Deklaracje kanclerz Niemiec Angeli Merkel dotyczące reform w UE to gest w kierunku prezydenta Francji Emmanuela Macrona, który w kampanii wyborczej deklarował znaczące reformy Wspólnoty - mówi PAP Zsolt Darvas, ekspert brukselskiego think tanku Bruegel.

Na kilka tygodni przed kolejnym szczytem Unii Europejskiej kanclerz Merkel w opublikowanym w niedzielę wywiadzie dla "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung" opowiedziała się m.in. za gruntownym wzmocnieniem strefy euro i stworzeniem w tym celu nowych instrumentów.

W celu niwelowania różnic gospodarczych w strefie euro Merkel zaproponowała specjalny budżet, którego wartość początkowo zawierałaby się w "dolnym rejestrze kilkudziesięciu miliardów euro" i który byłby wprowadzany stopniowo. Nie sprecyzowała, czy budżet ten należałby do zwykłego budżetu całej UE, czy też - jak proponował Macron - podlegał ministrom finansów krajów strefy euro.

Zdaniem Darvasa kanclerz Merkel swoją deklaracją chce przede wszystkim pomóc Macronowi.

"Prezydent Francji ma wiele ambitnych propozycji dotyczących reform UE w wielu aspektach. Jeśli nie zostałyby zrealizowane, to mógłby być dla niego bardzo duży cios" - tłumaczy Darvas. Jak dodaje, choć Macron mówił o dużo większym funduszu dla strefy euro niż Merkel w wywiadzie, to jednak dzięki temu, że byłby on mniejszy, byłby do zaakceptowania dla niemieckiej klasy politycznej.

"Merkel chce pomóc Macronowi, akceptując w ograniczonym zakresie niektóre jego propozycje" - podkreśla. Jego zdaniem fakt, że niemiecka kanclerz teraz wychodzi z taką propozycją, może mieć związek z rozpoczęciem rozmów w sprawie przyszłego unijnego budżetu na lata 2021-2027. Wskazuje, że nonsensem byłoby proponowanie nowych rozwiązań na przykład za kilka miesięcy, już w trakcie trwających negocjacji w sprawie przyszłych unijnych ram finansowych.

W opinii eksperta wybór Macrona na prezydenta Francji sprawił, że reforma strefy euro jest obecnie jednym głównych tematów dyskutowanych w UE. "Szef KE Jean-Claude Juncker i cała KE widzą też, że jest szansa na takie reformy teraz, bo jeśli tego nie zrobią, to za 2-3 lata prawdopodobnie nie będzie już takiej możliwości, ponieważ pozycja Macrona będzie słabsza. Jesteśmy po wyborach w Niemczech oraz we Francji i Bruksela oraz stolice widzą, że obecnie jest dobry moment na zmiany" - powiedział.

Darvas pytany, czy deklaracje nie są zapowiedzią powstania UE "dwóch prędkości", odpowiada, że taka Europa już istnieje. "UE dwóch prędkości jest faktem, a może nawet więcej niż dwóch prędkości. To dlatego, że niektóre kraje są częścią strefy euro, inne nie. Niektóre są częścią strefy Schengen, inne nie. Poszczególne kraje w UE są na innym poziomie integracji w różnych kwestiach" - zaznaczył. Jego zdaniem w tym kontekście specjalny budżet dla strefy euro nie byłby w tym sensie czymś wyjątkowym.

Jak podkreślił, wszystkie kraje z wyjątkiem Wielkiej Brytanii i Danii mają zobowiązanie traktatowe do członkostwa w strefie euro. "Jeśli kraj spełnia warunki i chce, to może przystąpić do eurolandu. Niechęć do przystąpienia jest wyborem i decyzją polityczną tych krajów, które z tego rezygnują" - podkreśla.

Choć Komisja Europejska, prezentując w ubiegły czwartek propozycję nowych mechanizmów finansowych dla strefy euro w ramach budżetu unijnego na lata 2021-2017, nie zaproponowała oddzielnego budżetu dla eurolandu, to jednak chce, aby w przyszłych wieloletnich ramach finansowych znalazł się fundusz ratunkowy dla krajów strefy euro. Fundusz, wart 30 mld euro i oparty na pożyczkach gwarantowanych unijnym budżetem, ma pomagać krajom eurolandu w kryzysie.

Darvas jest jednak wobec tej propozycji sceptyczny. "W trakcie kryzysu w strefie euro inwestycje spadły o kilkaset miliardów euro. Więc te środki, które zaproponowała KE - 30 mld euro - są relatywne niewielkie" - powiedział.

Wskazał, że z wypowiedzi Merkel w wywiadzie wynika, że w jej propozycji fundusz dla strefy euro miałby mieć charakter inwestycyjny. Kanclerz mówi w wywiadzie o niwelowaniu różnic między krajami strefy euro.

Tymczasem - jak podkreśla ekspert - KE proponuje fundusz ratunkowy dla krajów eurolandu w kłopotach. Jego zdaniem, choć jest zbyt mało informacji, by komentować szczegółowo niemiecką propozycję, to ze słów kanclerz wynika, że fundusz dotyczyłyby kilkudziesięciu miliardów euro, więc nie byłaby to też znacząca wielkość.

W wywiadzie dla "FAS" kanclerz Merkel wyraziła poparcie dla tworzonej od lat unii bankowej oraz specjalnego budżetu, którego zadaniem miałoby być niwelowanie różnic między krajami strefy euro. Prócz tego opowiedziała się za stworzeniem Europejskiego Funduszu Walutowego (EFW).

Jej zdaniem obecnie nadarza się ku temu dobra okazja: "W strefie euro mamy obecnie sytuację, jakiej nie było od dawna. We wszystkich jej krajach rośnie gospodarka i zatrudnienie". Przestrzegła jednak, że "solidarność między partnerami w Europie (...) nie powinna nigdy doprowadzić do unii zadłużenia, lecz musi stanowić pomoc w osiągnięciu samodzielności".

We wrześniu 2017 roku prezydent Francji Macron zaapelował o radykalną przebudowę eurolandu do 2024 roku, obejmującą m.in. stworzenie własnego budżetu strefy euro i powołanie jej własnego ministra finansów. W niedzielę źródło we francuskim rządzie cytowane przez agencję Reutera oceniło, że propozycje wysunięte przez Merkel w sprawie reformy strefy euro świadczą o postępie i wyraźnie stanowią krok w stronę stanowiska Francji w tej sprawie.

W grudniu na ten temat wypowiedział się także przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker, który zaproponował utworzenie EFW na wzór Międzynarodowego Funduszu Walutowego; EFW miałby sprawić, że gospodarki krajów z euro byłyby lepiej przygotowane na ewentualne kryzysy. Jak oceniają media, wywiad Merkel to odpowiedź na te wezwania.

Rzecznik KE Margaritis Schinas pytany o wywiad z kanclerz Merkel poinformował w poniedziałek, że KE popiera stanowisko Merkel w sprawie reform w UE. Dodał, że Komisji podobają się jej propozycje, które zmierzają do "zwiększenia jedności" UE.

z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)