Przywódcy państw NATO zjadą w środę na szczyt do Brukseli, by rozmawiać o pieniądzach, walce z terroryzmem i modernizacji. Europa obawia się, co zrobi prezydent USA Donald Trump, który krytykuje sojuszników, a krótko po szczycie spotyka się Władimirem Putinem.

Podczas zaplanowanego na środę i czwartek szczytu przewidziane są cztery sesje robocze z udziałem szefów państw i rządów 29 państw tworzących Sojusz Północnoatlantycki.

Jednym z głównych tematów ma być kwestia wysokości wydatków obronnych państw NATO. Trump, który porusza ten temat od początku swojej prezydentury, w ubiegłym tygodniu na wiecu w stanie Montana skrytykował Europę za przeznaczanie zbyt małych sum na utrzymanie bezpieczeństwa na świecie. Szczególnie ostre słowa krytyki padły pod adresem Niemiec, które prezydent USA wziął na celownik również ze względu na spór handlowy z tym krajem. "(Niemcy) zawierają umowę na ropę i gaz z Rosją, płacąc jej miliardy dolarów. Chcą ochrony przed Rosją, a płacą miliardy dolarów Rosji" - mówił. "I my jesteśmy głupcami, którzy za to wszystko płacą" - dodał.

Przed szczytem amerykański przywódca wysłał do części sojuszników utrzymane w ostrym tonie listy, wzywając ich, by wydawali więcej na obronność. Z danych NATO wynika, że wymagany 2-procentowy próg wydatków wypełnia zaledwie pięć krajów. Poza Stanami Zjednoczonymi, które są tu liderem wydając 3,57 proc. swojego PKB na wojsko, w grupie tej są jeszcze Wielka Brytania, Grecja, Estonia i Polska.

Niemcy przeznaczają na ten cel tylko 1,2 proc. PKB. Taka postawa budzi frustrację USA, które finansują ponad 71 proc. całkowitej sumy łącznych wydatków obronnych krajów NATO.

"Stany Zjednoczone nadal poświęcają więcej zasobów na obronę Europy, podczas gdy gospodarka kontynentu, w tym Niemiec, radzi sobie dobrze, a wyzwania związane z bezpieczeństwem są liczne" - napisał Trump do kanclerz Niemiec Angeli Merkel w liście ujawnionym przez dziennik "New York Times".

"Washington Post" pisał pod koniec czerwca, że administracja USA analizuje koszty i wpływ wycofania amerykańskich żołnierzy stacjonujących w Niemczech. Za Polską zachodnią granicą w bazach USA znajduje się m.in. 35 tys. amerykańskich żołnierzy w służbie czynnej. Rzecznik Pentagonu odrzucił jednak sugestie o wycofywaniu się USA z Niemiec, wskazując, że analizy są czymś rutynowym.

Zaniepokojenie nie tylko wśród państw sojuszniczych, ale też wieloletnich dyplomatów amerykańskich wywołały wypowiedziane prywatnie przez Trumpa podczas szczytu G7 słowa, że NATO jest tak złe jak NAFTA - północnoamerykański układ o wolnym handlu, który prezydent USA ostro krytykuje i chce zmienić. Krytyka Europy spowodowała, że pod koniec czerwca zamiar dymisji ogłosił ambasador USA w Estonii Jim Melville. "Stwierdzenie, że +NATO jest tak samo złe, jak NAFTA+, jest nie tylko faktycznie błędne, ale udowadnia mi też, że czas już odejść" - napisał na Facebooku Melville, który ponad 30 lat pracuje w służbie zagranicznej Stanów Zjednoczonych.

W Brukseli są obawy przed powtórką konfrontacyjnego scenariusza z niedawnego szczytu G7 w Kanadzie, którego negocjowane przez kilka tygodni oświadczenie zostało unieważnione przez Trumpa wpisem na Twitterze.

Cztery dni po zakończeniu szczytu NATO, 16 lipca, Donald Trump ma zaplanowane w Helsinkach spotkanie z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Pękniecie, czy osłabienie Sojuszu Północnoatlantyckiego jest na rękę Moskwie. Brytyjski dziennik "Guardian" pisał, że Londyn, ale też Berlin, Paryż, czy Ottawa boją się, że amerykański przywódca po ostrej krytyce NATO może pochlebnie wypowiedzieć się o Rosji i wywołać tym samym kryzys zaufania do Sojuszu.

Okazją do poruszenia relacji transatlantyckich, a także stosunków z Rosją, Iranem, czy Koreą Północną będzie zaplanowana na środowy wieczór kolacja w Królewskim Muzeum Sztuki i Historii w Parku 50-lecia w Brukseli.

Drugiego dnia szczytu od rana liderzy NATO spotkają się z prezydentami Gruzji Giorgim Margwelaszwilim i Ukrainy Petrem Poroszenką, by rozmawiać o bezpieczeństwie w basenie Morza Czarnego oraz aspiracjach dotyczących członkostwa ich krajów w organizacji.

Również w czwartek zaplanowano dyskusję na temat zwiększania finansowania afgańskich sił bezpieczeństwa. Poza prezydentem Afganistanu Aszrafem Ghanim weźmie w niej udział sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres. Spodziewane jest ponadto przekazanie zaproszenia na ręce premiera Macedonii Zorana Zaewa do rozpoczęcia rozmów akcesyjnych.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)