie.

W ocenie przewodniczącej sejmowej komisji Urząd Kontroli Skarbowej to kolejny - po prokuraturze, Urzędzie Lotnictwa Cywilnego, resorcie infrastruktury, służbach specjalnych, policji - urząd, który nie podejmował działań w stosunku Amber Gold. Jak dodała, do Małgorzaty Bogumił wpłynęły w tej sprawie trzy prośby o kontrolę w AG, które ona wstrzymała. "Tego się nie da uzasadnić w żaden sposób" - oceniła Wassermann. (PAP)

autorka: Marta Rawicz, Wiktoria Nicałek