Przygotowujemy się do poważnego audytu tego, jak powinno funkcjonować miasto - zapowiada w wywiadzie dla PAP kandydat PO i Nowoczesnej na prezydenta Warszawy Rafał Trzaskowski. Jak dodaje, afera reprywatyzacyjna pokazała, że są miejsca w ratuszu, które trzeba przewietrzyć.

Polityk deklaruje ponadto "przełożenie wajchy" w mieście z inwestycji na poprawę jakości życia; chce budować III linię metra, nie wyklucza też, że Lech Kaczyński mógłby mieć swą ulicę w Warszawie. Trzaskowski krytykuje swego kontrkandydata Patryka Jakiego, zarzucając mu robienie "hucpy politycznej", zamiast całościowego rozwiązania problemu reprywatyzacji w stolicy.

PAP: Jeśli zostanie pan prezydentem Warszawy, będzie chciał zbudować własną ekipę w ratuszu czy oprzeć się na urzędnikach Hanny Gronkiewicz-Waltz?

Rafał Trzaskowski: W ratuszu jest mnóstwo ludzi, którzy zostali zatrudnieni niedawno i mają mnóstwo pomysłów i pozytywną energię. Jest też wielu doświadczonych ludzi, z których trzeba korzystać. I na pewno są osoby, które będą wolały zająć się czymś innym.

Przygotowujemy się do poważnego audytu tego, jak powinno funkcjonować miasto – np. kwestii nakładających się kompetencji. Trzeba będzie też przyjrzeć się ludziom, być może trzeba będzie poprosić kogoś, kto sprawował stanowisko dyrektora przez 20 lat, żeby udowodnił swoje kompetencje w zakresie zarządzania ludźmi i przeniósł się w inne miejsce.

Nie przewiduję olbrzymiej rewolucji, natomiast na pewno w wielu miejscach zarządzanie miastem będzie musiało się zmienić. Afera reprywatyzacyjna pokazała, że są takie miejsca w ratuszu, które na pewno trzeba przewietrzyć.

PAP: Ten audyt ma być na potrzeby wewnętrzne, czy zostanie upubliczniony?

R.T.: Audyt będzie na moje potrzeby. Jeżeli uda się wygrać wybory, wówczas będę korzystał z niego, dzięki niemu będę wiedział jak usprawnić pracę miasta, jak efektywnie wcielać w życie swoje pomysły. Nie chcę, żeby wyglądało to tak, że jeśli uda mi się wygrać wybory, to przyjdę do ratusza i dopiero wtedy zacznę się zastanawiać, co zrobić. Kilka zmian trzeba będzie wcielić w życie bardzo szybko.

PAP: Którzy z obecnych wiceprezydentów powinni zostać na pl. Bankowym?

R.T.: Nie wiem, trzeba się z bliska przyjrzeć temu, jak funkcjonują. Dla mnie najważniejsze są kompetencje. Pytanie także, jak szeroką koalicję polityczną będziemy tworzyć.

PAP: Jak chciałby pan usprawnić pracę ratusza?

R.T.: Jedną z kwestii jest bardziej sensowny podział obowiązków pomiędzy dzielnice i ratusz, np. w zakresie planowania przestrzennego wydawania "wuzetek", które powinno być scentralizowane. To oczywiście wymaga wzmocnienia odpowiednich biur w urzędzie miasta. Po drugie, trzeba wyciągnąć wnioski z afery reprywatyzacyjnej. Pan dyrektor Bajko (chodzi o byłego dyrektora Biura Gospodarki Nieruchomościami Marcina Bajkę – PAP), który teraz maluje się jako niezłomny rycerz, stworzył odrębne księstwo i jest w stu procentach odpowiedzialny za to, co się tam działo. Na takie zachowania nie może być miejsca w ratuszu.

PAP: Paweł Rabiej, kandydat na wiceprezydenta Warszawy, który zasiada w komisji weryfikacyjnej, to dla pana wsparcie, czy obciążenie?

R.T.: Komisja weryfikacyjna nie może dalej być instrumentem kampanii wyborczej, w związku z tym namawiam zarówno Patryka Jakiego, jak i Pawła Rabieja do rezygnacji w momencie rozpoczęcia kampanii wyborczej. Jeżeli chodzi natomiast o kwestie reprywatyzacji, to zarówno Paweł Rabiej, jak i ja uważamy ją za skandal. Uważamy, że ta kwestia powinna być wyjaśniona; stoimy też na bardzo podobnym stanowisku, że aby raz na zawsze załatwić sprawę reprywatyzacji, to trzeba przede wszystkim uchwalić kompleksową ustawę reprywatyzacyjną. Jako poseł przygotowałem kolejne zmiany ograniczające zwroty budynków mieszkalnych. Mam nadzieję, że zostaną uchwalone.

Są także propozycje ratusza mówiące o ustawie, która byłaby podstawą dla zadośćuczynienia dla wszystkich, którzy zostali poszkodowani. Zamiast robić szopkę polityczną i pomagać - i to też w sposób niepewny, bo sądy mogą to kwestionować - kilku wybranym osobom, należy pomóc wszystkim. Ja sam zacząłem swoją rozmowę z warszawiakami od rozmowy z lokatorami, składając w Sejmie projekt ustawy przedłużających ich ochronę. Albo chcemy na serio pomagać, albo nie.

Patryk Jaki z jednej strony nie poparł "małej ustawy reprywatyzacyjnej", która rozwiązała bardzo dużą część problemów - tych, które najbardziej bulwersowały nas wszystkich: kuratorów, zwracania budynków użyteczności publicznej. Obiecywał też dużą ustawę reprywatyzacyjną i jakoś jej na razie nie ma. To jest prawdziwy test wiarygodności dla wszystkich tych, którzy chcą się budować na kwestii reprywatyzacji.

PAP: Pana zdaniem Patryk Jaki wykorzystuje komisję weryfikacyjną do budowania poparcia przed wyborami?

R.T.: Niestety uważam, że tak. Gdyby była ustawa reprywatyzacyjna, gdyby pomoc dla osób poszkodowanych w aferze reprywatyzacyjnej została uregulowana w sposób spójny, strukturalny, to oceniałbym to inaczej. Jeżeli jednak Patryk Jaki mówi, że chce pomagać lokatorom, do czego konieczny jest większy zasób mieszkań komunalnych i socjalnych, a z drugiej - zapowiada możliwość wykupu wszystkich mieszkań komunalnych z olbrzymią bonifikatą, na co - moim zdaniem - miasta nie stać, to jest jak zwykle kompletnie niespójny.

PAP: Komisja weryfikacyjna jednak jako pierwsza dopuściła do głosu lokatorów reprywatyzowanych kamienic. Ich zeznania były niekiedy wstrząsające. Do tego pojawiają się zarzuty pod adresem ratusza, że ci lokatorzy o nieprawidłowościach zawiadamiali wcześniej władze miasta, tyle że z ich strony nie było odzewu.

R.T.: To, że nie było reakcji ratusza, to olbrzymi błąd, a największym błędem Hanny Gronkiewicz-Waltz było to, że zbyt dużym zaufaniem darzyła urzędników, notabene zatrudnionych jeszcze przez poprzednie ekipy. Pani prezydent myślała być może, że jest to gwarancja niezależności i uczciwości tych urzędników i na tym się srodze zawiodła. Zawiodło zresztą całe państwo – prokuratura, sądy, cała klasa polityczna. Prokuratorzy umarzali kolejne sprawy, były rozstrzygnięcia SKO. Miasto stawało w obliczu kolejnych umarzanych przez prokuraturę spraw, niekorzystnych dla miasta rozstrzygnięć SKO, w przypadku spraw indemnizacyjnych decyzje musiały się opierać m. in. na danych z Ministerstwa Finansów – ono też zawiodło.

Gdyby było tak, że Patryk Jaki rozwiązuje problem ustawą reprywatyzacyjną i całościowym podejściem do lokatorów, a komisja była czymś dodatkowym, pewnym spektaklem, ale przede wszystkim przedsięwzięciem, dzięki któremu pozwala się również lokatorom na to, żeby nagłośnili swoje stanowisko, to trudno by było to krytykować. Problem polega natomiast na tym, że mojemu konkurentowi zależy wyłącznie na spektaklu politycznym, czego dowodem jest skandaliczna próba wpływania na sądy i opóźnianie orzeczeń sądowych, które mogłyby pomóc w załatwieniu całej sprawy.

PAP: Czy Hanna Gronkiewicz-Waltz powinna zatem, jak sugerują Patryk Jaki i Jan Śpiewak, otrzymać zarzuty np. za niedopełnienie obowiązków w aferze reprywatyzacyjnej?

R.T.: W moim odczuciu nie ma ku temu żadnych podstaw, Hanna Gronkiewicz-Waltz, która jest osobą bardzo odpowiedzialną, nie kandyduje już na urząd prezydenta miasta.

PAP: Porozmawiajmy teraz o toczącej się w Warszawie "pre-kampanii". Politycy PiS, media prawicowe, ale też Ryszard Petru porównują pańskie działania do kampanii Bronisława Komorowskiego. Wytykają panu wpadki, choćby tą, gdy zaprosił pan do rozmowy na ławeczce na Wilanowie działacza młodzieżówki PO.

R.T.: To jest klasyczna manipulacja PiS-u i PiS-owskiej telewizji. Jedyną prawdziwą wpadką, jaką sobie przypominam było napisanie błędnego tweeta, którego usunąłem 5 minut później. Natomiast na ławeczkę zapraszamy wszystkich. Siadają na niej ludzie, którzy byli zaproszeni z dyżuru poselskiego, którzy dowiedzieli się o spotkaniu z Facebooka; przychodzą też radni i sympatycy Platformy. Na ławeczce siedział również radny PiS, nota bene bardzo kulturalny i rzeczowy, to dobrze, czy źle, że pozwoliłem mu ze sobą porozmawiać?

Na moje spotkania przychodzą też agresywni funkcjonariusze PiS i nagrywają cały ich przebieg. W Wilanowie telewizja publiczna nie pokazała oczywiście dziewczyn, które przyszły z ruchów wilanowskich, czy zwykłych mieszkańców, tylko chłopaka z naszej młodzieżówki, z którym również się umówiłem, bo pracował nad programem dla młodych.

PAP: Jeżeli zostanie pan prezydentem Warszawy, to jaki będzie pański flagowy projekt, który będzie chciał pan zrealizować. Jaki będzie główny cel pańskiej prezydentury?

R.T.: Przede wszystkim "przełożenie wajchy" z inwestycji na jakość życia. Oczywiście będziemy kończyli inwestycje, w tym II linię metra i chcemy także zacząć budować trzecią; chcemy budować linię tramwajowe na Gocław, na Białołękę, na Wilanów. Będziemy także kończyć wewnętrzną obwodnicę miasta i to szybciej niż zapowiada to konkurencja oraz po dziś zapowiadanej trasie Mostu Łazienkowskiego, a nie Mostu Poniatowskiego, o czym bez pojęcia rozprawiał Patryk Jaki. Będzie więc kontynuacja tych inwestycji infrastrukturalnych, ale przede wszystkim jakość życia, czyli pochylenie się nad potrzebami artykułowanymi przez mieszkańców.

Jest ich kilka - darmowe żłobki dla wszystkich warszawiaków, tanie miejskie mieszkania na wynajem. Kolejne kwestie to kompleksowa opieka nad seniorami: w tym wsparcie instalacji wind w budynkach, absolutne postawienie na zieleń z dotacjami dla wspólnot na zazielenianie podwórek, walka z chaosem w planowaniu przestrzennym: twarde "nie" dla chaotycznego dogęszczania zabudowy, szeroka oferta dotycząca aktywnego sportu i niezależnej, różnorodnej kultury. Pierwsze decyzje będą dotyczyły darmowych żłobków, powrotu opieki w weekendy nad dzieciakami w przychodniach w każdej dzielnicy oraz szerokiego wachlarza zajęć pozalekcyjnych dla dzieci, za które zapłaci miasto. Notabene, w przeciwieństwie do konkurencji, na wszystkie moje obietnice miasto jest stać, wyliczyłem to co do grosza.

PAP: Co zrobiłby pan z Placem Defilad?

R.T.: Na placu stanie budynek Teatru Rozmaitości i siedziba Muzeum Sztuki Nowoczesnej, budowa zacznie się w ciągu najbliższych miesięcy. Do tego jest konkurs na sam Plac Defilad. Jeżeli chodzi o stronę od Parku Świętokrzyskiego, to chcemy, żeby tam było jak najwięcej zieleni. Pozostaje cześć od strony Alei Jerozolimskich i tu też będziemy rozmawiać z warszawiakami, czy tam też ma być zieleń. Niektórzy mówią, że tam można by odbudować pierzeję.

PAP: A panu bliższa jest koncepcja parku czy odbudowy pierzei?

R.T.: Warszawiacy chcą zieleni.

PAP: Czy rozbierze pan lub przeniesie pomnik smoleński, który stanął na Placu Piłsudskiego?

R.T.: W tej sprawie wypowiadam się bardzo delikatnie. Nie mogę sankcjonować bezprawia. Uważam, że pl. Piłsudskiego został zabrany miastu bezprawnie, sprawy są w sądzie, a pomnik został postawiony z pogwałceniem prawa. Nie chcę jednak, żebyśmy przez kolejnych pięć czy sześć lat spierali się wyłącznie o pomniki, o czym cynicznie marzy PiS. Być może trzeba będzie zapytać warszawiaków, ale dopiero jak opadną emocje.

PAP: Powinno być referendum w sprawie pomnika?

R.T.: Być może tak, ale na pewno to nie jest temat, który powinniśmy rozstrzygać w kampanii wyborczej.

PAP: Miasto toczy spór z wojewodą mazowieckim dotyczący zmiany nazwy ulicy Armii Ludowej na Lecha Kaczyńskiego na podstawie ustawy dekomunizacyjnej. Czy w Warszawie powinna być ulica byłego prezydenta Polski i stolicy?

R.T.: Najważniejsze jest to, żeby powstrzymać arogancję i hucpę PiS-u, to nie rząd, to nie namiestnik Jarosława Kaczyńskiego powinien decydować o nazwach ulic, to jest sprawa samorządu. Nie wykluczam, że kiedyś Lech Kaczyński będzie miał ulicę w Warszawie, nie wiem, czy to powinna być jedna z najbardziej reprezentacyjnych ulic, ale tego nie wykluczam. Prezydent Lech Kaczyński zasługuje na upamiętnienie, to jego wysiłkom zawdzięczamy wspaniałe Muzeum Powstania Warszawskiego.

PAP: Jednym z największych problemów w Warszawie są korki. Według szacunków w Warszawie jest dobrze ponad 600 samochodów na tysiąc mieszkańców, czyli dwa razy więcej niż w Berlinie. Co pan zrobi, by ograniczyć korki?

R.T.: Po pierwsze, chcę kontynuować inwestycje w komunikację publiczną. Po drugie, musimy prowadzić rozmowy na temat uelastycznienia opłat parkingowych w centrum. Będziemy także wprowadzać system cyfrowego poszukiwania miejsc parkingowych oraz równolegle budować parkingi podziemne. Żadnych zmian w tym zakresie nie będę na pewno wprowadzał na złość warszawiakom. Zamierzam z nimi podpisać swoisty kontrakt na demokratyczne współzarządzaniem naszym miastem.