NATO przechodzi przez okres turbulencji, ale po wdrożeniu zmian dotyczących m.in. równiejszego podziału obciążeń finansowych stanie się ono silniejsze – oceniła komentując zakończony w czwartek szczyt Sojuszu Północnoatlantyckiego prezes Instytutu Kościuszki Izabela Albrycht.

Przywódcy 29 krajów spotkali się w Brukseli, żeby rozmawiać m.in. o wydatkach obronnych. W trakcie szczytu i bezpośrednio przed nim najmocniej wybrzmiewał głos prezydenta USA Donalda Trumpa, który rugał państwa członkowskie za to, że wydają za mało na ten cel. Wprawdzie w 2014 r. NATO zgodziło się, że w ciągu 10 lat wszystkie państwa dojdą do 2 proc. PKB wydatków na cele wojskowe, ale już teraz jest jasne, że nie uda się to wszystkim.

"Przechodzimy przez okres pewnych turbulencji, ale one nie dotyczą wymiaru strategicznego naszego partnerstwa. W każdym razie nie spodziewam się, że zmieni się charakter i wymiar współpracy transatlantyckiej w zakresie polityki obronnej. Są problemy, które należy rozwiązać, zwłaszcza dotyczące wydatków obronnych, ale wydaje mi się, że rozwiążemy je wspólnie i Sojusz Transatlantycki po wdrożeniu tych zmian będzie silniejszy" - powiedziała PAP prezes Instytutu Kościuszki.

Jak zaznaczyła, rozdźwięk między Stanami Zjednoczonymi a pozostałymi członkami NATO wynika z obniżenia wydatków na obronność na przestrzeni kilkunastu ostatnich lat. Zauważyła, że wynikało to z tego, że napięcia na świecie również spadały i nie były tak duże jak obecnie. Teraz jednak – dodała – dążenie Stanów Zjednoczonych do wyrównania obciążeń jest dobrym krokiem. "Wydaje się, że kraje członkowskie zaakceptowały kierunek zwiększania wydatków, uznając, że sytuacja międzynarodowa uległa zmianie" – zauważyła ekspertka.

Zwróciła uwagę, że problemem pozostaje jednak droga dojścia do wyznaczonego celu. Prezydent USA chciałby, aby kraje NATO zrobiły to bezzwłocznie do 2019 r. Jeszcze przed rozpoczęciem szczytu Trump mówił, że Niemcy to bogaty kraj, dlatego mógłby bez problemu już jutro mieć wydatki na obronność na poziomie 2 proc. PKB. Z danych NATO wynika, że obecnie kraj z największą gospodarką w UE przeznacza na ten cel nieco ponad 1,2 proc. swojego PKB. Berlin nie zamierza się zresztą spieszyć ze zwiększaniem puli środków na ten cel, bo w 2024 r. zakłada przeznaczać ok. 1,5 proc. PKB na obronność.

"Jest zasadnicza zgoda co do kierunku, żeby w związku z większą liczbą różnego rodzaju zagrożeń dla środowiska międzynarodowego podnosić wydatki i likwidować dysproporcje we wkładzie finansowym poszczególnych sojuszników, natomiast nie ma jeszcze w NATO zgody co do operacjonalizacji tego celu. Wydaje mi się, że osiągniecie przez wszystkie kraje symbolicznego poziomu 2 proc. PKB może nastąpić później niż oczekują tego Stany Zjednoczone" – podsumowała Albrycht.

Szefowa Instytutu Kościuszki wskazała, że krytyka Trumpa dotycząca kupowania przez kraje europejskie, zwłaszcza Niemcy, rosyjskiego gazu i tym samym jeszcze zwiększania uzależniania się od Moskwy była słuszna. "To bardzo trafna analiza tego, jakie będą konsekwencje dalszej współpracy strategicznej Niemiec z Rosją w zakresie dostaw gazu ziemnego do Europy. Przede wszystkim powinniśmy walczyć o to, by nastąpiła dywersyfikacja kierunków i źródeł dostaw tak kluczowych dla europejskiej gospodarki surowców" – zauważyła Albrycht.

Przypomniała, że gdy budowano pierwszą nitkę Gazociągu Północnego, UE pomimo protestów strony polskiej nie analizowała tego pod kątem strategicznego bezpieczeństwa energetycznego, za którym de facto idzie bezpieczeństwo polityczne.

Trump na konferencji prasowej po zakończeniu szczytu mówił, że kraje NATO uzgodniły zwiększenie wydatków na obronność. Wypowiedzi pozostałych liderów, a także sekretarza generalnego Sojuszu Jensa Stoltenberga wskazują na to, że nie ma jednak nowych zobowiązań ponad to, co ustalono jeszcze w 2014 r.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)