Jeszcze w tym tygodniu Izba Reprezentantów może zagłosować nad ustawą, która ograniczy odbieranie dzieci nielegalnym imigrantom zatrzymanym przy próbie przedostania się do USA. Jednak raczej nie zamknie to sprawy, która staje się coraz większym problemem wizerunkowym dla administracji Donalda Trumpa. Republikańscy kongresmeni są w tej sprawie podzieleni.



Kryzys zaczął się, gdy na początku maja prokurator generalny Jeff Sessions wprowadził politykę „zero tolerancji” wobec nielegalnych imigrantów. Do tej pory osoby złapane po raz pierwszy na nielegalnym przekroczeniu granicy USA były jedynie wzywane do sądu. Zgodnie z nowymi wytycznymi, są one zatrzymywane w areszcie.
Problem pojawia się, gdy towarzyszą im dzieci. Ponieważ dzieci nie można zamknąć w areszcie z rodzicami, są one im odbierane i umieszczane w specjalnych tymczasowych ośrodkach. Według amerykańskich władz w ciągu pierwszych pięciu tygodni nowej polityki trafiło do nich ponad 2300 dzieci, co wzbudziło oburzenie na całym świecie. Przeciwko drastycznej polityce władz USA wypowiedzieli się m.in. papież Franciszek, brytyjska premier Theresa May, a nawet liderka antyimigranckiego francuskiego Frontu Narodowego Marine Le Pen.
Donald Trump oświadczył we wtorek, że podpisze każdą ustawę w tej sprawie, jaka zostanie przyjęta przez Kongres, a wczoraj spotkał się jeszcze z przywódcami partii. Kompromisowa wersja, która jest dyskutowana, zakłada, że możliwość rozdzielania dzieci od rodziców zostanie znacznie ograniczona, a osoby, które przed ukończeniem 18. roku życia nielegalnie dostały się do USA, będą miały ostatecznie możliwość uzyskania obywatelstwa.
Trump chce jednak, żeby w zamian demokraci zgodzili się na dodatkowe 25 mld dol. na zabezpieczenie południowej granicy kraju. Ale nie dość, że sami republikanie na razie mają problem ze stworzeniem ostatecznego projektu ustawy, to jeszcze demokraci nie zamierzają go poprzeć (do przyjęcia ustawy przez Senat potrzeba 60 głosów, republikanie mają tylko 51), argumentując, że do rozwiązania problemu z dziećmi wystarczy decyzja prezydenta, a nie ustawa.
A tymczasem zabiegi prezydenta, by obarczyć winą za sytuację demokratów, nie przynoszą efektów – według sondażu nowe wytyczne w sprawie imigrantów popiera tylko 28 proc. Amerykanów.