Wielu ludzi życzyłoby sobie takiego projektu - w ten sposób wiceszef PO Tomasz Siemoniak odniósł się do doniesień prasowych jakoby Donald Tusk miał przed wyborami do PE w 2019 r. tworzyć wspólną listę opozycji. Zastrzegł jednak, że na razie to "projekt publicystyczny".

30 maja portal gazeta.pl opublikował artykuł nt. możliwego planu powrotu b. premiera do polskiej polityki. "Donald Tusk jako twórca i patron bardzo szerokiej proeuropejskiej listy w wyborach do Parlamentu Europejskiego - taki scenariusz jest bardzo poważnie rozważany przez szefa Rady Europejskiej i jego otoczenie, ustaliła gazeta.pl. Na liście mieliby się znaleźć ludzie ze środowisk PO, Nowoczesnej, PSL, ale także lewicy" - poinformował portal.

Jak czytamy w artykule projekt "proeuropejska lista Tuska" zakłada, że kandydatami na europosłów byłyby bardzo znane nazwiska, takie jak Bronisław Komorowski, Jerzy Buzek i inni byli premierzy, np. Marek Belka, Leszek Miller, Hanna Suchocka, Kazimierz Marcinkiewicz, czy Ewa Kopacz. Listę poparłyby, oprócz PO, także Nowoczesna, SLD, PSL i inne formacje, które chcą tworzyć wokół PiS "kordon sanitarny". Z kolei Donald Tusk patronowałby ich startowi". Celem takiego scenariusza byłaby m.in. poprawa wizerunku Polski w UE.

Gazeta.pl poinformowała, że Tusk ze swoim otoczeniem rozważa jeszcze drugi scenariusz. "Drugi jest jeszcze bardziej ofensywny, bo liderem i kandydatem na europosła miałby zostać też sam Tusk - wtedy dzisiejszy szef RE musiały o kilka miesięcy skrócić swoją kadencję szefa Rady. Dlaczego? Wybory do PE odbędą się w maju 2019 r., z kolei kadencja Tuska w fotelu szefa Rady Europejskiej kończy się w listopadzie 2019 r."- podał portal.

Siemoniak zapytany na antenie PR 24 o możliwą inicjatywę wspólnej listy ocenił, że "to jest projekt publicystyczny". "Ani Donald Tusk się nigdy w tej sprawie nie wypowiadał, ani nikomu takiej propozycji nie składał. To jest być może z dobrych intencji wynikająca idea konsolidowania się opozycji, łączenia opozycji. (..) Wielu ludzi życzyłoby sobie takiego projektu" - wyjaśnił polityk.

Jak dodał, Donald Tusk ma swój kalendarz przewodniczącego "zapełniony do końca przyszłego roku". W jego ocenie "bardzo mało prawdopodobne jest (...), że przed grudniem 2019 r. (Tusk) będzie chciał się wprost angażować w polskie inicjatywy polityczne". "Nigdy on się w tej sprawie sam nie wypowiedział, więc to są po prostu spekulacje"- dodał Siemoniak.

Poseł PO wyraził nadzieję, że Donald Tusk będzie kandydować na prezydenta. "Bardzo liczę na to, że będzie kandydować na prezydenta, wygra i będzie od 2020 roku prezydentem. Myślę, że naturalność tej kandydatury nie tylko dla Platformy, ale całej opozycji, jest dość wysoka" - powiedział.

Gazeta.pl napisała też, że z realizacją projektu projektu "proeuropejska lista Tuska" może być kłopot. "Po pierwsze Tusk sam musi podjąć decyzję, że go realizuje - na taki ruch pozostało około pół roku. Po drugie Tusk jest w ostrym, choć publicznie skrywanym konflikcie z Grzegorzem Schetyną" - poinformował portal.

Siemoniak za "niesłuszne" uznał utożsamianie projektu listy z "walką o miejsce wśród opozycji w Polsce, walką z Grzegorzem Schetyną". "Wydaje mi się, że tutaj kalendarz trochę porządkuje sytuację. Nie sądzę, żeby Donald Tusk rozważał w ogóle wcześniejsze opuszczenie pozycji przewodniczącego RE" - powiedział.

Według niego nie ma "żadnej kolizji" między ewentualnym planem Tuska kandydowania w wyborach prezydenckich a działaniami PO pod przewodnictwem Grzegorza Schetyny. "Mamy wybory samorządowe, potem europejskie, potem parlamentarne i to wieńczą wybory prezydenckie - to jak znalazł dla Donalda Tuska" - dodał.